Blaze Bayley, J.D. Overdrive Klub Forty Kleparz - Kraków, 17.09.2014 r.
W 19 lecie wydania albumu "The X-Factor", Blaze Bayley, były wokalista Iron Maiden wyruszył w krótką trasę koncertową. W Polsce odbył się tylko jeden koncert i padło na Kraków. Nie ukrywam, że czekałem długo na ten występ. Bayley'a widziałem w marcu i był to najlepszy koncert w moim życiu. 17 września miał zagrać tylko utwory Iron Maiden ze swojej ery.
Do klubu zaczęli wpuszczać o 19:00. Byłem jednym z pierwszych ludzi, którzy przekroczyli próg Fortów. Nigdy wcześniej tam nie byłem, więc nie wiedziałem, czego się spodziewać. Klub nie jest zbyt duży, bo to raczej kameralne miejsce. Naprzeciwko szatni stały stoiska z merchem Blaze i supportu, czyli J.D. Overdrive. Wyposażone były klasycznie, czyli w płyty i koszulki. Dodatkowo J.D. Overdrive wydało ostatnio album na starej, dobrej kasecie. Na merchu Blaze kupić można było też kufle lub kostki gitarowe. Scena była dość mała, ale już w pełni przygotowana.
O 19:30 weszli na nią panowie z J.D. Overdrive. Już dawno temu usłyszałem jakiś numer tego bandu i mi się spodobał. Podobnie koncert. Był on na naprawdę wysokim poziomie. Niestety, nie było na takowym nagłośnienie. Bardzo często dźwięk się zlewał w jeden wielki hałas. Na szczęście support starał się i zachęcam do zapoznania się z ich muzyką. Grają w stylu Metalliki i Pantery.
O 20:40 zaczął się właściwy koncert. Instrumentaliści zagrzali publiczność do krzyczenia obecnego już chyba na każdym koncercie "napie...lać". Zaczęli instrumentalnie. Jako, że stałem zaraz pod sceną, widziałem setlistę. Ten instrumental nosi nazwę "The Lost Believer", tak naprawdę to po prostu "The Unbeliever" w wersji bez wokalu. Po jego koniec na scenę wkroczył Blaze Bayley i rozległy się pierwsze dźwięki "Lord Of The Flies". Refren śpiewał chyba każdy, Blaze przybijał piątki i ściskał dłonie, mojej skromnej osobie jako pierwszej. Potem "When The Two Worlds Collide" nakręcił fanów jeszcze bardziej. "Virus" to jedna z mało znanych perełek Iron Maiden, na szczęście Blaze lubi ją odgrywać na koncertach. Tak było też w Krakowie. Z tego, co widziałem to ludzie byli zachwyceni. Po zakończeniu "Virusa", wokalista powiedział, że teraz pora na jeden z najlepszych numerów, jakie zagrał z Ironami i zapowiedział "Sign Of The Cross". Trudno się z nim nie zgodzić. Ten utwór inspirowany filmem lub książką "Imię Róży" zachwyca za każdym razem. Zachwycił i publiczność. Wiem, że wiele osób bardzo czekało na ten utwór, gdyż o wiele trudniej jest go usłyszeć, niż pozostałe numery. Według mnie ma on jedną wadę. Jest za bardzo instrumentalny, za mało w nim wokalu. Tak czy inaczej, ludziom się bardzo spodobało.
"Look For The Truth" tak naprawdę doceniłem dopiero na tym koncercie. Wcześniej dobry utwór, teraz świetny. Świetne było też wykonanie. Ale po nim "Judgement Of Heaven" zachwycił mnie jeszcze bardziej. To jeden z moich ulubionych kawałków Ironów, ale naprawdę rzadko grany live. A ja miałem to szczęście go usłyszeć. "Blood On The World's Hands" ma ponadczasowe przesłanie, jak to powiedział Bayley. I ma całkowitą rację. Maiden pisało ten numer 20 lat temu, a świat się nic nie zmienił. Zawsze będzie ociekał krwią i za to cenię takie utwory. Za przesłanie. Genialne przesłanie ma też utwór, który Blaze odegrał później. "The Clansman" był odśpiewany z publiką, która była naprawdę świetna. Przyznam szczerze, że nadal mi się łezka w oku kręci, gdy oglądam nagrania z marca. To wykonanie wcale nie było gorsze. "Como Estais Amigos" to bardzo dobra ballada, której wyczekiwałem z niecierpliwością. Po niej Blaze uraczył nas "Futureal". Co się działo pod sceną podczas tego utworu, tego chyba nie muszę mówić. Publiczność nie zwolniła też podczas kolejnego numeru, czyli "Man On The Edge". Po tym utworze muzycy pożegnali się z publicznością, ale dali się namówić na kilka następnych bisów.
Pierwszym był "The Angel And The Gambler". Bardzo lubię ten numer i cieszyło mnie, że Blaze zdecydował się go zagrać. Potem wielkie zaskoczenie... bez zapowiedzi usłyszeliśmy "Iron Maiden"! Każdy fan Żelaznej Dziewicy wiedział, co trzeba robić i każdy śpiewał hymn tej legendarnej formacji. No i na koniec klasyk UFO - "Doctor Doctor". To właśnie dzięki temu utworowi po raz pierwszy zapoznałem się z innym wokalistą Maidenów, niż Dickinsonem. Wybór tego kawałka był znakomity. Po "Doctor Doctor" zespół zszedł ze sceny, ale zgodnie z zapowiedzią, kto chciał sobie zrobić zdjęcie z Blazem albo zdobyć autograf, ten mógł iść na stoisko Bayleya. Wokalista czekał tam na fanów, a kolejka była spora. W tym i ja zdecydowałem się na kolejne już zdjęcie i kolejny autograf.
W Fortach Kleparz 17 września 2014 roku wystąpiło Iron Maiden sprzed lat. Co do tego nie mam wątpliwości. Byli znakomici instrumentaliści i jak zawsze świetny wokalista. Blaze pokazał klasę, do tego nie byle jaką, tylko tą najwyższą z możliwych. Mimo małych rozmiarów klubu, ludzi było sporo. Myślę, że muzycy byli zadowoleni z frekwencji. Nawet gdzieś przed oczami mignęła mi koszulka MetalSide (hehe... to byłem ja - dop. gumbyy). Dźwięk był o niebo lepszy, niż kilka miesięcy temu. Fani też byli bardziej ogarnięci i prawie każdy śpiewał refreny utworów. Koncert ten zapamiętam bardzo dobrze. Jeśli Blaze jeszcze przyjedzie do Krakowa, to na pewno się wybiorę na jego koncert. Bo naprawdę warto.
|