Enforcer, Skull Fist, Vanderbuyst Genghis Knan Kwadrat, Kraków - 20.02.2014 r.
20 lutego 2014 roku miał miejsce występ czterech heavy metalowych zespołów w krakowskim klubie "Kwadrat". Z początku miały wystąpić trzy zespoły - Vanderbuyst, Skull Fist oraz Enforcer. Jednak zaledwie na kilka godzin przed tym wydarzeniem na Facebooku pojawiła się informacja, że przed wyżej wymienionymi grupami jako support zagra włoska formacja Genghis Knan Włosi mają na koncie jeden album o nazwie "Gengis Khan Was A Rocker". Udowodnili, że są godni supportować te zacne zespoły. Na scenie byli pełni energii, a ich bezlitosne, heavy metalowe granie po prostu porywało. To jednak była tylko namiastka tego, co miało wydarzyć się później.
Vanderbuyst - Panowie mają mnóstwo energii na scenie. Mimo, że nie zgromadzili tak dużej ilości widzów jak Skull Fist i Enforcer, to nie zlekceważyli tych, co przyszli ich posłuchać i dali z siebie wszystko. Trzeba przyznać, że na koncercie brzmieli bardziej dziarsko niż na płytach. Takie numery jak "Tiger" czy "From Pillar To Post" pokazały swą prawdziwą energię. "Flying Dutchman" naprawdę chwytał i słuchało się go ze szczerą przyjemnością. Widać, że granie sprawia im dużo frajdy i chociaż nie są jeszcze dość popularni, to konsekwentnie dążą do celu.
Skull Fist - na tę kapelę czekałem z największym podekscytowaniem. Zdaje się, że nie tylko ja. Niektórzy zgromadzeni śpiewali frazę z "Ride The Beast" jeszcze za nim grupa weszła na scenę. Ponadto długo grupę do wejścia na scenę nakłaniali. Wielki entuzjazm zapanował wśród publiczności, gdy grupa w końcu to uczyniła. Wystartowała właśnie z kawałkiem "Ride The Beast". Moc i ogromna frajda. To dało się odczuć. Zespół miał świetny kontakt z fanami, członkowie od czasu do czasu podawali im rękę lub podchodzili do nich bardzo blisko. Zapamiętałem całą setlistę, nie pamiętam tylko dokładnej kolejności, więc przedstawię grane utwory chronologicznie: "Heavier Than Metal", "Head Of The Pack", "Ride The Beast", "Get Fisted", "Commit to Rock", "No False Metal", "Hour To Live", "Chasing The Dream", "Call Of The Wild", "Sign Of The Warrior", "You're Gonna Pay". Na tej świetnej setliście zabrakło mi jedynie "Bad For Good".
Ciekawym widowiskiem był moment, kiedy Slaughter przykucnął, by Nesta usiadł mu na karku. Następnie powoli wstał razem z siedzącym na nim Nestą. I to wszystko podczas gry! Występ wydał mi się za krótki. Może taki był, a może po prostu tak bardzo pochłonęła mnie muzyka Skull Fist. Mimo, iż kontakt z widzami był rewelacyjny, to członkowie pożegnali się z nimi bez szczególnych emocji w przeciwieństwie do pozostałych kapel. Slaughter rzucił krótkim "Thank You" i formacja opuściła scenę. Widzowie krzyczeli jeszcze za grupą: "Skull Fist, Skull Fist..." albo "Jackie Slaughter...", jednak Skull Fist prawdopodobnie nie przygotował żadnego utworu na bis. Szkoda.
Enforcer - główny punkt programu. Widzowie tak długo nie mogli się rozstać z zespołem, że był zmuszony do kilkukrotnego powrotu na scenę. Dostarczył on mnóstwo bezlitosnej, heavy metalowej łupaniny takimi utworami jak "Bells Of Hades" czy "Mesmerized By Fire". Enforcer byli w tak dobrych relacjach z publicznością, że na koniec Wikstrand dał niektórym do potrzymania swoją gitarę. Ciężkość i masywność to cechy, które charakteryzowały ich występ. Oprócz samych zespołów, ciekawie było zobaczyć tylu fanów dobrej muzy w jednym miejscu. Mnóstwo osób miało na sobie koszulki Skull Fist czy Enforcer, niektórzy Vanderbuyst oraz koszulki nawiązujące do tego wydarzenia. Mam zastrzeżenie jedynie do dźwiękowców, którzy chyba za bardzo "wysunęli" perkusję do przodu. Rozumiem, że przy takich zespołach ten instrument pełni bardzo ważną rolę, ale dźwiękowcy przedobrzyli sprawę do tego stopnia, że prawie nie było słychać wokalu. Ogólnie atmosfera była fantastyczna. Każdy zespół wniósł pełno niesamowitej energii, a ich członkowie ciepło odnosili się do fanów.
|