Turbo, Othis Inferno Cafe, Koszalin - 20.09.2013 r.
Niemal rok po znakomicie przyjętym koncercie Turbo w koszalińskim Inferno Cafe, grupa dowodzona przez Wojciecha Hoffmanna wróciła, aby znów pokazać mieszkańcom miasta jak powinno się grać klasyczny heavy metal. Jako że niedługo premiera nowego krążka kapeli, to spora część wielbicieli jej twórczości spodziewała się nowych utworów, pokazujących z czym mniej więcej będziemy mieli do czynienia. Nowości niestety nie było, ale i tak grupa zaskoczyła licznie przybyłą publiczność. Czym? O tym troszkę później.
Bilety na imprezę kosztowały 20 zł w przedsprzedaży i 30 zł w dniu koncertu, a wieczór rozpoczął około godz. 20:15 pochodzący z Koszalina zespół Othis. Grupę tą widziałem już wcześniej - w 2010 roku razem z formacją Cobweb zaprezentowali się przed szczecińskim Quo Vadis (trasa promująca "Infernal Chaos") w pubie Graal. Wówczas grali thrash/heavy metal z typowo "deathowym" wokalem i o ile w kwestii muzycznej większych zastrzeżeń nie miałem, to jednak ryki i growle w tym wszystkim średnio mi pasowały. Z tamtego składu pozostał jeno perkusista (jedyny oryginalny członek formacji), na wokalu pojawiła się dziewczyna, a sama kapela mocno się rozrosła: teraz Othis może poszczycić się aż trzema gitarzystami.
Muzycznie zespół znacznie się rozwinął: teraz jest bardziej technicznie, mamy niezłe solówki oraz liczne zmiany tempa - od razu słychać świeżość wniesioną przez nowe nabytki. Klaudia na wokalu drze się całkiem nieźle ale jako frontmance brakuje jej doświadczenia - pomiędzy poszczególnymi numerami bywała nieporadna i nie bardzo wiedziała co powiedzieć. Miejmy nadzieję, że z czasem to się zmieni. W przyszłości można by było także bardziej wykorzystać trzech wioślarzy - na scenie tłum, ale jednak zdarzały się fragmenty, kiedy nie było słychać, że ma się do czynienia z tyloma muzykami. Czekam na demo z nowym składem ażeby zobaczyć co z tego wyjdzie, ponieważ widać, że grupa ewoluuje w dobrym kierunku. Tylko te growle dalej mi tu nie pasują.
Setlista:
01. Meet Mr. Fear 02. Pain 03. Addiction 04. Avenged 05. Breaking The Law (Judas Priest cover) 06. Rzeźnika syn 07. Trash 08. Satiation
Kilka minut po godzinie 21 na scenie zainstalował się zespół Turbo i rozpoczął trwającą prawie dwie godziny muzyczną ucztę. Tym razem postawiono na nieco inny repertuar niż rok temu, bowiem dominowały utwory z albumów "Dorosłe dzieci" oraz "Smak ciszy" - mieliśmy więc sporo hard rockowych dźwięków oraz całe mnóstwo, jak to określił Struszczyk, "hiciorów". Wielbiciele heavy metalu nie mogli jednak narzekać, bowiem oprócz chóralnych śpiewów czy klaskania było również sporo kawałków szybszych, idealnych do pogowania pod sceną ("Szalony Ikar", "Już nie z tobą", "Kawaleria Szatana II"). Bardzo dobra, przemyślana setlista idealnie pasująca do moich gustów.
Turbo to grupa, która na koncertach nie zawodzi i również w Inferno Cafe nie mogło być mowy o żadnej wpadce: było głośno, żywiołowo i... bardzo zabawnie, bowiem muzycy postanowili bawić się (przynajmniej) równie dobrze co publiczność. Wszyscy byli w znakomitych nastrojach (czyżby duma związana z kończeniem prac nad nowym albumem?): przez cały występ żartowali, uśmiechali się i "pajacowali". Co mam na myśli? Mariusz Bobkowski w pewnym momencie zastąpił wokalistę, skacząc przy tym po scenie czy wspinając się na kolumny, Struszczyk zasiadł na perkusji a później na krótki czas przejął obowiązki basisty, Bogusz zaśpiewał sobie "Smoke On The Water"... Cuda i dziwy, mówię Wam. Kulminacja tego wszystkiego nastąpiła pod koniec podstawowego setu, gdy Hoffmann razem z Bobkowskim zaczęli "jamować" w jazzowo-funkowym stylu. Szybko dołączył do niego Rutkiewicz i nastąpiły instrumentalne popisy każdego z muzyków. Najpierw Wojciech i jego solówka na gitarze, Bogusz nie pozostał dłużny i musiał popisać się grą na basie, następnie Mario udowodnił mi, że już nie jest "tylko" zastępstwem dla Krzyżyka ale świetnym bębniarzem i integralną częścią grupy, a na końcu wszyscy znowu dali pole do popisu Rutkiewiczowi. Ten grał tak intensywnie, że... pękła mu jedna ze strun w gitarze. Zbytnio się tym nie przejął i kontynuował granie, gdy w tym samym czasie jeden z fanów odkręcał mu zerwaną strunę. Chwila przerwy i zespół doszedł do wniosku, że i Jokiel powinien pokazać na co go stać. Długo go namawiać nie musieli i ten będący zawsze w cieniu muzyk zagrał niesamowicie. Struszczykowi tak spodobała się ta zabawa, że podszedł do mikrofonu i zaśpiewał pewną popularną pieśń, oczywiście z mocno zmienionym tekstem, wszak było to na całkowitym "spontanie". Zespół postanowił mu oczywiście akompaniować.
To właśnie ten "jam" był dla mnie najjaśniejszym punktem całego występu. Jasne, publiczność domagała się "Kawalerii" czy innych hitów i je dostała, ale to właśnie te wygłupy pokazały, że nie mamy do czynienia z "piątą wodą po kisielu" legendy polskiej muzyki, ale z zespołem, który mimo sędziwego wieku ciągle ma sporo młodzieńczej energii i skład mocny jak jasna cholera. Obecny line-up stać na stworzenie świetnego krążka. Cieszy również fakt, że Mario tak doskonale się wpasował - rok temu nie byłem przekonany co do jego osoby, podczas tegorocznego występu cieszyłem się jak głupi obserwując jego popisy. Cóż, może wtedy był po prostu troszkę "zardzewiały"? Odżył również Dominik, który zawsze był schowany gdzieś z tyłu i sprawiał wrażenie lekko znudzonego. W Inferno uśmiechał się, robił głupie miny, a gdy przez przypadek dostał od Tomka plastikową butelką, to lekko rozbawiony próbował odwdzięczyć mu się lekkim kopniakiem. Idealnym zakończeniem koncertu i jednocześnie swoistym podsumowaniem formy grupy był drugi bis. Turbo nie mało przygotowanego żadnego utworu na tą okoliczność, więc dali publiczności możliwość wyboru. Ktoś krzyknął "Żołnierz fortuny" i kapela po krótkiej chwili potrzebnej na przypomnienie sobie tego kawałka zagrała go w ramach podziękowania za ciepłe przyjęcie. Sprawdzałem: zarówno "jamu", jak i ostatniego utworu nie było na żadnej setliście, co pokazuje tylko, że Turbo przeżywa drugą młodość. Dziadek Hoffmann z kolegami ciągle kopie tyłki jak za starych dobrych lat - aż strach pomyśleć jak dobry będzie nowy krążek...
Setlista:
01. Kometa Halleya 02. Wybieraj sam 03. Szalony Ikar 04. Pozorne życie 05. Już nie z tobą 06. Bramy galaktyk 07. Lęk 08. Słowa pełne słów 09. Ktoś zamienił 10. Smak ciszy 11. Mówili kiedyś 12. Jaki był ten dzień 13. Noc już woła 14. Kawaleria Szatana II ----- 15. Smoke On The Water (Deep Purple cover) 16. Dorosłe dzieci ----- 17. Żołnierz fortuny
|