Finntroll, Tyr - Wrocław


Finntroll, Tyr, Skálmöld
Alibi, Wrocław - 11.09.2013 r.


Tyr to szalenie nudny zespół. Tak przynajmniej sądziłam do środy, 11 września 2013. W swojej pieśniarskiej konwencji okraszonej specyficznym, nieco "lamentującym" wokalem i opartych na walcowatych tempach utworach, Tyr wydawał się cudakiem na tle hiciarskich, skocznych Finntrolli, Korpiklaanich czy Heidevolków. Za każdym razem gdy go widziałam, zastanawiałam się czy na pewno wytrzymam do końca. Zazwyczaj wytrzymywałam, bo na końcu zespół raczył - także transowym i walcowatym - ale jednak charakterystycznym "Hail To The Hammer". Tym razem było inaczej. W środowy wieczór, we wrocławskim Alibi Tyr nie tylko nie zagrał osławionego "młota", ale przede wszystkim postawił na utwory z ostatnich płyt, prezentujących bardziej dynamiczną konwencję. Już samo heavy metalowe podejście Tyra do grania zawsze punktowało (w przeciwieństwie do wyżej wymienionych kapel - które mimo wszystko także bardzo lubię - Tyr nie boi się atrybutów metalu takich jak sola czy riffy), ale tym razem zapunktowało ze zdwojoną siłą. Zespół większą część koncertu grał szybsze utwory, które momentami ocierały się o klasycznie europejską heavy metalową stylistykę, czasami wpadając w gammarayowe harmonie i melodie. Jednocześnie panowie z Wysp Owczych pozostali w folkowej konwencji i barbarzyńskim wizerunku. Siłą Tyra są też melodyjne, bardzo "bardowe" chórki, choć w Alibi gardła muzyków wspierały chórki puszczane z playbacku.

O ile Tyr jest zespołem folkowym bez folkowych instrumentów, o tyle Finntroll udaje, że je ma. Udaje, bo na płytach w większości przypadków lecą one z klawisza, a na koncertach biorą się deus ex machina, czyli zwyczajnie puszczone są z playbacku. Mimo braku pseudoskrzypek, występujący chwilę po Tyrze Finntroll zachwycił szaleńczym "powerem", zwariowanym wizerunkiem i ogromnie pozytywną energią. Wokalista Vreth wystąpił w wojskowej (niestety łudząco przypominającej niemiecką) kurtce i z doczepionymi uszami trolla. Śpiewał do mikrofonu -puderniczki trzymanego w ręce, co dodawało mu jeszcze większej ekspresji. Nachylał się, rzucał, skrzeczał i śpiewał. Scena w Alibi wydawała się za mała dla tego kwintetu, który wręcz wydawał się ją rozsadzać. Na najwyższych obrotach i tempie zespół grał grubo ponad godzinę i co fantastyczne - przez cały czas wtórowała mu nakręcona publika (czy też raczej jej podscenowa część). Oczywiście kulminacja nastąpiła pod koniec występu, wraz z pierwszymi ludowymi dźwiękami zapowiadającymi "klassiker" Finntroll czyli "Trollhammeren". Nagłośnienie dopisało i trolle krzewiące fińskie legendy i wierzenia nawet takiej osobie jak mi - czyli nieznającej dobrze dyskografii - doskonale zaprezentowały przekrój swojej twórczości.

Oba zespoły supportował jeszcze islandzki Skálmöld, którego niestety nie widziałam. Końcówkę koncertu słyszałam stojąc pod klubem. Niestety bardziej zastanawiałam się co czują i dlaczego wściekłość mieszkańcy pobliskiego bloku, niż chłonęłam wikińskie granie.



Autor: Strati

Data dodania: 15.09.2013 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!