"Beauty And The Beat"


"Beauty And The Beat" - Tarja Turunen i Mike Terrana
Hala Orbita, Wrocław - 11.05.2013


11 maja we wrocławskiej Hali Orbita odbył się koncert projektu "Beauty And The Beat". Jest to wspólne przedsięwzięcie, pod którym podpisali się wokalistka Tarja Turunen i perkusista Mike Terrana. Na scenie towarzyszył im Wrocławski Chór Akademicki oraz Orkiestra Akademii Beethovenowskiej z Krakowa. Dyrygował Alan Urbanek z Wrocławia. Jak widać był to bardzo wyjątkowy i niespotykany zestaw. Tarja ze swoim operowym głosem jest stworzona do śpiewania z takim akompaniamentem, ale Terrana znany jest raczej z heavy metalowego szaleństwa. Co prawda w swojej bogatej karierze miał epizod związany z muzyką klasyczną (album "Sinfonica" z 2010 roku), jednak kojarzony jest z ekspresyjnej metalowej młócki.

Zapewne zastanawiacie się o co z tym projektem tak naprawdę chodzi. Przyznam się, iż ja też miałem takie myśli. Tym bardziej, że nie było to coś, co znamy w wykonaniu innych artystów. Nie raz i nie dwa szeroko pojęta muzyka rockowa spotykała się z klasyczną. Znamy też płyty metalowe na których orkiestra to pełnoprawny członek zespołu. Bywały eksperymenty z "doklejaniem" orkiestracji do gotowych numerów. To wszystko już znamy. Jednak "Beauty And The Beat" to całkiem inne spojrzenie na muzykę. Myślę, że najlepiej to wszystko oddadzą słowa samej Tarji Turunen, która w wywiadzie dla naszego serwisu powiedziała:

"Będziecie mieli okazje zobaczyć dwóch muzyków rockowych w zupełnie innym świetle, prezentujących muzykę klasyczna. Muzyka jaka gramy jest piękna i co zostało wielokrotnie powiedziane, muzyka rockowa została zainspirowana muzyka klasyczna, taka jest prawda".

I te dwa zdania należy sobie przyjąć za wyznacznik tego, co działo się na tym koncercie. A jak to wszystko wyglądało w rzeczywistości? Postaram się w jakiś sposób oddać to wszystko, co działo się 11 maja w Orbicie. Przyznam, iż kilka dni przed tą imprezą mocno zastanawiałem się nad tym. W sumie nic mądrego nie wymyśliłem, a to co zobaczyłem i usłyszałem to przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ale po kolei.

Do Hali Orbita dotarliśmy z Anetką (naszą Panią Fotograf) na kilkanaście minut przed planowanym początkiem imprezy. Całkiem sprawnie załatwiliśmy wszelkie formalności i wkroczyliśmy na niezbyt licznie wypełnioną widownię. Tutaj dłuższa chwila oczekiwania, która upłynęła nam na słuchaniu strojącej się orkiestry. Wreszcie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i rozpoczęto przedstawienie. Jako pierwszy na scenie pojawił się Mike Terrana przywitany solidną porcją oklasków i w miarę szybko zainstalował się za swoim sporym zestawem perkusyjnym, który stał z prawej strony sceny. Jeszcze chwila ostatnich przygotowań i wreszcie usłyszeliśmy pierwszy utwór tego koncertu, a był to znany wszystkim motyw z opery "Carmen", którą napisał Georges Bizet.

Tutaj muszę od razu zrobić dosyć istotne spostrzeżenie. Perkusja nie była ot takim mało istotnym dodatkiem, nie robiła też za instrument, który dodawał coś tam w tle. Terrana bębnił z pełną mocą i na swój własny sposób interpretował muzykę graną przez orkiestrę. Po prostu grał to samo co orkiestra, a dokładniej własną muzyczną wizję tematu głównego. Hmm... wiem, że to ciężko jest opisać słowami, ale mniej więcej tak to wyglądało przez cały wieczór.

Po dwóch instrumentalnych utworach Mike opuścił swój zestaw perkusyjny i na scenę wkroczyła Tarja Turunen. To co się działo przez kolejnych kilka minut, jest po prostu nie do opisania. Długotrwała owacja na stojąco wprawiła w niemałe zakłopotanie sympatyczną wokalistkę. Naprawdę było widać wzruszenie i spore zaskoczenie na twarzy Tarji, która lekko łamiącym się głosem podziękowała za tak serdecznie powitanie. Po chwili mogliśmy już słuchać jak wokalistka czaruje swoim głosem. Co by nie mówić, Turunen ze swoimi możliwościami wokalnymi, w tak klasycznym repertuarze sprawdza się idealnie. Muszę przyznać iż byłem pod wielkim wrażeniem z jaką swobodą i lekkością wyśpiewuje kolejne wersy. To po prostu było niesamowite. Tarja zaśpiewała dwie w miarę spokojne kompozycje "Blute Nur" (Bach) i "Zueignung" (Strauss). Z wielką przyjemnością słuchałem anielskiego głosu Turunen, a akompaniament orkiestry dokładał sporo niesamowitego klimatu. Ogólnie tak ten koncert wyglądał do końca - chwila mocniejszego grania gdy Terrana był na scenie i bardzie liryczne momenty ze śpiewającą Tarją. Oczywiście nie brakowało też utworów, które były wykonane wspólnie. Oprócz kompozycji z muzyki klasycznej były również numery rockowe czy jazzowe. Był cover Queen ("You Take My Breath Away"), Nightwish ("Swanheart"), "The Reign" z solowej twórczości wokalistki, czy medley Led Zeppelin. Nie zabrakło też innych niespodzianek, ale o nich jeszcze będzie.

Muszę przyznać, iż przez te ponad 2 godziny koncertu byłem pod wielkim wrażeniem tego wszystkiego. Zaczynając od rozmachu całego widowiska, a kończąc na poszczególnych muzykach. Tarja Turunen była klasą sama dla siebie. Genialny głos, charyzma i serdeczność która od niej promieniowała - to robiło olbrzymie wrażenie. Mike Terrana grający z wielkim wyczuciem, ekspresją i sporym zaangażowaniem. Oczywiście nie mogło zabraknąć momentów, w których robił specyficzne show. Ponadto orkiestra i dyrygent, którzy dosyć aktywnie uczestniczyli w tym projekcie. Widać było, że czerpią sporo frajdy i radości z grania. Większość utworów wykonanych tego dnia były fragmenty kompozycji klasyków takich jak Bach, Bizet, Puccini, Strauss czy Offenbach. Orkiestra i chór pokazały wielką klasę i perfekcję. Fakt, iż większość zagranego materiału nie miała nic wspólnego z muzyką której słucham na co dzień zupełnie mi nie przeszkadzał. Bardzo przyjemnie i ciekawie było posłuchać takich interpretacji i takiego wykonania. Niejednokrotnie łapałem się na tym, że wsłuchiwałem się w samą perkusję i próbowałem sobie ją wyobrazić w akompaniamencie gitar i basu. I muszę przyznać, że momentami udawało mi się to usłyszeć w wyobraźni. Tak jakby to gdzieś wszystko się przenikało i zamieniało. Tutaj właśnie zdałem sobie sprawę z tego o czym mówiła Tarja w wywiadzie.

Oprócz perfekcyjnie wykonywanych kompozycji nie brakowało zabawnych elementów, które oczywiście zostały wcześniej odpowiednio przygotowane. Tutaj w roli głównej wystąpił oczywiście Mike Terrana. A to zaczynał grać coś zupełnie nie "na temat" i po kilku falstartach konieczna była interwencja dyrygenta, który odwracając nuty na statywie perkusisty "pomógł" wreszcie zagrać dobrze. A to znienacka wyskoczył w barokowym przebraniu i kilka minut udawał zupełnie zniedołężniałego muzyka. Była też akcja z chowaniem się wśród śpiewaków z chóru i dopiero Tarja odnalazła zgubę. Tu akurat była dalsza historia z niespodziewanym finałem. Krótkie przekomarzanie się pomiędzy wokalistką i perkusistą, lekkie docinki, które skończyły się sporym wyzwaniem. Terrana coś zaśpiewa, ale pod warunkiem, iż Turunen będzie akompaniowała na... perkusji. Oczywiście tak się stało i Mike brawurowo odśpiewał "Fly Me To The Moon". A Tarja? Dzielnie grała na bębnach i raz nawet pozwoliła sobie na mocniejsze przejście.

Teraz kilka słów o kompozycjach które zrobiły na mnie największe wrażenie. Pierwszą z nich jest "Witch Hunt", a drugą "Swanheart". W tych numerach Tarja po prostu przeszła samą siebie. Genialnie owe utwory zostały zaśpiewane i nie przesadzam tu ani trochę. Coś pięknego. Jednak "michałek" został zaśpiewany na sam koniec, mianowicie "I Walk Alone". Szczerze mówiąc brak mi słów, by to odpowiednio opisać. Po prostu czysty geniusz i wspaniała sprawa. Tarja pokazała w tych (jak i innych) numerach, iż wokalistką jest wybitną. Potrafi zaśpiewać nawet najtrudniejsze partie z dużą swobodą i lekkością, a do tego należy dorzucić spory sceniczny luz i odrobinę zabawy z publiką. Jednak byłbym niesprawiedliwy oddając hołd tylko wokalistce. Brawurowo wykonane "William Tell Overture", "Galop Infernal" czy "Cancan" to wspaniałe popisy Terrany.

Koncert projektu "Beauty And The Beat" to było widowisko jakiego wcześniej nie doświadczyłem. Było dokładnie tak jak Tarja zapowiedziała - muzyka rockowa jest inspirowana muzyką klasyczną. To było słuchać tego dnia niejednokrotnie. Gdzieś to wszystko ma wspólne korzenie i pochodzenie. Siłą rzeczy te dwa muzyczne światy mają punkty styczne. Dobrym tego przykładem była soczysta solówka podczas medleya Led Zeppelin. Główny skrzypek po prostu dał czadu niczym gitarzysta na koncercie. A dodając do tego perkusistę, który zupełnie nie oszczędzał swojego wielkiego zestawu (oczywiście była jazda na dwie stopy), to efekt był piorunujący. Nie da się ukryć, że wszystko to zabrzmiało fantastycznie. Bogate instrumentarium, wspaniały chór i orkiestra, które stworzyły piękną otoczkę dla rockowych artystów, którzy pokazali się z zupełnie innej strony. Jestem przekonany, że nikt tego dnia nie wyszedł z Orbity niezadowolony. Muzyka w tych interpretacjach trafiła do fanów muzyki rockowej i klasycznej. Zresztą wielka owacja na stojąco po zakończeniu ostatniej kompozycji wszystko tłumaczy. Tak długiego fetowania po koncercie nie widziałem jeszcze ani razu.

Hmm... lekko "chaotycznie" wyszła ta relacja. Cóż... nie da się ukryć, iż był to bardzo specyficzny i wyjątkowy koncert. To nie było coś, z czym spotykam się na co dzień. Tradycyjne metalowe imprezy odbieram całkiem inaczej, tam przekaz i emocje są znacznie łatwiejsze do przyjęcia. Trudno tak naprawdę to wszystko opisać słowami. A żeby w pełni to wszystko pojąć, to trzeba tego doświadczyć samemu. Podczas koncertu projektu "Beauty And The Beat" spotkałem się z czymś dla mnie nowym, z czymś czego do końca nie potrafię nazwać. Skupmy się zatem może na tym, co jest jak gdyby myślą przewodnią. W tym miejscu nie wypada mi nic innego jak tylko w 100% zgodzić się z tym co powiedziała Tarja - muzyka rockowa jest zainspirowana klasyczną. Dobitnie o tym się przekonałem w ten majowy wieczór. I nie jest to tylko moja opinia. Naprawdę z czystym sumieniem polecam doświadczyć takiego koncertu. Niezapomniane wrażenia, niesamowite emocje i pełne zadowolenie. Z takimi uczuciami opuszczałem wrocławską Halę Orbita. I co oczywiste - nie tylko ja.

Zdjęcia z tego koncertu znajdują się w naszej Galerii: http://www.behance.net/Anesta



Autor: Piotr "gumbyy" Legieć

Data dodania: 04.06.2013 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!