01. Caducus 02. Blood For Oil 03. Bomb & Fire 04. Black Horizon 05. Chaos 06. Dreams 07. Cross Of Gold 08. East vs. West 09. Nimue 10. Evil Dad 11. Russia
Szczecinianie z Quo Vadis walczą na polskiej scenie metalowej od lat, ale dopiero po ponad dwóch dekadach występów i siedmiu albumach odważyli się wydać materiał opatrzony wyłącznie anglojęzycznymi tekstami. Efektem jest "Infernal Chaos" - heavy/thrash metalowa uczta, pozostawiająca jednak trochę nieprzyjemny posmak.
Muzycznie jest naprawdę świetnie. Panowie brzmią potężniej niż kiedykolwiek, a wśród poszczególnych numerów naprawdę trudno wskazać słabe punkty. Otwierający "Caducus" - chyba najcięższy w całym zestawie, w dodatku wzmocniony niemal black metalowym wokalem - to solidna demonstracja "nowej mocy" Quo Vadis. Singlowy "Blood For Oil" dysponuje podobną siłą rażenia, ale tutaj clou programu stanowi piekielnie chwytliwy refren. Niestety, już te dwa pierwsze numery uwydatniają podstawową wadę albumu - gardłowemu QV, Skayi, niezupełnie po drodze z angielskim.
Lepiej idzie mu wcielanie się w... Muzułmanina. Prosty, acz mocny w swym przekazie "Bomb & Fire" to swoista spowiedź dżihadysty - przebojowy groove i charakterystyczny growl niesamowicie kontrastują z powtarzanym w kółko, stylizowanym na bliskowschodni zaśpiewem "in the name of Allah". Po podniosłym i melodyjnym "Black Horizon" przychodzi kolei na odchodzący od klasycznej "piosenkowej" konstrukcji "Chaos". 7-minutowy, rozbudowany numer pełen ciekawych riffów, wpadających w ucho melodii i zróżnicowanych wokali łączy w sobie wszystko co najlepsze w arsenale Quo Vadis.
Szczecinianie najwyraźniej lubią w swych tekstach poruszać trudne, grząskie tematy. Wspomniany "Bomb & Fire" to jedno, ale jeszcze mocniejszym uderzeniem jest "Evil Dad", inspirowany odrażającą postacią Josefa Fritzla. Kawałek zwraca uwagę też warstwą muzyczną - thrashowe tempo i prosty, ale idealnie pasujący do całości motyw gitarowy uzupełniają być może najlepsze na całym krążku linie wokalne. W zwrotce Skaya brzmi niemal jak Dave Mustaine.
Na "Infernal Chaos" muzycy raz za razem popisują się "nosem" do chwytliwych melodii. Wplatanie zaraźliwych, niemalże skocznych motywów w ciężkie, nieśmiało ocierające się nawet o death metal numery to nie lada sztuka - a oni robią to niemal w każdym kawałku. Sztandarowe przykłady to "Cross of Gold", "East vs. West" i "Dreams". Zwłaszcza ten ostatni - utrzymana w średnim tempie heavy metalowa pieśń o alkoholizmie - mógłby uchodzić za perłę. Mógłby, gdyby nie wyjątkowo kwadratowa angielszczyzna i, o zgrozo, niegramatyczny tekst. Inna sprawa, że mimo zbrodni na języku obcym refren i tak wbija się głęboko w podświadomość i nie pozwala przestać się nucić (!).
Na przekładzie sporo traci też finiszujący album "Russia". Zostawiając już na boku tematykę utworu - dziś marszowy kawałek prowadzony okrzykiem "Wielikaja Rossija!" jest jeszcze bardziej kontrowersyjny niż w chwili wydania - to numer, który zwyczajnie musi być śpiewany po polsku. Angielskie nagranie mimo miażdżącej sekcji i potężnych gitar nie ma połowy mocy polskojęzycznego odpowiednika (z wydanej w 2013 EP'ki "Novem" zawierającej polskie wersje 5 utworów z "Infernal Chaos").
Cholernie szkoda, że album nie składa się głównie z utworów nagranych po polsku, uzupełnionych dwoma-trzema angielskimi tekstami (np. "Bomb & Fire" i "Evil Dad", które wypadły tak dobrze, że nie umiem ich sobie wyobrazić w naszym języku). "Infernal Chaos" to świetny, niesamowicie równy i oryginalnie brzmiący krążek. Wiadoma wada może poważnie zniechęcić wielu potencjalnych słuchaczy.