"Thrashing Damnation Thru Compilation 2" to przegląd naszej sceny thrash metalowej. Dwójeczka w tytule oznacza, iż jest to kolejna kompilacja tego typu. Pierwszej nie miałem okazji przesłuchać, więc nie mam pojęcia jakie zespoły tam się zaprezentowały. Ale nie ma co wracać do tego co było, więc szybciutko przechodzimy do sedna.
11 zespołów i 24 kompozycje to zawartość tej płyty. Hmm... w sumie to nie bardzo wiem jak ugryźć tę recenzję... może po prostu od początku. No to lecimy z tym koksem...
Jako pierwszy prezentuje się gdański Driller. Jest to mój pierwszy kontakt z tym zespołem i od razu zaiskrzyło pomiędzy nami. Dosyć brutalny i lekko prostacki (to zaleta w tym przypadku) thrash metal od razu przypadł mi do gustu. Kawał solidnego grania. Na pewno spory potencja drzemie w tym zespole. Warto poczekać na dużą płytę.
Numer dwa to The No-Mads. Z tym zespołem to jestem akurat na bieżąco od czasów singla "Deranged" z 2005 roku. Co ten zespół się rozwinął to głowa mała. Każda kolejna płyta to spory krok do przodu i dwa nowe numery pokazują, iż No-Madsi nie zwalniają tempa. Muzycznie jest jeszcze gęściej niż na "The Age Of Demise", a i Sylwia wokalnie wskoczyła na wyższy poziom. Brawo! To zdecydowanie najjaśniejsza pozycja tej składanki.
Numer trzy to rzeszowski Striking Beast. Zespół powstał w 2011 roku i stawia pierwsze kroki na naszej scenie. Zespół ten celuje w amerykańską sceną thrashu, mamy tutaj szybkie tempa, pędzące solówki i wrzaskliwy wokal. Ogólne wrażenie - pozytywne. Na pewno warto zapamiętać tę nazwę.
Komutator to tegoroczni debiutanci, którzy wydali własnym sumptem album "Mental Sadism". Utwór "Born To Sin" to całkiem nowoczesny thrash metal, muzycy dosyć sporo kombinują w swoim graniu i wychodzi im to całkiem nieźle. Słychać, że jest pomysł na siebie i dosyć dobre umiejętności poszczególnych muzyków. Drugi numer niestety lekko traci w moim odbiorze poprzez... kibicowskie przyśpiewki. Według mnie to było zupełnie niepotrzebne, bo muzyka ma łączyć, a nie dzielić.
Kolejny tegoroczny debiutant to Rusted Brain, którzy otrzymali możliwość zaprezentowania trzech kompozycji. Fakt, że dwie z nich nie przekraczają trzech minut chyba to tłumaczy. Pędzące gitary, sporo niezłych riffów i niezłe sola. Instrumentalnie jest bardzo dobrze. Jednak jeśli chodzi o wokal to już tak pozytywnie nie mogę się wypowiedzieć. Lekko mnie irytuje to przeciąganie i niby stylizacja na Hetfielda z wiadomego zespołu. Szkoda, bo to trochę psuje odbiór tej muzyki. Potencjał jest spory, tylko wokale do poprawki.
R.O.D. to znana mi muzyka, bo ich debiutancką płytę "Death For All" miałem okazję recenzować. Razor Of Death to old schoolowy thrash zza Wielkiej Wody i mocno osadzony w latach 80-tych. Jest solidna młócka, masywne brzmienie, konkretna rozróba no i zero klonowania. Jak dla mnie to same pozytywy.
Kolejna pozycja to Tester Gier, czyli zespół powstały na gruzach Świniopasa. Przyznaję, że te dwa numery kompletnie mnie nie ruszyły. Słabiutki ten thrash metal, oj słabiutki. Proste riffy, mało mocy i durnowate teksty. W dodatku brzmienie nie powala i całość sporo traci w odsłuchu. Jedyny plusik to zgrabne solo w kawałku "Piwo w żyłach".
O zespole Repulsor nie miałem do tej pory pojęcia, no ale kapela ma w dorobku zaledwie dwie demówki. Na szczęście z tym zespołem wracamy do konkretnego grania. Ponownie wybieramy się za Wielką Wodę i do gęstszego riffowania. Sporo ciekawych zagrywek, w miarę spokojny wokal i kawał surowego mięcha. Jestem zdecydowanie na tak i nazwa Repulsor zostaje zapamiętana.
Raging Death to też znana mi nazwa, gdyż widziałem ich dwukrotnie na żywo i recenzowałem ich pierwsze demo zatytułowane "Pestilent Waste". Na składance zespół prezentuje dwie nowe kompozycje "Raging Death" i "Killing Feast". Niestety powielają one wady z demówki: fatalne brzmienie (chyba nawet jeszcze gorsze) i beznadziejnie nagrany wokal. Coś mi się wydaje, że zespół na szybko i byle jak to nagrywał, żeby tylko było. A to nie tędy droga.
Zespół Menthrass jest mi znany z koncertowych desek. Instrumentalnie całkiem pozytywnie, dosyć ciekawe riffy, pomysły i wykonanie. Do tego momentu jestem jak najbardziej na tak. Niestety sporym cieniem kładzie się strona wokalna. Po prostu odstają od całości i to dosyć mocno... a szkoda, bo potencjał jest naprawdę spory. A i duży plusik ode mnie za orientalny smaczek w "Have Fun!". Uwielbiam takie dodatki.
I pozostał nam zamykający kompilację zespół Rotengeist. To zespół ze sporym stażem, który ma dwie duże płyty w dyskografii. Thrash metal z dosyć nowoczesnym, tłustym brzmieniem i dosyć przeciętnymi wokalami. Instrumentalnie jest dosyć dobrze, świetne riffowanie, niezłe sola i nieźle poskładane kompozycje - słuchać że muzycy mają spore umiejętności. Jednak nad wokalami warto by trochę więcej popracować. Ogólnie jest pozytywnie, ale bez większej rewelacji.
I to tyle jeśli chodzi muzyczną zawartość "Thrashing Damnation Thru Compilation 2". Składanka ta prezentuje nam 11 zespołów z naszej thrash metalowej sceny. Jedne ze sporym stażem i doświadczeniem (The No-Mads, czy Rotengeist), a inne to jeszcze nieopierzone świeżaki. Muszę tutaj pochwalić pomysłodawców tego wydawnictwa, bo to jest niewątpliwie spora szansa dla tych drugich zespołów, żeby pokazać się większej rzeszy odbiorców. Cieszy fakt, że komuś w naszym kraju chce się prezentować to co na naszej scenie się dzieje. A jak widać i słychać naprawdę mamy z czym wychodzić do ludzi. I czasami warto popatrzeć na nasze podwórko i posłuchać naszych kapel. A wszystko w myśl przysłowia " Cudze chwalicie, swego nie znacie ".
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 28.08.2013 ]
|