01. Fra Sotona
02. Feed
03. Let It Burn
04. Invincible
05. Drown
06. Worship
07. Violent
08. Trenches
09. I Admire
10. Through Fire To Salvation
11. Purity



Płyta rybnickiego zespołu Cortege opatrzona tytułem "Anachoreo" to pełnowymiarowy debiut. Kapela istnieje już ładnych parę lat, a po drodze mieli czteroletnią przerwę w działalności. Pod koniec 2012 roku nastąpiła premiera recenzowanej płyty. Z wcześniejszymi demówkami nie miałem styczności, a koncertowo nasze drogi też się nie przecięły. Tym samym materiał zawarty na tej płycie to mój pierwszy kontakt z tym zespołem

Muzyka Cortege to krwisty death metal, ale dosyć specyficzny. Dominują tutaj wolne i średnie tempa, utwory dosyć leniwie się snują i powoli gniotą czaszkę. Oczywiście, nie brakuje też solidnego łomotu i blastów, jednak w skali całej płyty jest to zjawisko dosyć... marginalne. Muzycy stawiają na powolne, lecz bezlitosne pastwienie się nad słuchaczem. Naprawdę nie jest lekko i uczucie "walcowania" jest jak najbardziej na miejscu. Kompozycje pomimo dosyć wolnego grania są nieźle wykombinowane i sporo się w nich dzieje. Nie brakuje zmian tempa, zaskakujących zwolnień i ciekawych patentów, które odkrywamy za którymś z kolei przesłuchaniem.

Utwory są mocno zbite i jest w nich dosyć ciasno, a dokładając do tego wspomniane już wolne tempo, można poczuć się przytłoczonym tą muzyką. Dlatego też pierwsze odsłuchy tego materiału szły mi bardzo ciężko. Jednak przy trzecim podejściu wszystko zaczęło się powoli klarować. Przywykłem do tej ciężkostrawnej stylistyki i przebiłem się przez ścianę dźwięków, która w pierwszej chwili może nawet odrzucić. Na szczśęcie tam w środku znajduje się sporo ciekawych riffów, interesujących rozwiązań kompozycyjnych i po prostu kawał dobrego grania. Materiał jest bardzo jednorodny, poszczególne utwory utrzymują się na dobrym poziomie. Nic tutaj nie odstaje w dół i w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Świetnym przerywnikiem w tym całym "walcowaniu" są dosyć melodyjne solówki, które wnoszą powiew świeżości do tej muzyki.

Napisałem już wcześniej, iż materiał zawarty na płycie "Anachoreo" jest bardzo wyrównany. Kilka kompozycji jednak robi na mnie spore wrażenie, a największe to zdecydowanie kawałek "Trenches". Mega walec, który okrutnie wbija się w czachę. Nieźle wali po łbie "Feed", jak i również "Worship", czy "I Admire". Zresztą tak po prawdzie to w każdym kawałku znajdzie się coś, co przykuwa uwagę. Wszystko dzięki temu, że kompozycje są dosyć ciekawie zaaranżowane i naładowane energią na full. Nie sposób przejść obojętnie obok tej muzyki. To jest naprawdę solidna dawka death metalu na całkiem dobrym poziomie. Słychać, że muzycy sporo już w tym temacie siedzą i tutaj nie ma jakiejś fuszerki. Utwory poskładano z głową i według z góry nakreślonego planu.

Cóż... materiał zawarty na płycie "Anachoreo" na pewno nie jest łatwo przystępny i lekkostrawny. Nad tym krążkiem należy się pochylić i dać mu trochę czasu. Oczywiście jeśli ktoś ma uczulenie na death metal, to tutaj już nic nie pomoże. Ja wielkim fanatykiem takiego grania nie jestem, ale w przypadku zespołu Cortege nie mam problemu z kolejnymi odsłuchami tej płyty. Jest to dosyć złożona muza i dzięki temu przyciągnęła moją uwagę. Dużym plusem też jest to, iż nie ma tutaj bezmyślnego łojenia i napieprzania, byle szybciej. W zamian otrzymujemy sporo finezji i smaku. A, że jest to death metal, to i po łbie dostajemy jak należy. Warto zwrócić uwagę na ten album, bo moim skromnym zdaniem w jakiś sposób wyróżnia się wśród innych, ciasno upakowanych w death metalowej szufladce.

Piotr "gumbyy" Legieć / [ 01.05.2013 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




FRANCA [ KHILJKLK ] 10-05-2013 | 08:50

nowa płyta IMMOLATION ROZPIERDALA!!!!!!!!!!






Cortege
Anachoreo

Let Them Come Productions - 2012 r.




7,5/10



brak recenzji



© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2023 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!