Access Denied to zespół z Trójmiasta, a album zatytułowany "Touch Of Evil" to ich drugie pełnometrażowe wydawnictwo. O pierwszym krążku ("The Memorial") nie mam najmniejszego pojęcia, więc od razu przechodzimy do zawartości recenzowanej płyty.
Na początku podniosłe intro buduje efektowny klimat i od razu moja czujność wzrosła dosyć mocno. Wiadomo, że po takim wstępie należy oczekiwać solidnego ciosu. Tak jest i tym razem, bo po chwili screaming wokalistki (który przeszywa mózg na wylot) brutalnie sprowadza nas na ziemię. Od pierwszych sekund utworu "Messenger Of Death" odbywamy magiczną podróż w czasie, gdyż pachnie tutaj latami 80-tymi. Dosyć staroświeckie brzmienie instrumentów, uboga produkcja i surowy heavy metal. Nie uświadczymy tutaj ani krzty nowoczesności, wszystko brzmi bardzo archaicznie. Co nie oznacza, że źle. Jest to celowy zabieg i pewna koncepcja, w której obraca się ta muzyka.
Utwory są dosyć prosto skomponowane, opierają się na solidnych gitarowych riffach i dosyć oszczędnej pracy perkusji. Nad całością góruje niezły głos Agnieszki Sulich. Wokalistka potrafi zaśpiewać bardzo lirycznie, z dużą dawką emocji ("Touch Of Evil"), jak i konkretnie "ryknąć". Linie wokalne prowadzi z duża różnorodnością i w tym temacie wszystko jest w porządku. Pochwalić należy również sprawną współpracę gitarzystów. Sporo niezłych riffów, udane solówki i panowie Jacek i Mateusz pozostawiają pozytywne wrażenie. Napisałem o oszczędnej perkusji - no tutaj momentami przydałoby się więcej mocy w mocy. Po prostu brakuje chwilami konkretnego uderzenia. Ogólnie jestem zadowolony z tego co słyszę. Nie ma jakiejś fuszerki, utwory poskładano z głową i pomysłem. Wiadomo, że to nie jest super odkrywcza muza, ale swój urok ma.
Cały materiał jest dosyć spójny i jednorodny. Trudno mi wskazać najsłabszy numer, gdyż wszystkie utrzymują dobry, równy poziom. Jednak z wyborem kompozycji, która robi na mnie największe wrażenie nie mam najmniejszych problemów. Mowa tutaj o kawałku "Violence Of Mind". Świetny mięsisty riff, umiejętnie wplecione klawisze i niezła gra perkusji (stopa!). No i ten fragment instrumentalno-solówkowy, który kojarzy mi się z epickimi numerami Iron Maiden. To jest naprawdę kawał świetnego grania. Brawo! Niezły też jest rozpędzony "Secret Place", w którym kapitalną robotę wykonują gitarzyści. W ucho wpadł mi też motoryczny "My Dreams". W sumie w każdym kawałku można usłyszeć jakieś ciekawe patenty, harmonie czy zagrywki.
Czas na podsumowanie. Płyta "Touch Of Evil" nie jest jakimś epokowym wydarzeniem. To raczej solidny, trochę rzemieślniczy heavy metal. Sporo w nim dobrych pomysłów, a wykonanie stoi na wysokim poziomie. Odnoszę wrażenie, że zespół dopiero nabiera wiatru w żagle i kolejne wydawnictwa będą jeszcze ciekawsze. Jak na razie swoją drugą płytą na pewno zwracają na siebie uwagę. Jeśli ktoś lubi drapieżne gitary połączone z kobiecym wokalem, brzmienie lekko trącące myszką, to powinien zapoznać się z muzyką zawartą na tym albumie. Nie gwarantuję, że po przesłuchaniu "Touch Of Evil" wpadnie się w zachwyt, ale sprawdzić warto na pewno.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 18.04.2013 ]
|