Zespół Sacrifer powstał w 2008 roku w Przemyślu. W swojej dyskografii posiada demo zatytułowane "This Is The War" i pełnoprawną płytę "Valhalla Is For Me" którą właśnie się zajmiemy. Jest to mój pierwszy kontakt z tym zespołem, więc to tyle jeśli chodzi o wstęp.
Na płycie "Valhalla Is For Me" znajduje się siedem utworów, które obracają się wokół klasycznie granego heavy metalu. Muzyka zespołu oparta jest na gitarach (solówki! - do których jeszcze wrócimy), bo to one nadają ton na całym albumie. Heavy metal według receptury Sacrifer to właśnie pędzące na złamanie karku gitary, podkręcająca tempo sekcja i ogniste solówki (do nich na pewno jeszcze wrócimy). Prawdziwą oazą spokoju jest tutaj jedynie wokalista Piotrek, gdyż jego linie wokalne są poprowadzone w dosyć umiarkowanych prędkościach. Dzięki temu wrażenie przejażdżki bolidem F1 jest tylko chwilowe.
Dobra, bo już pewno co poniektórzy zastanawiają się o co chodzi z tymi solówkami. Ok, więc jeszcze wrócimy do tego tematu... A serio to panowie gitarzyści Maciej Gawlik i Piotr Winiarski urządzili sobie "ganiankę" ze swoimi solami po całej płycie. 3 solówki w jednym numerze? Nie ma problemu. 4-5? Też można. Tych solówek jest po prostu zatrzęsienie. A co najciekawsze to w zasadzie wszystkie sporo wnoszą do kolejnych numerów i zupełnie nie czuć ich przesytu. Nie mam pojęcia jak to jest możliwe, że w siedmiu utworach wciśnięto ich coś około... 30. Tak: TRZYDZIESTU. Pozamiatane, prawda? Dla mnie to jest absolutne mistrzostwo świata...
Sacrifer to nie tylko opętana jazda z górki na pazurki. Są też spokojniejsze momenty, takie jak numer "Marchine Man" z rozbudowanym fragmentem solówkowym (a jak!). Mamy jeszcze taki lekko rock'n'droll'owy "The Wheels Are Turning". Wyróżniłbym jeszcze mega czadowy "Valhalla Is For Me". Po drodze mamy też niezłe "This Is The War" (co za solo!), otwierający płytę "Deviluation" i tuż po nim "Millenial Brotherhood". Coś jeszcze zostało? Oczywiście jest to zamykający album kawałek zatytułowany "Constructors Of Matt Stars Constellations". Długaśny tytuł, ale doskonale pasuje do tego numeru gdyż... - to muszę opisać w osobnym akapicie.
Zamykająca album kompozycja to prawie jedenastominutowy epicki kolos. Co w tym kawałku się dzieje, to głowa mała. Mamy ultra czadową jazdę, mamy kapitalne zmiany tempa i klimatu. W środku kawałka następuje genialne zwolnienie z solóweczką na... basie (a co!). Gitarzyście zresztą też mają swoje momenty szaleństwa - ten numer po prostu skrzy solówkami. Jestem pod wielkim wrażeniem tej kompozycji. Jak pierwszy raz słuchałem tej płyty, to najnormalniej w świecie szczęka opadła mi do samej ziemi. A "Constructors Of Matt Stars Constellations" przesłuchałem trzy albo cztery razy z rzędu. Panowie - naprawdę wielki SZACUN za ten numer!
Hmm... no to polało się trochę lukru... nic na to nie poradzę. Zespół w zupełności na to zasługuje. Może i "Valhalla Is For Me" ma jakieś tam wady. Jak komuś za słodko, to mogę pomarudzić na nie do końca perfekcyjne brzmienie, albo zbyt małe urozmaicenie linii wokalnych... ale czy to naprawdę jest konieczne? To byłoby raczej szukanie na siłę dziury w całym. Ja wolę skupić się na tym co sprawia mnóstwo przyjemności i najzwyklejszej radochy ze słuchania tak dobrego materiału.
Sacrifer to cholernie niebanalna muza. Po kilku przesłuchaniach płyta tylko zyskuje na jakości. Człowiek zaczyna doceniać te wszystkie gitarowe patenty, czy perkusyjne łamańce. A dodam, że momentami pojawiają się "plamy" klawiszy, które dodatkowo dodają smaku. Naprawdę "Valhalla Is For Me" to kawał świetnie zagranego heavy metalu. Z wyczuciem, z uczuciem i smakiem. Chłopaki, odwalacie kawał znakomitej roboty i kupiliście mnie od pierwszego słuchania. Brawo!
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 17.03.2013 ]
|