Zespół Struggle With God pochodzi ze Słupska i nagraną w 2012 roku EP'ką "Lid Curtain" prezentuje swoją muzykę szerszej publiczności. Na krążku znalazło się pięć kompozycji, a całość trwa trochę ponad pół godziny. Tyle tytułem wstępu i tym samych przechodzimy do sedna sprawy.
Muzyka Struggle With God to solidna mieszanka stoner, sludge i doom metalu. Nazwy takie jak Orange Goblin, czy Cathedral będą tutaj dobrymi drogowskazami. Z tym, że od razu można zauważyć jakby do końca to wszystko jeszcze nie było skrystalizowane. Gdzieś w tym materiale można wyczuć taką lekką niepewność. A raczej jest to pewna różnorodność... no nie do końca potrafię to chyba ubrać w odpowiednie słowa. Po prostu wydaje mi się, iż muzycy cały czas poszukują samych siebie. Co oczywiście nie jest jakimkolwiek zarzutem. Może po prostu tak te pięć utworów razem odbieram. Oczywiście życie pokaże i przy dużej płycie będzie większa skala do porównania.
Pierwsze dwie pozycje to dosyć krótkie numery. Kolejne trzy to już spore kolosy - dwa z nich trwają grubo ponad 9 minut, a trzeci dobija do ośmiu. I właśnie te długaśne kompozycje pokazują "prawdziwego" ducha Struggle With God. To w nich doskonale snuje się opowieść i zespół raczy nas klimatem. Oczywiście jest mrocznie, duszno i czuć wilgotną piwnicą. Nie brakuje nostalgii, melancholii, kurzu, pajęczyn... jest szorstko, nostalgicznie, wręcz psychodelicznie. Na pewno doskonale potraficie to wszystko sobie wyobrazić. Do tego dokładamy cholernie ponure brzmienie, niesamowicie staroświeckie i przybrudzone. W ten sposób zespół idealnie oddaje ducha tej muzyki. Na pewno nie jest to muzyka, której będę słuchał na poprawę nastroju - nie ma po prostu takiej opcji.
O samych kompozycjach nie będę się rozpisywał. Nie widzę potrzeby rozkładania tej muzyki na części pierwsze. Słucham tej EP'ki i wsiąkam w jej klimat, w ten dziwny, depresyjny i mocno pokręcony świat. Co ciekawe im dalej w materiał tym bardziej ta muzyka jest pokręcona. Taki "Ennocturned" w porównaniu do "Lid Curtain" wydaje się całkiem przyjemnym i miłym utworem. Tak już ta EP'ka jest skonstruowana, że odbywamy podróż wraz z SWG coraz głębiej i głębiej... zapadamy się...
Ok, chyba za dużo na dzisiaj już muzyki zawartej na "Lid Curtain". Jak ktoś lubi z lekka pokręcone granie, duszny klimat i małą schizofrenię to polecam uwadze ten zespół. Chłopaki naprawdę są nieźli w tym co robią i warto sobie zapamiętać, że jest taka kapela i serwuje taką muzę. Hmm... nie polecam słuchania SWG jedynie w przypadku sporej depresji.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 19.02.2013 ]
|