Zespół Firestorm powstał w 2009 roku, by w maju 2011 roku wypuścić pierwszy singiel, zatytułowany "World In Conflict". Rok 2012 to płyta "Time Of Pain" nagrana z nowym wokalistą. Tyle tytułem oficjalnego przedstawienia zespołu i od razu przechodzimy do sedna.
Płyta "Time Of Pain" zaczyna się dosyć interesująco. Na samym początku mamy dwa typowe heavy metalowe numery ("Monument Of Pain" i motoryczny "Chasing The Sun"), które dosyć wysoko ustawiają poprzeczkę. Szybko grane riffy, rozpędzona sekcja i człowiek od razu wkręca się w takie granie. Jak to Mistrz Hitchcock stwierdził - na początku musi być trzęsienie ziemi, a później napięcie musi stopniowo narastać. Niestety w przypadku tej płyty tendencja nie została utrzymana. Kolejna kompozycja to dosyć radiowy "Parasite" w którym za mało jest heavy metalu, a za dużo "przebojowości". Kolejny numer to dosyć spokojny i rozbudowany "Anger Within" w którym proporcje muzyczne wracają do normy. Dodatkowym plusikiem jest dosyć zgrabne (szkoda, że tak krótkie) solo. "This Time" również jest utrzymany w wolnym tempie i bardzo dobre pierwsze wrażenie, gdzieś ulatuje. Chyba za dużo dobrego otrzymałem na początku.
Ok, oczywiście nie są to złe numery (pomijam tutaj "Parasite", który do mnie zupełnie nie trafia), ale w porównaniu do tych dwóch pierwszych lekko odstają. Czegoś mi tutaj zdecydowanie brakuje... po prostu wolę Firestorm jak daje czadu, a nie kombinuje z wolniejszym graniem. No trudno, lecimy dalej. Tutaj kolejna niespodzianka, bo mamy utwór instrumentalny. Na szczęście "ItsTrueMetal" (łatwo przeczytać jako "instrumental") jest rzeczywiście true i wracamy do pierwszorzędnego heavy metalu. O to właśnie chodzi, musi być w tym graniu życie, jakaś energia i chociaż odrobina mocy. Chłopaki "szkoda czasu" na spokojne granie... - to oczywiście żarcik, bo to przecież wasza muza i grajcie to co tam w serduchu i na wątrobie macie. A instrumental jest fajnie zaaranżowany, zagrany z pomysłem i fantazją. Na koniec pozostał nam jeden numer (plus jego intro). To wspomniany na wstępie "World In Conflict" - bardzo dobry numer. Nieźle pokombinowany, typowy heavy metalowy kawałek. Co ciekawe zespół wrzucił wersje singlową, która została nagrana z poprzednim wokalistą. Ok, poszczególne kompozycje za nami, to teraz trzeba coś z tego "wyciągnąć". Firestorm nie prezentuje specjalnie oryginalnej muzyki. Typowy heavy metal, a tutaj to chyba nic nowego nie da się już wymyślić. Na pewno na plus trzeba zapisać, że muzycy nie próbują podrabiać bardziej znanych zespołów, tylko grają swoje. Trochę chyba zabrakło pomysłów na więcej dobrego materiału, bo pomijając singlowy numer, to mamy zaledwie ok. 31 minut muzyki. Nawet dodając "World In Conflict" to wychodzi coś koło 37. Też niezbyt dużo. No ale w zasadzie to są detale. Grunt, że chłopaki sprawnie "obrabiają" swoje instrumenty, kapitalne numery też potrafią zmajstrować (jak np. dwa pierwsze), więc potencjał na pewno jest spory. Nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć wytrwałości, sił do wytężonej pracy i wielu świetnych pomysłów przy nowych utworach.
Cieszy mnie niezmiernie (już chyba o tym kiedyś pisałem), że kolejne polskie zespoły wychodzą z salek prób i próbują swych sił nagrywając materiał. Dodatkowo cieszy fakt, że w moje ręce wpada kolejny materiał za który nikt nie musi się wstydzić. Słucham "Time Of Pain" ze sporą przyjemnością i nie ma mowy o jakimś bólu zębów. Wiadomo, że nie zawsze wizja muzyków okrywa się z moimi preferencjami, ale to raczej mój problem. Ogólnie jestem pozytywnie nastawiony i będę w przyszłości sprawdzał co tam w obozie Firestorm słychać.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 16.09.2012 ]
|