01. So Far Away (Intro)
02. Delirium Of The Fallen
03. Insidious
04. Wrapped In Deceitful Dreams
05. Hate Turns Black
06. Sham Piety
07. Cloaked In Wolf Skin
08. This World Is Coming To An End
09. Utmost End Of Pain
10. Poignant Memories
11. Hush Of Night
12. Poisoned Pawn
13. Solar Eclipse (Prelude)
14. Solar Corona
15. Emblem Of Light (Outro)



Odpowiedź na pytanie o receptę na dobrą płytę jest zaskakująco prosta - dobra płyta kończy się tak, że słuchacz nie marzy o niczym innym jak tylko przesłuchać ją od początku. Niestety, w przypadku ostatniego wydawnictwa Nightrage ta recepta zupełnie się nie sprawdza. Dowodzony przez greckiego weterana gitary Mariosa Illiopoulosa szwedzki zespół najnowszą płytę wydał po dwuletniej przerwie - jest to jednocześnie piąty studyjny album w dorobku grupy. Ten ostatni fakt sprawia, że fani i krytycy wysoko postawili poprzeczkę muzykom. A ci ostatni wyraźnie nie sprostali zadaniu.

Płyta złożona z piętnastu kompozycji wydaje się być nieco sztucznie przedłużona przez aż trzy utwory. Są to "So Far Away (intro)", "Emblem Of Light (Outro)" oraz "Solar Eclipse", pełniący rolę niezwykle krótkiego wprowadzenia do zamykającego album "Solar Corona". Gdyby odrzucić wspomniane utwory, "Insidious" stałby się zwyczajną, schematyczną metalową płytą. Obawiam się, że aby uniknąć kompromitacji muzycy napisali właśnie te trzy zupełnie zbędne numery - nie wnosząc nic nowego, przedłużają tylko agonię słuchacza. Pozostałe dwanaście utworów można dość sprawiedliwie podzielić na te nagrane w standardowym składzie Nightrage oraz te wzbogacone o gościnne występy gwiazd. Natężenie tych ostatnich może przyprawić o zawrót głowy. Obok wokalistów: Thomasa Lindberga (ex-Nightrage, Lock Up, At The Gates), Toma S. Englunda (Evergrey) czy Apollo Apathanasio (Firewind), możemy tu usłyszeć solową grę autorstwa Gusa G. (ex-Nightrage, Firewind, Ozzy Osbourne). Biorąc pod uwagę, że dwóch z wyżej wymienionych muzyków należało kiedyś do szwedzkiej supergrupy (kiedy jeszcze tą supergrupą rzeczywiście była), ich obecność na najnowszym albumie odczytuję nie inaczej, jak tylko sposób na urozmaicenie sztampowych kompozycji. Nie dziwi fakt, że warstwa wokalna albumu stworzona została aż przez czterech wokalistów. Domyślny głos zespołu, Antony Hämäläinen, sam z pewnością nie byłby w stanie nagrać aż tak zróżnicowanych partii - jego wokal ze wszystkich tu obecnych wypada zdecydowania najsłabiej.

Na całe szczęście utwory z gośćmi przeplatają się z tymi standardowymi. Gdyby było inaczej ponad połowa tego albumu nie nadawałaby się do przesłuchania. Bez trudu odgadnąć można jakie role spełniają dodatkowi wokaliści. Głos Lindberga dodaje nieco naturalnej agresji kawałkom, zadanie Apathanasio to patetycznie wyeksponowane wstawki, zaś Englund odpowiada za chłodną lekkość utworów, w których się pojawia. Gdybym miał wskazać jakikolwiek utwór na dłużej zapadający w pamięć, wybrałbym tytułowy "Insidious". Nagrany w starym stylu Nightrage (z Lindbergiem w składzie), wypełniony udanymi blastami i kończący się fadem, pozostawia jako takie pozytywne wrażenie. Uznanie należy się też gitarzystom za ciekawe partie rytmiczne w środku tego utworu. Pomimo niewątpliwych zalet, daleko mu do takich klasyków jak "The Tremor" czy "Omen". O ile pierwsza część płyty zapewnia jakąś, choć marnej jakości rozrywkę o tyle druga jest kompletnie nie do przyjęcia, biorąc pod uwagę staż sceniczny i możliwości zespołu. Poszczególne kawałki wypadają bardzo sztampowo, niemal zlewają się ze sobą - w zasadzie różnią się tylko tytułami. Różnice w muzyce są zaledwie kosmetyczne, zamiast odkrywać tu nowe pomysły słyszymy tylko utarte schematy. Być może warto w tym miejscu zwrócić uwagę na dość rozbudowane solo Illiopoulosa w "Utmost End Of Pain" czy wyeksponowany growl Hämäläinena w "Hush Of Night", jednak nie wpływają one diametralnie na pełny obraz płyty.

Jestem zdania, że najświeższe dokonanie Nightrage spotkałoby się z o wiele lepszym przyjęciem przed kilkoma laty. Nawet w gatunku tak hermetycznym jak melodyjny death metal, dokonano na przestrzeni ostatnich lat wielu ciekawych eksperymentów. Najlepszym tego dowodem są ostatnie wydawnictwa takich gwiazd jak In Flames, Soilwork czy Arch Enemy, silniej bądź słabiej związanych obecnie z tą częścią sceny metalowej. Podczas, gdy inne zespoły szukają nowatorskich rozwiązań muzycy Nightrage zabrnęli jakiś czas temu w ślepą uliczkę. Spragnionych poznania prawdziwego potencjału tej grupy odsyłam do jej dwóch pierwszych albumów zaczynając od "Insidious" zwyczajnie odbierzecie sobie na nich ochotę.

Kuba Jaworudzki / [ 16.04.2012 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Nightrage
Insidious

Lifeforce Records - 2011 r.




5/10



brak recenzji



© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2023 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!