W czasie swojej dziesięcioletniej kariery kalifornijski zespół dokonał wielu rzeczy, przede wszystkim zadomowił się na dobre wśród gwiazd rodzimego i światowego metalcore. Podsumowując swoją pierwszą dekadę na scenie i w biznesie muzycznym wydano tę płytę w hołdzie fanom. Od razu muszę zaznaczyć, że "Decas" zdecydowanie odbiega zawartością od regularnych wydawnictw zespołu. Na krążku znalazło się dwanaście kompozycji, w tym trzy premierowe kawałki, cztery covery oraz jeden ponownie nagrany numer z debiutu "Beneath The Encasing Of Ashes", będący tak naprawdę miksturą najlepszych utworów z tego albumu. Na końcu płyty znalazło się miejsce dla czterech starszych hitów As I Lay Dying zremiksowanych przez takich artystów jak Benjamin Weinman czy Big Chocolate.
Pierwszy z premierowych utworów "Paralyzed" to najlepszy przykład mocarnie brzmiącego, iście amerykańskiego metalcore'a. Jedynie refren wydaje się niepokojący, przypomina on dokonania nastoletnich kapel (również zza Oceanu) miotających się między robieniem muzyki na poważnie a nadmiarem emocji (patrz. fałszywy emo core). Następujący po nim "From Shapeless To Breakable" chociaż krótszy, pozostawia o wiele lepsze wrażenie. Jest bardziej agresywny, o złożonej kompozycji, kończąc się tak topornie, jak tylko może wyglądać stos zardzewiałych szyn kolejowych. Ostatni z nowych numerów "Moving Forward" to dość udane małżeństwo czystej agresji i bezkompromisowej refrenowej melodii w hardcore'owym stylu. Tutaj bez wątpienia, to druga natura amerykanów daje o sobie znać, przywodząc na myśl dokonania Hatebreed czy Bridge To Solace.
Teraz czas na kilka słów o coverach, na które padł wybór przy nagrywaniu "Decasa". Thrashowy standard w postaci "War Ensemble" Slayera został dociążony mechanicznymi bębnami, a ponadto podrasowano go brzmieniowo, o ile w ogóle można o czymś takim mówić wspominając o zespole z Bay Area. Niestety najsłabszą stroną tej aranżacji pozostaje wokal, bo przecież nikt nie jest w stanie dorównać tutaj Tomowi Arayi. Co prawda, poprzez wokale Tima Lambesisa kawałek nabrał bardziej deathowego charakteru, ale nie jestem przekonany, czy dobrze to zrobiło akurat temu utworowi. Druga aranżacja to połączone, podobnie jak w oryginale, dwa utwory Judas Priest "Hellion/Electric Eye". Tym razem, na szczęście, obyło się bez większych zmian w porównaniu z wersją Brytyjczyków. Owszem brzmienie jest nieco odświeżone i nie mogło zabraknąć tu również growlu. Miłym dodatkiem do niego jest drugi czysty wokal pozostawiający choć cień wrażenia, że "Electric Eye" to hit heavy metalu. Moim zdaniem najciekawszym coverem jest "Coffe Mug". W oryginale wesoły, punkowy numer grupy Descendents zmieniono tutaj w grindcore'owy pocisk kalibru trzydziestu sekund.
Tyle o coverach. Kolejny numer to mieszanka kawałków z pierwszego albumu As I Lay Dying "Beneath The Encasing Of Ashes" pod takim samym tytułem. Fanom nie trzeba go przedstawiać, zaś niewtajemniczonym podpowiem, że to udana kombinacja hardcore'u i death metalowego Growcu, zakończona dźwięcznym gitarowym outro. Jak wcześniej wspominałem album zamykają cztery remiksy. Osobiście nie jestem zwolennikiem tego typu zabiegów, mają one sens tylko wtedy gdy zespół używa chociaż garści elektroniki w swoich standardowych kompozycjach. Z przykrością stwierdzam, że w przypadku As I Lay Dying amerykański metalcore poddany remiksowi brzmi jak marnej jakości dubstep. Na koniec dodam jedynie, że najbardziej strawny kawałek to "The Blinding Of False Light (Innerparty System Remix)", reszty zwyczajnie nie da się słuchać.
Mając w pamięci, że "Decas" to album kolekcjonerski, nie powinienem zbytnio narzekać na jego zawartość. Mimo to jestem zdania, że prawdziwych fanów grupy bardziej zadowoliłyby niepublikowane dotąd nagrania live czy nawet akustyczne wersje największych hitów. Zamiast tego cztery ostatnie numery to zbrodnia na twórczości grupy. Bez trudu sami znaleźlibyście kilka przynajmniej przykładów, kiedy syntetyzator dobrze współgra z nisko strojoną gitarą - niestety, próżno szukać ich tutaj.
Kuba Jaworudzki / [ 16.01.2012 ]
|