Sons Of Sounds to kapela w której gra... trzech braci i nikt więcej. Na pewno jest to ewenement w światku muzyki heavy metalowej. Dwóch braci w jednym zespole to się zdarza, że wystarczy wspomnieć Sepulturę, czy Arch Enemy. Tutaj mamy trójkę i na tym skład się kończy. Hmm.. coś więcej o samym zespole, czy jego dorobku trudno powiedzieć. Strona internetowa bardzo uboga, w dodatku po niemiecku, a na Metal Archives brak aktualizacji.
W związku z powyższym brakiem historycznych szczegółów zajmujemy się tylko i wyłącznie materiałem poddanym recenzji. "Bound In Sound" to pięcioutworowa EP'ka. Mamy jeden cover, dwa utwory z debiutanckiego albumu "Brutality Of Life" i dwie (jak się domyślam) nowe kompozycje. No to lecimy po kolei. Cover to "Paint It Black" zespołu Rolling Stones. Szczerze mówiąc tak kiepskiego wykonania to się nie spodziewałem. Jak na początek CD do recenzji to bardzo mizerny start. Kompozycja numer dwa to "High Speed Rock&Roller Girl"... i jeśli sobie wyobraziłeś jak może brzmieć tak zatytułowany numer, to przypuszczam, iż dobrze utrafiłeś. Typowo rockowy rock'n'roll. Cieniuteńkie gitary, ledwo słyszalna perkusja i dudniący bas. Wokalnie bardzo przeciętnie - nie ma co się oszukiwać, że wokalista to jakiś nieodkryty talent. Zaśpiewy na modłę Elvisa i dosyć przeciętna barwa głosu.
Pomału zaczynam się zastanawiać "co ja tutaj robię". Na szczęście (?) docieramy do numeru numer 3, który opatrzony jest tytułem "Troublemaker". Zaczyna się rasowym... bluesem, normalnie B.B. King by się nie powstydził. Po chwili odgłos piły mechanicznej i zaczyna się jazda do przodu. Kawałek rozpędzony i utrzymany w konwencji poprzedniego. Wynika z tego, że Sons Of Sounds po prostu taką muzę grają, co potwierdzają dwa kolejne numery. "Are You Ready" i "Brutality Of Life" (najciekawszy z nich wszystkich) to takie same rockendrolle. Jak dla mnie to specjalnie szału nie ma i niezbyt wiele radości sprawia mi słuchanie tej EP'ki. Oczywiście jakiejś tragedii nie ma, chłopaki grają całkiem przyjemną i wpadającą w ucho muzykę. Ja jednak preferują zdecydowanie inne dźwięki.
Hmm... komu poleciłbym zapoznanie się z tym zespołem? Na pewno nie fanom ciężkiego grania. Tutaj jest lekko, łatwo i przyjemnie. Może ktoś kto lubi Volbeat? Niby tutaj jest trochę Elvisa, no ale jednak Duńczycy grają znacznie ciężej (tak!) od Sons Of Sounds. W takim razie pozostają fani hard rocka, czy nawet rocka. Muza zdecydowanie do posłuchania w tle, można się odprężyć. Cóż można jeszcze dopisać? Zakończę hasłem, którym kapela się reklamuje na tej EP'ce: "Trzej bracia - jeden zespół! Zjednoczeni przez krew. Metal i rock'n'roll". I tyle.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 19.11.2011 ]
|