Night Mistress to polski zespół, a płyta zatytułowana "The Back Of Beyond" to ich debiut. Kręcących nosem po tym zdaniu zapraszam do dalszego studiowania tej recenzji, bo chłopaki nagrali niebanalny album. Może to się wydawać trochę dziwne, bo przecież obracamy się w mocno już wyeksploatowanym tradycyjnym heavy metalu. Nie ma tutaj ani nutki ekstremy, nie ma tutaj również cukierkowatego słodzenia. Zaintrygowani? To lecimy.
To jaki jest przepis na dobrą płytę według Night Mistress? 8 kompozycji plus intro i 41 minut muzyki? Nie, to byłoby zbyt proste. Rozebrać na czynniki pierwsze trzy najlepsze płyty wielkich wykonawców i skorzystać z ich patentów? Można, ale to też nie tędy droga. A może po prostu pojechać po tak zwanej bandzie i nagrać płytę jakiej nie powstydziłby się na przykład Iron Maiden. Kolejne pudło. A więc w czym rzecz?
A to właśnie chodzi, że chłopaki z Night Mistress nic a nic nie kombinowali. Napisali te osiem numerów prosto z serducha i nie oglądali się na nikogo. Cholernie trudna to i za razem godna pochwały postawa przy debiutanckim albumie. Czytałem gdzieś w sieci, że demówki (nie słyszałem ich) były bardzo "inspirowane", ale tutaj nie ma o tym mowy. Zdecydowanie jest to Night Mistress i nic poza tym. Oczywiście w gęstwinie heavy metalowych zespołów coś do czegoś zawsze się upodobni, jakieś analogie wytrawny poszukiwacz odnajdzie. Ale jaki to ma sens?
Od pierwszych dźwięków "The Back Of Beyond" ta muzyka przykuwa uwagę. Nie sposób tych heavy metalowych numerów słuchać zajmując się czymś innym. Niebanalne kompozycje, spore urozmaicenie poszczególnych kawałków i zupełny brak nudy. Gitary wycinają rasowe riffy i miodne solówki (!). Perkusja jak potrzeba to i przylutuje na dwie stopki, a bas elegancko dudni i bryka. I teraz to co najczęściej decyduje o całości, czyli wokal. Krzysiek Sokołowski śpiewa w dosyć oczywisty sposób z barwą głosu przypominającą (momentami) wczesnego Sammeta z Edguy. Głos idealnie wpasowany w muzykę, niebanalne linie wokalne i dosyć zaangażowany śpiew. Powiem krótko - na dzisiaj Krzysiek jest dla mnie najciekawszym wokalistą młodego pokolenia w naszym metalowym światku. Bez dwóch zdań.
Night Mistress prezentuje nam utwory utrzymane w ekspresowych tempach (np. "Alder King", czy "Black And Night"), ale nie brakuje wolniejszych momentów ("Leaves Of September", "Back For More"). Jednak nie ma tak łatwo - mamy sporo zmian tempa, zwolnień, łamańców i innych ozdobników. Całość poskładana ze sporym smakiem i wyczuciem. Niewątpliwie dodaje to tej płycie smaku i jakości. Po prostu nie ma mowy o jakimś znużeniu, czy nie daj Boże nudzie. Każdy z utworów posiada swoje charakterystyczne motywy i dosyć szybko wpada w ucho i co najważniejsze bardzo długo pozostaje w głowie. Nie brakuje również instrumentalnych fragmentów, gdy wokalista nie śpiewa i można w pełni docenić kunszt i umiejętności muzyków. O solówkach już pisałem? Pisałem.
To teraz trochę wypadałoby pomarudzić. Hmm... szczerze mówiąc to nawet nie wiem od czego zacząć... dobra, żarty na bok. Tak naprawdę, to ja tutaj nie znajduję jakiejkolwiek słabości. Oczywiście oprócz okładki płyty. Z tego co wyczytałem, to chłopaki nie za wiele mieli do powiedzenia w tym temacie i zagraniczna (nasi "wydawcy" przysnęli z takim materiałem?) wytwórnia "wymusiła" taki obrazek. Dobrali super, ale tylko do nazwy zespołu, bo do muzyki to niezbyt. Taka "panienka" to pasowałaby do jakiegoś gotyckiego smęcenia. Jeśli chodzi o muzykę, to ja nie będę na siłę szukał niedoskonałości. Bo i po co? Ja wiem, że wiele osób lubi sobie ponarzekać dla samego narzekania (ot taka nasza narodowa przypadłość) i jak później trzeba pochwalić, to jest z tym problem.
Jeszcze jakieś słówko o brzmieniu. Z tym często jest problem jeśli chodzi o nasze zespoły. Płyta "The Back Of Beyond" ma bardzo heavy metalowy sound i w zupełności mi on odpowiada. Brzmi to troszkę jak ostatnia płyta Wolf ("Legions Of Bastards"), a to wniosek, iż producent odwalił kawał dobrej roboty. Moimi "michałkami" z tej płyty są kompozycje: "Alder King" ze świetnymi refrenami i "Black And Night". Wyróżniłbym jeszcze "Children Of Fire" i niezwykle przebojowy "City Of Stone". Jest jeszcze lekko orientalny "40" z takim lekko niepokojącym klimatem.
Hmm... lekko już się rozpisałem, więc pomału trzeba to wszystko podsumować. "The Back Of Beyond" to bardzo dobry album, niebanalny w treści i przykuwający uwagę. Nie sposób przejść obojętnie obok tego grania. Jak dla mnie to jedna z lepszych płyt w tym roku jeśli chodzi o tradycyjny heavy metal. Przesadzam? Nie. Posłuchajcie tej płyty koniecznie i sami sprawdźcie. Jak ktoś ma heavy metalowe serducho, to będzie kupiony od razu. Powiem szczerze i lekko przekornie, że trochę współczuję chłopakom z Night Mistress, że nagrali tak dobrą płytę na swój debiut. Przy kolejnym albumie mają poprzeczkę zawieszoną dosyć wysoko i wszyscy będą rozliczali zespół bardzo skrupulatnie. Ale nie wybiegajmy w przyszłość, cieszmy się i radujmy tym co mamy na "The Back Of Beyond". A tu jest zacnie i dzieją się wielkie rzeczy...
ps. płytę można nabyć bezpośrednio od zespołu - kontakt: nightmistressband@gmail.com
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 29.10.2011 ]
|