Zalewa nas ostatnio cała masa płyt power metalowych, praktycznie w każdym państwie znajdziemy kilka interesujących kapel. Każdy fan tego gatunku doskonale wie, że zespoły z różnych części świata spoglądają na temat grania power metalu bardzo różnie. Niemcy stawiają raczej na melodyjność i chwytliwość swoich kompozycji, Włosi wprowadzają do metalu elementy symfoniczne, a Amerykanie... oprócz melodii stawiają na szybkość i ciężkość utworów. Tak też jest w przypadku Destiny's End. Może w Polsce grupa nie jest jeszcze zbyt dobrze znana, ludzie którzy są w temacie wiedzą, że wydała już jedną płytę "Breathe Deep The Dark". Wszystkim tym, którzy muzyki Destiny's End jeszcze nie słyszeli, polecam zapoznanie się z nowym materiałem, ponieważ na wokalach udziela się w tej amerykańskiej grupie nie kto inny jak James Rivera - wokalista legendarnej już grupy Helstar.
Jak wyżej pisałem Destiny's End gra power metal "po amerykańsku". James i spółka pokazali, że potrafią sprawnie zagrać power metal już na debiutanckiej płycie. Teraz grupa znacznie rozwinęła skrzydła, słychać że okres po wydaniu "Breathe Deep The Dark" muzycy mocno przepracowali. Utwory, które znalazły się na "Transtion" są zdecydowanie lepsze, ciekawsze. Co ważne, zdarzają się również ciekawe zwolnienia, kiedy słyszymy tylko akustyczne gitary i wokal Jamesa. Takie przerywniki mocno podnoszą jakość całego albumu, czasami mniej doświadczone zespoły grające cięższą odmianę power metalu, grają szybko, agresywnie, ale po kilku utworach muzyka nudzi słuchacza, który nie ma ochoty zagłębiać się w resztę kompozycji. Tego w muzyce Destiny's End nie spotkacie, utwory są bardzo dobrze zaaranżowane, jest miejsce na solowe popisy, wspomniane gitary akustyczne, dobry riff i niezłą melodię, ale nie zabraknie również szybkiego metalowego łojenia. Muzycy przyznają się, że duże piętno wywarła na nich muzyka Iron Maiden, rzeczywiście słychać w niektórych utworach wpływy tego legendarnego zespołu, lecz wydaje mi się, że jest jeszcze jeden zespół, który wypłynął znacznie na muzykę Destiny's End to... Running Wild, może na pierwszy rzut oka nie widać dużych podobieństw, jednak kiedy przesłuchamy się szczególnie partiom gitar, możemy usłyszeć drobne podobieństwa. Trzeba dodać jeszcze, że krążek ma znakomite brzmienie. Miłośnicy power metalu, który zawiera w sobie kilka "smaczków" powinni być zadowoleni.
Krzysiek / [ 22.09.2003 ]
|