"Touched By The Crimson King" był z pewnością jednym z najbardziej oczekiwanych krążków na metalowej scenie w 2005 roku. Świetny, wydany 5 lat temu debiut pokazał światu nową jakość w muzyce. Pokazał świetne połączenie agresywnych, thrashowych patentów Iced Earth z klimatem rodem z płyt Blind Guardian. Wydawało się, że liderzy dwóch tak zasłużonych dla metalu zespołów nie mogą zrobić płyty słabej... i tak też się stało. Debiut "Demons & Wizards" zaostrzył tylko apetyty. Długo musieliśmy czekać na jego następcę. Wreszcie jest i powiem Wam na wstępie, tak pięknego digipacka nie trzymałem w rękach od lat. Nie o wydaniach tu jednak przyszło nam rozprawiać.
Słuchając nowego krążka Demons & Wizards zawsze zadawałem sobie proste pytanie. Czego tym razem w tej muzyce jest więcej? Iced Earth czy Blind Guardian? Z jednej strony Jon Schaffer zabrał się za solidne łojenie i wydobywa z siebie riffy godne lepszych numerów amerykańskiej formacji. Żeby daleko nie szukać, z łatwością można wskazać tutaj podobieństwo do tego, co znalazło się na "Horror Show". Z drugiej jednak strony, Hansi przemycił na "dwójkę" sporo balladowych momentów, w których wokalista ten sprawdza się przecież niesamowicie. Dodatkowo sporo tutaj klimatu, z którego Bardowie już nieraz zasłynęli. Oczywiście nie zabrakło chórów, które podbijają całą atmosferę. Bardzo ładnie widać te połączenie w piątym na płycie "The Gunslinger". Wolny, akustyczny, chciałoby się powiedzieć klimatyczny wstęp, potem chwila przerwy, kanonada perkusji i Schaffer serwuje nam riff, który spokojnie mógłby pójść na jakąś poprzednią płytę Iced Earth. Tak jest przez cały krążek, raz górę bierze Schaffer i wychodzą mocniejsze momenty, innym razem słychać, że to pomysły Kürscha. Płyta staje się przez to dość zróżnicowana. Każdy kawałek zawiera w sobie jakieś niespodzianki. Słucha się tego na początku może trochę trudno, potem jednak jest już świetnie.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na wolne momenty, bo o te spora grupa słuchaczy się za przeproszeniem przypieprza. Rzeczywiście jest tego sporo, ale tak jak napisałem wcześniej, sporo też dobrego, metalowego riffu, którego dla większości nie było w ostatnim Iced Earth. Włączcie sobie taki "Dorian". Toż to Schaffer w naprawdę świetniej formie! Nie ma się co czepiać. Inna sprawa, że ballady wypadają naprawdę świetnie. Nie od dziś wiadomo, że Kürsch potrafi takie rzeczy śpiewać, a Schaffer pisać. Wniosek chyba nasuwa się sam.
Wydanie, które posiadam zawiera jeszcze drugi, bonusowy dysk. Postanowiłem sobie jednak darować opis tego krążka. Powiem tylko tyle, że naprawdę warto dać troszkę więcej "złociszy" i cieszyć się pięknym wydaniem, dwiema płytkami i... lepszą okładką. Ta w wersji podstawowej niestety najlepsza nie jest.
"Touched By The Crimson King" wywołało trochę kontrowersji. Ja po pierwszych przesłuchaniach też na kolanach nie byłem, teraz jestem już jednak kupiony w 100%. Wiedziałem, że tej muzyce trzeba dać trochę czasu. Jak się zatem ma do debiutu zapytacie? Głupia sprawa, ale nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Raz twierdzę, że to "jedynka" jest lepsza, innym razem stawiam na "Karmazynowego Króla". A może po prostu obie płyty są świetne i nie oceniajmy, która lepsza, która gorsza? Chyba coś w tym jest.
Krzysiek / [ 06.09.2005 ]
! Kup Płytę !
www.metalmaniak.pl
|