Deratus..? Dexafus..? Vexatus! Tak, Vexatus - to ponoć nowa jakość na polskiej scenie muzycznej, prosto ze światowej stolicy chrześcijaństwa - Torunia. Chociaż... zaraz, zaraz. Jaka nowa jakość? Ja to skądś znam. Te riffy, to brzmienie, te wokale - toż to jakiś plagiat! Tak się gra przecież już od wieków. No tak, grało się wieki temu i to nie w Polsce, więc powiedzmy, że można być spokojnym. Vexatus wypuścił pod koniec ubiegłego roku swój debiutancki krążek i z miejsca kilka osób okrzyknęło go objawieniem. Jak jest faktycznie? O tym za chwilę...
Ten dziwny twór z dziwną nazwą i dziwnym logo, które nie wiadomo jak czytać, to drugie wcielenie black metalowego Kalot Enbolot, pieszczotliwie zwanego Kaszalotem. Praktycznie ten sam skład, tylko w wersji rozszerzonej - to tak tytułem wstępu. Vexatus wysmażył nam gorące danie, trochę co prawda przypalone, śmierdzące dymem i siarą, które jednak połyka się bez żadnego skrzywienia i bez popitki. No a cóż to za muzyka? Niemiłosiernie chwytliwy death metal na skandynawską nutę z dodatkiem przypraw z innych rejonów Europy i świata. Rzec by można, że to swoiste novum, powiew świeżości i odskocznia od mega brutalnych hord, których plagę mamy w naszym grajdole. Nie żeby Vexatus nie był brutalny, co to to nie. Panowie łoją aż miło, ale upodobali sobie starą szkołę, o której dziś już się trochę zapomina. Debiutancki album "Tortura" to materiał przeznaczony dla wszystkich, którzy twórczość Entombed, Grave czy holenderskiego Asphyx cenią sobie najwyżej. Na krążku mamy wszystko, co w staroszkolnym death metalu najlepsze. Mamy i paskudne, rzężące (ale nie nieczytelne), przybrudzone brzmienie gitar, dużo średnich temp, bez nachalnego pędzenia w opętańczych szybkościach i trochę ponurego klimatu.
Krążek torturuje nas przez przeszło trzy kwadranse, po czym ma się ochotę na więcej, a po kilku przesłuchaniach odkrywamy w sobie skłonności masochistyczne. Dziesięć spójnych tak muzycznie, jak i tematycznie (teksty, okładka, grafiki) kawałków ucieka dość szybko, ale wszystkie zdają się być maksymalnie wyeksploatowane i wyciśnięte do ostatniej nuty. Co prawda za dużo poeksperymentować w tej estetyce nie można, bo z założenia jest trochę ascetyczna i oszczędna w środkach wyrazu, ale i tak bogactwo smaczków jest znaczne. Sporo tu zabawy z wokalem, różne stylistyki używania otworu paszczowego, począwszy od głębokiego growlu, przez wrzaski, po szept i deklamacje. Sporo też zmian tempa, dużo walcowatych zwolnień, sporo przyspieszeń, choć jak wspomniałem wcześniej, przez większość czasu utrzymuje się średnio-szybkie tempo. W kwestii gitarowej dzieje się najwięcej, tak w riffach jak i w solówkach, ale co ważne, solówki to nie zajeżdżanie do oporu wajchy i świdrujące wiertarki, ale wysublimowane, jeśli tak można powiedzieć, przemyślane zagrywki często z dużą dawką ponurych melodii. No po prostu miód na uszy.
Nie wiem dokąd Vexatus dojdzie za czas jakiś, choć powinien zajść bardzo daleko patrząc na ze wszech stron płynące hymny pochwalne pod ich adresem, ale ktoś już teraz powinien wziąć się ostro za promocję i wypchnąć zespół poza granice naszego kraju, bo tam wróżę im dużą popularność - nie w naszym zaścianku. "Tortura" to prawdopodobnie jeden z najlepszych debiutów w polskim metalu ostatnich kilku lat i jeden z najlepszych albumów death metalowych ostatnich kilku lat, takich rzeczy po prostu nie można nie znać.
Atrej / [ 20.03.2011 ]
|