No i mamy kolejny powrót! Wzrastająca koniunktura na thrash, poparta kapitalnymi albumami takich wyjadaczy jak Exodus czy Death Angel sprawiła, że ostatnimi czasy stare zasłużone kapele jedna po drugiej zaczęły się odradzać jak feniks z popiołów. Swoją działalność wznowili także Kanadyjczycy z Sacrifice. Panowie reaktywowali się po kilkunastu latach, co nie będę ukrywał, wzbudziło mój niekłamany entuzjazm. W 2006 roku ekipa Roba Urbinatiego przypomniała o sobie fanom, wypuszczając kompilacje "198666", zawierającą największe killery zespołu. Ja jednak cały czas czekałem na nowy materiał. Do moich uszu docierały informacje, że panowie siedzą w Rouge Valley Studio w Toronto. Wreszcie w listopadzie 2009 roku światło dzienne ujrzało nowe dziecko Kanadyjczyków - "The Ones I Condemn".
Niestety prawda jest taka, że tego albumu nie można dostać w żadnym "normalnym" sklepie muzycznym w Polsce. Na szczęście jest internet... Krążek dotarł do mnie ze Stanów... Trochę wiec się na niego naczekałem. Dobra... Zacznijmy od oprawy graficznej... Obrazek przedstawia kobietę z rogami przyozdobioną tajemniczymi malowidłami (tzw. bodypainting). Całość wygląda bardzo efektownie i wszystko byłoby cacy gdyby... No właśnie... Mieliście w rękach najnowszy album Believera? Ja rozumiem, że panowie są bliskimi przyjaciółmi, ale tak jawne zżynanie od siebie pomysłów na okładki to już lekka przesada. Jak wygląda album od strony czysto muzycznej? No cóż, jeśli ktoś spodziewał się jakiś rewolucji u Kanadyjczyków, srodze się zawiódł. Rob i spółka dalej łoją swój thrash\death metal, obracając się w tej samej stylistyce co dawniej. Inaczej mówiąc "The Ones I Condemn" mógłby zostać wydany zarówno tuż po "Apocalypse Inside", jak i po "Soldiers Of Misfortune". Na krążku znajduje się 11 kompozycji, z czego dwie ostatnie to odświeżone klasyki z pierwszych dwóch albumów. Odpalamy! Zaczynamy od "We Will Prevail", które można w zasadzie uznać za intro. Podobny pomysł panowie zastosowali już na poprzedniej płycie. Zaraz potem Kanadyjczycy serwują utwór tytułowy. Świetne riffy, Rob drący się do mikrofonu i bardzo fajne zwolnienie gdzieś w połowie utworu... No, no jest dobrze, a nawet bardzo... Równie pozytywne wrażenie robi "Give Me Justice" z wolnymi zwrotkami i świetnymi szybkimi refrenami. Bardzo podoba mi się tu także solówka. Następny "The Great Wall" to również bardzo udany numer. Zaczyna się dosyć monumentalnie, by potem przemienić się w pędząca z prędkością światła młóckę. Tekst, jak można się domyślać opowiada o budowie Wielkiego Muru w Chinach. Moim ulubionym utworem jest jednak "Hiroshima". Ufff no panowie dali tutaj do pieca. Prosty i toporny, ale świetny i szybki numer po prostu urywa łeb. Jestem pozamiatany. Niewiele ustępuje mu "Devil's Martyr". Panowie zaprosili tutaj dwóch gości - Deava Hewsona, (udziela się na wokalu) i Jeda Simona (Front Line Assembly, Strapping Young Lad, Zimmers Hole, TENET), który wyciął całkiem zgrabna solówkę. Płytę kończy "Desolation Alive", który rozpoczyna się świetnym klimatycznym intro, potem dosyć powoli się rozpędza, by na końcu ponownie zwolnić. Panowie serwują nam tu 3 wyśmienite sola. Bonusy? No cóż, można je potraktować jako ciekawostkę, chociaż taki "Burned At The Stake" po nowoczesnym miksie naprawdę zyskał w moich oczach...
Trzeba to wszystko jakoś podsumować.... Sacrifice wypuściło płytę, która nie rożni się stylistycznie od swoich poprzedniczek. Jest to naprawdę bardzo dobry materiał, moim zdaniem ustępuje tylko opus magnum ekipy z Toronto - "Soldiers Of Misfortune". Naprawdę warto posłuchać tego krążka.
Venom / [ 18.09.2010 ]
|