Dziwna sprawa, Crematory ni z tego ni owego postanowili dać sobie spokój z graniem, po wydaniu świetnej "Believe" (dla mnie chyba najlepszy album w historii grupy) zagrali pożegnalny koncert (który ukazał się na "Remind") i zniknęli ze sceny. Zespół podobno nie widział się w przyszłości, nie miał pomysłów na dalszą działalność, wreszcie... podobno przyszedł czas na życie rodzinne. Minęły jednak trzy lata i gruchnęła wieść, że oto Niemcy wracają. Dziwi mnie fakt, że akurat wtedy kiedy Katrin (klawisze) i Markus (perkusja) spodziewali się dziecka. Mało tego musieli przesunąć sesję nagraniową płyty przez ten fakt. Dziwne to wszystko choć nie posądzam Niemców o marketing. Wszak powrotów, lepszych lub gorszych mieliśmy bez liku... nie bez znaczenia dla mnie pozostawał również fakt, że Crematory bardzo lubię.
"Revolution" nie przynosi żadnych większych rewolucji. Dalej Crematory gra to co grało, to czym zasłynęli. Ciężkie growlowane wokale wymieszane ze słodkimi, czystymi w melodyjnych i nośnych refrenach. Nad wszystkim rządzi klawisz i niezłe motoryczne, dynamiczne riffy. Każdy numer to potencjalny hit. Każdy zbudowany na podobnych patentach ale cieszy. Taka muzyka może nie jest czymś wyjątkowym na scenie ale słucha się tego przyjemnie a przecież o to w tym wszystkim chodzi. "Revolution" można uznać za starszą siostrę "Believe". Zespół nie zamierzał kombinować i poszedł tą samą drogą co poprzednio, nie obyło się jednak od drobnych zmian. Niestety drobne ale słyszalne trochę kłują uszy. Już przy pierwszym singlu zatytułowanym "Greed" jakoś niezbyt pasowało mi brzmienie, liczyłem, że to tylko taki zabieg z singloym kawałkiem. Niestety po przesłuchaniu "Revolution" stwierdzam, że muzycy mocno przekombinowali z nowymi zabawkami. Brzmienie płyty choć świetne zabarwione jest elektroniką i samplami. Crematory od zawsze było kapelą, która nie stroniła od tego typu zabawek, zawsze jednak robiła to z wyczuciem. Mało osób o tym wspomina ale gitary brzmią tutaj jakby zbyt bardzo industrialnie. Nie ma tego walnięcia po gębie, jeżeli już rozpatrujemy "Revolution" jako starszą siostrę "Believe" to tam właśnie mieliśmy piękną ścianę gitar, miejscami ocierającą się o death metal. Tutaj niestety bieda. Produkcja obu płyt jest podobna, wszystko jest krystalicznie czyste, brakuje mi tylko w tej muzyce tej energii wydobywanej z wioseł, tak muzyka na "Revolution" straciła znaczną część swojej siły.
No ale nie będę marudził, płytki da się słuchać, do tego brzmienia da się przyzwyczaić ale dalej będę trzymał swoje zdanie, że niektóre efekty bym wywalił. Samym numerom już zarzucić nic nie mogę. Singlowe "Greed" oraz "Revolution" wejdą do Waszych umysłów już po pierwszym przesłuchaniu, podobnie jak "Reign Of Fear", "Angel Of Fate" czy piękna ballada na zakończenie "Farewell Letter". Crematory nie straciło pomysłów na nowe, nośne kawałki. Liczę, że w przyszłości będzie podobnie.
Kilka słów na podsumowanie. "Revolution" to niezła płyta, mimo swoich słabszych stron jest krążkiem, który na pewno zadowoli fanów takiego grania. Ja zawsze wypatrywałem nowej płytki Niemców i teraz jestem zadowolony choć zrobiłbym porządki w tej muzyce. Liczę, że Crematory zachowa chęć do dobrego i mocnego lutowania nie porzucając przy tym melodii i chwytliwości. Liczę, że posłuchają jak to zrobili na "Believe" i pokażą na co ich stać. "Revolution" to krok w tył w porównaniu z poprzedniczką, jestem pewien, że stać ich na więcej.
Krzysiek / [ 10.12.2004 ]
|