Lewy, prawy, lewy... i nawet Pudzian leży na deskach. Tak tak proszę ja kogo, trzy szybkie ciosy w postaci drugiej EP'ki warszawskiej "piły wojennej" to smakowita porcja energetycznego, agresywnego i szybkiego thrashowego łojenia. Materiał całkiem świeży, jeszcze ciepły i pachnący siarką. Warszawiacy grają od 2008 roku i wychodzi im to co raz lepiej, a do tego na żywo rozpętują prawdziwą wojnę, o czym miałem okazję przekonać się osobiście.
Trzy kawałki zawarte na krążku nie pozostawiają złudzeń co do tego, jaki cel obrali sobie chłopcy ze stolicy. Patrząc na tytuły kawałków, wychwytując poszczególne fragmenty tekstu i zerkając na okładki wiadomo, że War-Saw chce spalić, zgnieść, spalić, zgnieść i nie zostawić kamienia na kamieniu. Duży ciężar w masywnym brzmieniu, dużo jadu w riffach i wokalu, który kąsa, gryzie i pluje w twarz. Wszystkie kawałki są nastawione na energię, siłę przekazu i bezkompromisowość. Wszystkie jak najbardziej udane, pełne pomysłów, dobrze zaplanowane i przemyślane. Zdecydowanym moim faworytem jest drugi z kolei "Created To Kill". Jedyny mankament to użycie wysokich kobiecych wokali w "City Of Death". Ma to owszem swój urok, ale jednak jest to muzyka zbyt agresywna na eksperymentowanie z gotyckimi zaśpiewami, ale to kwestia indywidualnych upodobań.
Brzmienie mocno zbasowane zdaje się momentami pełzać gdzieś u moich stóp, ale mimo dudnienia nie ma problemu z czytelnością i przejrzystością. Zarówno gitarowe riffy, sola jak i partie bębnów są dobrze uwypuklone, a niestety często zdarza się, że centralki zlewają się z basem, jeśli za dużo się go dorzuci do pieca. Wszystko w jak najlepszym porządku, więc nie ma nad czym postękać.
Mimo, że zespół gra ledwie dwa lata, a na swoim koncie ma dwa krótkie materiały, wiadomo, że (jeśli czegoś nie spieprzą) to będą mocni. Ba, już teraz są. Gratuluję dobrze wykonanej roboty, pomysłów i zapału, a także pomysłu na dobrą, nieszablonową nazwę.
Atrej / [ 17.06.2010 ]
|