01. Of Doubt and Fears
02. Grown for Doom
03. Bricks Against Porcelain Dolls
04. Don't Wake the Sleeping Dog
05. Hell Low
06. It Is Cold Without Shoes
07. Maybe Yesterday
08. Sweet Six Feet
09. My Addiction



Mely to zespół w Polsce zdecydowanie niszowy. Nie pisze się o nim, nie rozmawia na forach, cholernie ciężko jest dopaść u nas jakikolwiek krążek, a o zobaczeniu Austriaków nad Wisłą możemy tylko pomarzyć. No i co z tego? - może ktoś zapytać - są setki tysięcy kapel nieznanych szerszemu gronu polskich odbiorców i nikt nie robi z tego większej tragedii... Wypadałoby się z tym zgodzić, a jednak jest jedno "ale". Niewiele z tych zespołów tak naprawdę na poznanie zasługuje, a jeszcze mniej potrafi grać TAKĄ muzykę jak panowie z Mely.

Już podczas premiery poprzedniego krążka wiedziałem, że rodzi się coś specjalnego. Muzyczny twór dokładnie odpowiadający moim preferencjom. Swoista hybryda kilku ulubionych kapel, zaklęta w jednym, srebrnym krążku. I o ile wówczas, nie był to twór pozbawiony wad, o tyle tym razem - Mely niebezpiecznie zbliżyli się do perfekcji.

Nie sposób dokładnie oddać w słowach ducha muzyki zawartej na "Portrait of a Porcelain Doll", a jednak pokuszę się o stwierdzenie, iż jest to zgrabne połączenie melodyki Green Carnation, anathemowskiej atmosfery oraz struktur, które niektórym kojarzyć się mogą z Toolem. Wszystko to doprawiono nieco doomowym ciężarem i, dla kontrastu, typowo rockowym pazurem. Całość utrzymana jest raczej w wolnych i średnich tempach, więc wielbiciele opętańczych blastów i napierdalania dla szatana, niech lepiej znajdą sobie inny obiekt zainteresowań. Cała reszta może śmiało spróbować.

Mnie z emocjonalnych zawiasów wyrwał już pierwszy kopniak w postaci "Of Doubts and Fears". Spokojny początek, oprawiony doskonałym głosem wokalisty, później lekkie dociążenie, nisko strojone gitary i energetyczny refren. Poezja. I tak będzie już do samego końca. Tutaj piękne, melancholijne fragmenty ("My Addiction") doskonale współgrają z zadziornymi, niesztampowymi refrenami ("Is it cold without Shoes") i nieco ostrzejszymi partiami instrumentalno - wokalnymi ("Maybe Yesterday"). Nie ma w tym jednak ani krzty sztuczności - jak to często bywa w przypadku innych zespołów, kiedy to odnosi się wrażenie doklejania niektórych elementów na siłę. Tutaj wszystko jest przemyślane i umieszczone dokładnie tam gdzie być powinno. I nawet fragmenty przywodzące na myśl grunge ("Don't Wake the Sleeping Dog"), nie wydają się być czymś nie na miejscu.

Uwielbiam takie płyty. Płyty przepełnione emocjami. Emocjami, które leją się z głośników na głowę słuchacza i pozostają w niej bardzo, bardzo długo. Płyty, których atmosfera i klimat bezlitośnie zasysa go, nie pozwalając odetchnąć choćby na chwilę. I wreszcie płyty, na których nie liczy się perfekcja wykonania czy wymuskana produkcja - prawdziwa sztuka powinna być ponad tym. Prawdziwa sztuka trafia nie w uszy, a w serce. Moje od jakiegoś czasu należy do Mely.

Krwawisz / [ 29.10.2009 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Raul [ ] 06-11-2009 | 10:54

No tak, slychac ze chlopaki lubia Green Carnation ;) probki na myspace nawet nawet, Hell Low ma straszny refren ;)






Mely
Portrait Of A Porcelain Doll

Silverwolf Productions - 2009 r.




9/10



brak recenzji



© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2023 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!