Kto się spodziewał, że nowa płyta My Dying Bride będzie w jakikolwiek sposób zaskakująca? Nikt? No i mieliście rację.
Z "wielkiej trójki death/doomu" właśnie My Dying Bride jest zespołem najbardziej konsekwentnym stylistycznie. Podczas gdy muzyka Anathemy i Paradise Lost zmieniła się radykalnie (tych pierwszych chyba na stałe, drudzy ostatnio w pewnym stopniu wracają do korzeni), w przypadku naszych bohaterów mieliśmy do czynienia (poza jednorazowym wyskokiem na płycie "34.788%... Complete") z dużą wiernością wybranej drodze artystycznej.
Na "For Lies I Sire" mamy do czynienia wręcz z pewnym powrotem do przeszłości - ale bynajmniej nie jest to zarzut, bo jest to powrót do tego, co w przeszłości był najlepsze. Ku zadowoleniu wielu starych fanów w instrumentarium grupy ponownie pojawiły się skrzypce, których dźwięk był jednym z najbardziej charakterystycznych elementów brzmienia pierwszych czterech, uznawanych już za klasyczne, albumów grupy. Obecnie gra na nich, odpowiedzialna także za instrumenty klawiszowe, Katie Stone.
Jak już powiedziałam, muzyka zawarta na tej płycie nie odbiega od wcześniejszej twórczości grupy. Jak zawsze mamy wolne tempa, ciężkie brzmienie, przygnębiający nastrój i zbolały głos Aarona. Dominują czyste wokale, nieco więcej growlingu pojawia się dopiero pod koniec płyty, w mocnym "A Chapter In Loathing".
Już od początku wiadomo, że będzie dobrze. Kiedy po spokojnym początku "My Body, A Funeral" wchodzą ciężkie gitary i skrzypce, natychmiast pojawia się specyficzna atmosfera, którą tylko ta grupa potrafi wytworzyć. Od razu czujemy, że mamy do czynienia z takim My Dying Bride, jakie znamy i kochamy od blisko już dwudziestu lat. Dobrze jest się przekonać, że na dziesiątej już płycie studyjnej w swoim dorobku nie stracili siły oddziaływania na emocje słuchacza.
Jeżeli ktoś lubi My Dying Bride, nowy album powinien mu się spodobać. To płyta naprawdę solidna, w najsłabszych momentach co najmniej dobra, a chwilami wręcz znakomita. Owszem, przewidywalna, ale nikt chyba nie oczekiwał po tym zespole - i na tym etapie kariery - rewolucyjnych zmian. Jeżeli ktoś lubi smutek, będzie miał prawdziwą ucztę. Natomiast ci, którzy nie lubią My Dying Bride - zdania nie zmienią i spokojnie mogą sobie "For Lies I Sire" odpuścić.
Ciekawe tylko, kto wpadł na pomysł, żeby wydać tę płytę pod koniec marca. Mniej wiosenną muzykę trudno sobie wyobrazić.
Hanna Zając / [ 11.05.2009 ]
! Kup Płytę !
www.mystic.pl
|