Wszyscy, którzy mnie znają z pewnością wiedzą jaką estymą darzę HammerFall. Siłą rzeczy na solowe dzieła muzyków tej formacji też patrzę pobłażliwym okiem i czasami przymykam je na to czy owo. Długo długo przed ukazaniem się pierwszej solowej płyty Joacima postanowiłem, że tym razem będę się czepiał, będę starał się nawet na siłę znaleźć błędy, wytknąć jakieś potknięcia. Czemu? Wielu sądzi iż nie potrafię rzetelnie ocenić muzyki pod którą podpisują się Cans, Dronjak czy też Elmgren. Mają do tego prawo, ja uważam trochę inaczej. Na pewno mam do tych kawałków jakiś większy sentyment ale za przeproszeniem gówna nigdy nie wychwalałem i robił tego nie będę. Jeżeli HammerFall nagra syfiastą płytę (co mam nadzieję się nie zdarzy) to bez wahania dam jej niska notę. Tak samo podszedłem do "Beyond The Gates".
Z czepiania się wyszły nici już po pierwszym przesłuchaniu, o wytknięciu jakiś słabych zagrywek takim gwiazdom jak Cans, Elmgren, Chlasciak, Zonder, Sinner można zapomnieć. Wszak dwóch pierwszych to naprawdę dobrzy młodzi muzycy a trzech kolejnych to metalowa ekstraklasa. Czy jest ktoś lubujący się ciężkimi dźwiękami i nie zna tych panów? Reasumując. Czy ktoś tego chce czy nie Joacim Cans nagrał świetną płytę. Kompozycje praktycznie od razu zapadają w pamięć mimo tego iż zawierają odpowiednią dawkę czadu i energii (których co niektórym brakuje w HammerFall (??) ale to oddzielny temat). Dziwić to nie może, gdyż za dużą część materiału odpowiedzialny jest Chlasciak, który rasowe, dobre mocne riffy ma we krwi. Matt Sinner dołożył także swoje trzy grosze i wyszło coś na kształt cięższego HammerFall. Jest tutaj coś z solowych dokonań Bruce'a Dickinson'a, słychać echa Accept, w niektórych numerach Rage, niekiedy Priest. Jest w tych numerach zarówno czad, melodia, mrok jak i dobry melodyjny refren. Jednym słowem rasowy heavy metal.
Jak trudno jest nagrać naprawdę dobry solowy materiał przekonało się już wielu, niekiedy lepszych i sławniejszych muzyków. Szukać daleko nie trzeba. Timo Tolkki ze swojego "Hymns To Life" dumny raczej nie jest. Joacim może chodzić z wysoko uniesioną głową. Takich numerów jak otwierający płytę "Fields Of Yesterday", "Red Light" czy "Beyond The Gates"... (długoby tak wymieniać) słucha się naprawdę znakomicie. Joacim jak zwykle częstuje nas świetnymi wokalami a reszta renomowanych w metalowym światku instrumentalistów robi swoje na wysokim, równym poziomie. Niektórym nie pasował wokal Joacima i ciężkie riffy, nie wiem mi tam nic nie przeszkadza. Więcej, cholernie się podoba. Można nie lubić HammerFall, można nie lubić Cansa, ale przyznać trzeba, że facet sprawdza się praktycznie w każdym gatunku metalowego rzemiosła (oczywiście z pogranicza tego melodyjnego). To cechuje tylko naprawdę dobrych wokalistów, do których Joacim niewątpliwie się zalicza. Wracając jeszcze do numerów, nie sposób nie wymienić cudownego, genialnego wręcz "The Key". Jestem pewien, że to numer, który jeszcze przez kilka lat będzie za mną chodził. Posłuchajcie a zrozumiecie o co mi chodzi. Dość oklepanym pomysłem było umieszczenie na końcu ballady "Forever Ends". Inna sprawa, że kawałek przedni. Utwór tym ciekawy, że skomponowany przez Jeffa Watersa. Ballada naprawdę piękna, tak samo jak melodia i partia solowa które nie sposób pomylić z innym muzykiem. To wszystko aż pachnie gitarą Watersa. Świetny koniec świetnej płyty.
Podszedłem do tego krążka dość sceptycznie (tak, tak, sceptycznie). Naprawdę chciałem napisać coś innego niż to co znalazło się wyżej. Jednak czy warto oszukiwać samego siebie i czytelników niekiedy polegających na moim guście tylko po to by ktoś był zadowolony? Czy warto na siłę zaniżać oceny skoro wiemy, że rozum mówi inaczej? Nie warto i nie zrobię tego gdyż "Beyond The Gates" to świetna płyta. Pełna heavy metalowych hymnów, pełna melodii, świetnych refrenów, pełna metalowej radości. Pełna po prostu świetnej muzyki. Tak, to jest to na co czekałem.
Krzysiek / [ 05.11.2004 ]
|