Z muzyką zespołu Witchking zapoznałem się poprzez nasze forum. Ktoś założył temat o kapeli, podał adres strony, a tam był magiczny dział "Download". Były tam 3 utwory i pamiętam, że dwa z nich od razu przypadły mi do gustu. Od tamtej pory pilnie nasłuchiwałem wieści z obozu Witchking. Długo trwało zanim w moich rękach pojawiła się ta płyta. Zespół nie mógł znaleźć wydawcy i dopiero francuska Aurial Offerings Records stanęła na wysokości zadania.
Od strony wizualnej to wydawnictwo prezentuje się wyśmienicie. Pięknie wydany booklet i bardzo udana okładka. Brawo! Na okładce złowieszcza postać trzymająca złoty krążek. No tak... to jest Jedyny Pierścień znany już chyba wszystkim. Obrazek nie jest przypadkowy, bo warstwa liryczna "Witchking" opowiada o historiach znanych miłośnikom J.R.R. Tolkiena. Mamy tutaj do czynienia z koncept albumem. Historia zaczyna się w momencie wykucia Jedynego ("Forging the Legend"), a koniec opowieści mamy w utworze "The Will of the Ring". Coś mi się wydaje, że Mistrz nie byłby zadowolony z takiego zakończenia. O co chodzi? Tego nie zdradzę, jedynie podpowiem, że postać na okładce nie jest przypadkowa. No dobra... to nie jest Gollum, a tym bardziej Frodo (a takie domysły spotkałem).
Chwila, chwila... już widzę te skwaszone miny u niektórych czytelników. Mogła pojawić się myśl: "Bleee... znowu koncept album oparty na Tolkienie. Pewno jakieś smęty i dłużyzny. A na dokładkę wysokie zaśpiewy i słodkości, no bo przecież Elfy, Hobbici i czarodziej Gandalf na białym koniu...".
Tym sposobem dochodzimy do sedna sprawy. Muzyka! Powiem krótko - ta jest wyborna. Jest trochę epicko, jest trochę melodyjnie, są fragmenty robiące klimat. Jest heavy, czasem power metalowo, a momentami wręcz thrashowo ("Flame of Udun"!). Całość jest bardzo złożona, warstwowa i dosyć rozbudowana. Nie jest to płyta, która po 2-3 przesłuchaniach pozostaje w głowie. Nie sposób ją poznać gdy leci sobie gdzieś w tle, a my zajmujemy się czymś innym. Wymaga uwagi i koncentracji. Po kilkunastu przesłuchaniach wciąż potrafi zaskoczyć czymś nowym. Dużo dzieje się też w tle. A to jakieś dodatkowe dźwięki, a to zaskoczy nas jakaś zagrywka, czy też klawiszowa plama. Mamy też zwolnienia, czy częste zmiany rytmów. Utwory zdecydowanie nie są schematyczne i monotonne. Naprawdę bardzo przyjemnie słucha się tego albumu. Nie brakuje tutaj ciętych riffów, czy też chwytliwych zagrywek gitarzystów. Należy pochwalić Gajdka i Hadro za świetne solówki. Naprawdę są wyborne. Dziadek na bębnach gra w sposób bardzo urozmaicony. Sporo przejść i łamańców. Bardzo fajnie też chodzi bas. Bardzo często wypływa na wierzch, no i ogólnie często go słychać. Tak jak lubię.
Oj coś za dużo słodzenia wyszło, ale naprawdę jest za co wystawić laurkę. Teraz troszkę o minusach, czyli ponarzekam sobie. Mam pewne zastrzeżenia co do brzmienia. Przydałoby się wyciągnąć bardziej gitary i nadać perkusji taki bardziej tłusty dźwięk. Teraz to brzmi troszkę "za sucho". Biorąc jednak pod uwagę, że to debiutancki krążek, to specjalnie nie ma na co narzekać. Pewno na kolejnych będzie bardziej syto.
Na koniec jeszcze kilka słów o stronie wokalnej. Tom the Storm ma bardzo interesującą barwę głosu, a za razem dosyć trudną w odbiorze. Świetne Halfordowe falsety, a mocne doły coś a'la Ripper Owens. Idealny zestaw do tak rozbudowanej muzyki. Ja po 3-4 przesłuchaniach już nie miałem problemu z tym śpiewem. Tym sposobem wszystkie elementy układanki "Witchking" trafiły na swoje miejsce i wyłonił się obraz całości. Bardzo udanej całości. No dobra... koniec tego starczego ględzenia... Czas na kilka słów podsumowania.
Jak widać można o Tolkienie i nie przynudzać. Jak ktoś chce (no i potrafi) to można wyjść poza banał i nagrać coś oryginalnego. Płyta zdecydowanie do polecenia. Myślę, że dla fanów klasycznego grania pozycja wręcz obowiązkowa. Dla lubiących mocniejsze dźwięki płyta do posłuchania. Kto wie może zaskoczy? No a jak ktoś szuka w muzyce diabła, siary i szatana... to i tak dawno już opuścił tą stronę. Dla mnie to jest bardzo dobry, ciekawy i intrygujący materiał. Płyta która wciąga i nie pozwala na nudę. Dlatego z czystym sumieniem polecam!
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 10.12.2007 ]
|