01. Atlas Of Sorrow
02. Godless Commune Of Sodom
03. A Window Of Madness
04. Curse Of The Bard
05. The Struggle Eternal
06. Gealtacht Mael Mordha
07. Minions Of Manannan



Fale... coraz głośniejszy dźwięk rogów, bębny miarowo wybijające rytm, majaczący gdzieś w oddali, jakby przytłumiony odgłos fletu. Wszystko to w muzyce metalowej może oznaczać tylko jedno - z lekka przesłodzony, folk metalowy "patatajec" z dużą dawką chwytliwych melodii, przy których o wiele przyjemniej konsumuje się, czwarte z kolei, piwo.

Może i w większości przypadków oznacza... ale na szczęście wcale nie musi. Oto na przykład irlandzki Mael Mórdha prezentuje nam coś zgoła innego. A mianowicie monumentalny doom metal gęsto przyprawiony celtycko-folkowymi naleciałościami. Mieszanka może i wybuchowa, ale uwierzcie mi, że sprawdza się doskonale. Niejednemu z was ślina zaleje klawiaturę już w trakcie przesłuchiwania sampli, znajdujących się na oficjalnej stronie kapeli, a co będzie, gdy tak jak ja, dorwiecie się do pełnego krążka... aż boję się pomyśleć.

Tak się bowiem składa, że mamy tu do czynienia z bardzo dobrą, doom metalową płytą. Płytą, która dość śmiało i bez kompleksów penetruje rejony dotąd, w tym gatunku, traktowane raczej po macoszemu. Niewiele jest tu tradycyjnego, wgniatającego w ziemię ciężaru (co nie znaczy, że go nie ma) czy mroku, niewiele pozostało z tak specyficznie dusznej, wręcz schizofrenicznej atmosfery, z zimnej, bezdusznej surowości, która charakteryzuje większość poruszających się na tym poletku kapel. Irlandczycy postawili przede wszystkim na klimat. Klimat, wręcz przesiąknięty folklorem i duchem "zielonej wyspy". Na każdym kroku natykamy się na typowe dla tamtych rejonów instrumentarium. Są zarówno wszelkiego rodzaju bębny, flety, piszczałki, jaki i dość egzotyczne, rogi czy inne przedziwne sprzęty o niewymawialnych nazwach. Wszystko to doprawione subtelnym dźwiękiem pianina, klawiszy oraz gitary akustycznej daje porażający efekt. Co więcej, całość jest doskonale wyważona. Elementy folkowe nie przytłaczają, nie górują nad brzmieniem typowo metalowych instrumentów, ale na szczęście nie dają się też zupełnie zepchnąć w cień.

I tak niezauważenie dobrnęliśmy do tego co "metalheads" lubią najbardziej. Do typowego doom metalowego łojenia. A tego jest tu oczywiście najwięcej. Już za pierwszym przesłuchaniem w uszy rzuca się przede wszystkim gęste, lekko przybrudzone brzmienie gitar, które często atakują słuchacza dość skondensowaną ścianą dźwięku. Co ciekawe, wciąż robią to jednak niezwykle precyzyjnie. Nie ma więc problemu z odnalezieniem się w tym muzycznym gąszczu. Osadzone w konkretnych riffach, lecz nie pozbawione melodii gitary, doskonale uzupełnia majestatyczna i stosunkowo ciężka sekcja rytmiczna. Większość materiału utrzymana jest w raczej wolnych i średnich tempach. Wtedy najwyraźniej czuć ducha tradycyjnego doomu (jak np. w " The Struggle Eternal" czy najcięższym chyba walcu " Minions of Manannan"). Bardzo często zdarza się jednak panom z Mael Mórdha dość ostro przyspieszyć ("Curse of the Bard", "Godless Commune of Sodom", czy rewelacyjny wręcz utwór tytułowy) i wtedy robi się już zdecydowanie mniej doomowo. Cięte riffy w akompaniamencie "galopującej" perkusji nadają tym kawałkom wręcz heavy metalowej rytmiki. Jak widzicie, słuchając "Gealtacht Mael Mórdha" w żadnym razie, ani przez chwile nie będziecie narażeni na nudę. Zmienność nastrojów oraz różnorodność kompozycji jest tutaj zdecydowanie ponadprzeciętna i godna pozazdroszczenia.

Jedno z ostatnich zdań należy się jeszcze wokaliście. Rob dysponuje bowiem doskonałą, charakterystyczną, lekko "histeryczną" ale czystą barwą, która świetnie (także dzięki akcentowi) współgra z irlandzkim klimatem płyty. Bezdyskusyjnie wokal stanowi więc jeden z najmocniejszych punktów zespołu.

Podsumowując. Irlandczycy nagrali świetną, nieszablonową płytę, która może trafić w gusta nie tylko zagorzałych fanów doomu. Różnorodność elementów składowych, a także ich doskonałe wyważenie, w połączeniu z talentem kompozytorskim i świetnym warsztatem, usprawiedliwią zapewne tezę, która zaraz wygłoszę. Uważam bowiem, że jest to jedna z lepszych, doom metalowych płyt jakie powstały w ostatnich miesiącach, a może nawet i latach. I nieważne, że być może nie jest to taki doom do jakiego przywykliśmy. Najważniejsza jest muzyka, a ta prezentuje zdecydowanie najwyższy poziom. Gorąco polecam!

Krwawisz / [ 04.07.2007 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Dick [ kuchar999@o2.pl ] 08-07-2007 | 20:19

Doom metal victory - 10/10 :)






Mael Mórdha
Gealtacht Mael Mórdha

Grau Records - 2007 r.




9/10



brak recenzji



© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2023 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!