Kilka miesięcy temu otrzymałem pięcioutworowe demo tego krążka. Posłuchałem kilka razy i odłożyłem bez entuzjazmu na półkę. Po prostu nie zaiskrzyło. Chociaż od razu wiedziałem, że z "tej mąki będzie chleb". Po jakichś dwóch tygodniach sięgnąłem po ten materiał jeszcze raz. Tym razem było znacznie lepiej, a po kilku kolejnych przesłuchaniach, byłem już kupiony do tego grania. Do tego stopnia, że z niecierpliwością oczekiwałem całego materiału. Wreszcie nadszedł ten piękny dzień i w sklepie muzycznym znalazłem płytę "Deranged". Zastanawiałem się jeszcze, jaki będzie cały krążek. Z wypowiedzi muzyków wynikało, że materiał promocyjny jest bardzo reprezentatywny dla całości. Czy rzeczywiście tak jest? Czas zostawić digi-packowe demo...
Panie i Panowie... oto zespół The No-Mads z albumem "Deranged".
Powiem szczerze, że cały materiał smakuje jeszcze lepiej. Muzyka zawarta na tym albumie to, najkrócej mówiąc, thrash metal. Taki zorientowany na niemiecką scenę, gdyż można tutaj usłyszeć "nutki" takich zespołów jak np. Sodom, czy Destruction. Oczywiście nie jest to jakieś beznamiętne kopiowanie, czy też odgrywanie. The No-Mads grają swoje. Gęsto szyte riffy i solówki Przemka, karkołomne fikołki Jędrzeja na basie i mocarna gra na perkusji Oskara. Nad tym wszystkim góruje Sylwia ze swoim gardłem. Wszystkie te elementy pasują do siebie idealnie i tworzą bardzo spójną całość. Jest to bardzo równa i (co ważne!) na wysokim poziomie płyta. W porównaniu do debiutanckiego krążka "No Hush Till Thrash" muzycy The No-Mads poczynili wyraźne postępy. Teraz to już jest dobrze naoliwiona, thrash metalowa maszyna. Gotowa do wielkich rzeczy i czynów.
Na płycie znajduje się 11 utworów. Już pierwszy na krążku "The Day After" urywa głowę, a później wcale nie jest lżej. Każdy kolejny utwór przynosi nam dawkę energetycznych riffów i szalonej jazdy sekcji rytmicznej. Osobne wyrazy uznania należą się Sylwii, za wokale na całym krążku. "Mercyful Hate", "I Am Your God I & II", "Thrash Alkoholisation" to po prostu rasowe killery. Tutaj jeńców nie biorą. Chwilę odpoczynku mamy przy utworze numer 6, czyli "The Caprice". Tutaj muzycy przygotowali małą (?) niespodziankę. Nie będę psuł efektu zaskoczenia i nie napiszę, co to jest. Powiem jedynie, że druga część tego utworu, to jest mój osobisty "michałek" tego albumu. Na zakończenie dostajemy "The Return" i jest to dosyć wolny utwór, ot takie wyciszenie. Po takiej dawce energii i emocji jest to bardzo przydatne. Oczywiście nie ma mowy o jakiejś balladce, gdyż muzycznie jest dosyć ciężko i dostojnie.
Cały krążek przelatuje w odtwarzaczu bardzo szybko, a muzyka nie pozwala na chwilę nudy. Tak jak pisałem wcześniej, jest to bardzo równy krążek, ja nie potrafię znaleźć na nim słabszego utworu. Za każdym razem słucham z przyjemnością i mam ochotę nacisnąć przycisk "repeat".
"Deranged" to kawał thrash metalowego grania, bezkompromisowego grania. Ja z przyjemnością słucham płyt, które są "poukładane" od początku do końca. Takich, na których granie jest prosto z serca, a muzycy wiedzą, co chcą osiągnąć. I tutaj mamy do czynienia z takim albumem. Podsumowując - jeśli lubisz thrash metal, Sodom, Destruction, czy Holy Moses, to koniecznie zapoznaj się z The No-Mads. Jeśli nie... no cóż... przynajmniej zapamiętaj nazwę kapeli i posłuchaj przy okazji jakiegoś koncertu w okolicy.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 14.11.2006 ]
|