Z czego słyną Wyspy Owcze? Głupie pytanie, przecież i tak każdy odpowie "z owiec". Ano nie tylko, ten mały archipelag wysp ma jeszcze przecież reprezentację piłkarską, która co i rusz robi sensację... strzelając komuś gola. No dobra, nie pora się nabijać, bo przecież jak na 50 tysięcy mieszkańców, panowie nie grają tak źle. Właśnie, jeżeli już jesteśmy przy graniu to z Wysp Owczych pochodzi formacja Tyr. Ta gra zdecydowanie lepiej, niż ich koledzy z piłkarskiego boiska. Sama nazwa zespołu nie wzięła się z niczego, jak wiemy ludy nordyckie mają fioła na punkcie swojej mitologii. Tyr to bóg wojny, walki, siły, a także honoru, prawa i sprawiedliwości (a kysz!). Zwany był jednorękim, gdyż stracił rękę poskramiając wilka Fenrira. Uważa się, że Tyr pierwotnie pełnił rolę bóstwa naczelnego, którą stracił później na rzecz Odyna.
Jak myślicie, co może grać formacja o takiej nazwie? Oczywiście viking metal! Nie jest to jednak typowe napieprzanie z jazgocząco-bluzgoczącym wokalem, dopełnione jedynie odpowiednimi melodiami. Tyr stawia na atmosferę i klimat, na tym buduje swoją muzykę. Co ważne, mamy tutaj naprawdę świetny, czysty wokal, który moim zdaniem zdecydowanie lepiej pasuje do takiej muzyki. Inna sprawa, że Heri Joensen, wspomagany przez ciekawe chóry tworzy taki klimat, że człowiek mimowolnie kieruje swoje myśli w stronę skandynawskich krain. W muzyce Farerczyków słychać coś z Falconer, w niektórych melodiach nawet coś z Iron Maiden, krótko mówiąc jest tutaj sporo heavy metalowych patentów. Nie braknie również odniesień do dziedzictwa narodowego ("Ramund Hin Unge" czy przepiękne intro do "Regin Smidur"). Folkowe wstawki w takiej muzyce są obowiązkowe. Przyznam jednak, że czasami takie zapożyczenia kojarzą mi się tylko z czymś pokroju Brathanki - automatycznie powodując głupi uśmiech na twarzy. Mówiąc dosadnie, na "Eric The Red" nie ma "wiochy", która czasami drażni uszy w innych kapelach.
Byłem bardzo ciekawy jak ta płyta "poradzi sobie" z moim gustem. Przyznaje, że niezbyt często sięgam po taką muzę. Bardzo się jednak zdziwiłem, że krążek nie poleciał za okno już po pierwszym numerze. Inna sprawa, że opener zatytułowany "The Edge" to zdecydowanie najlepsza kompozycja na płycie. Tylko dla niej warto mieć ten album. Może kiedyś jakiś reżyser podejmie się zrobienia filmu o Wikingach i wykorzysta w nim ten numer? Kto wie, jak w każdym bądź razie byłbym bardzo zadowolony.
PS. Jeżeli przypadnie Wam do gustu "Eric The Red" wypatrujcie nowej płyty Farerczyków zatytułowanej "Ragnarok". Album powinien pojawić się w sklepach pod koniec września.
Krzysiek / [ 10.09.2006 ]
! Kup Płytę !
www.mystic.pl
|