Od jakiegoś czasu (mniej więcej od wybuchu mody na słodkie włoskie pitolenie) melodyjny power metal powodował u mnie jedynie mdłości. Tylko kilka kapel potrafiło się obronić, większości nawet nie dawałem najmniejszej szansy. Te same ograne patenty, ten sam wokal, te same melodie, te same teksty, wszystko było kalką już dawno przekalkowanej kalki. Na szczęście jest na świecie kilka kapel, które z każda kolejną płytą potrafią powalić słuchacza. Duńczycy z Pyramaze, zrobili mi taką "przyjemność" już dwukrotnie. Najpierw wydając debiut "Melancholy Beast", teraz poprawiając "Legend Of The Bone Carver".
Jeszcze niedawno nie byłem do końca przekonany, czy "dwójka" Pyramaze tak mnie pozamiata. Słuchałem bowiem Avian, w którym wokalnie udziela się Lance King, wokalista formacji. "From The Depths Of Time" była jakaś bezjajeczna, dodatkowo Lance nie pokazał tam pełni swoich umiejętności. Tutaj jest jednak znacznie inaczej. Pyramaze zrobiło płytę taką jak trzeba, utrzymaną w bardzo podobnej konwencji co debiut. I co najważniejsze, na takim samym, jeśli nie lepszym poziomie. Może to zasługa Michaela Kammeyera, który w tej kapeli pociąga za sznurki? Z pewnością swoje pięć groszy dołożył również świetny Jonah Weingarten, grający notabene w... Avian. No ale jak to w życiu, raz wychodzi, raz nie. Mnie osobiście bardzo cieszy fakt, że w Pyramaze wyszło.
Fani Duńczyków dowiedzieli się, że "dwójka" na pewno nie sprawi im zawodu, no ale co jeżeli ktoś Pyramaze nigdy nie słyszał? Śpieszę z wyjaśnieniami, iż "Legend Of The Bone Carver" to bardzo pomysłowo zagrany melodyjny metal dopełniony progresywnymi zagrywkami. Na szczególną uwagę zasługują tutaj wspomniani już Lance King, gitarzysta Kammeyer oraz parapeciarz Weingarten. Tych trzech muzyków "robi" praktycznie całą robotę, inna sprawa, że każdy odwala swoją działkę po prostu świetnie. W dobie zalewu i wszechobecnej power metalowej papki Pyramaze potrafiło nagrać płytę (już drugą zresztą!), która daleko w tyle pozostawia peleton średniaków. Ta muzyka nie nuży, nie nudzi i co rzadko się w takim graniu zdarza, zaciekawia, frapuje. Zazwyczaj płytę z gatunku "melodic metal" można posłuchać 2-3 razy, potem robi się już niedobrze, z tym krążkiem jest inaczej. Nie wiem gdzie leży magia, pewne jednak jest, że "Legend Of The Bone Carver" ma w sobie to "coś".
Słucham sobie tego krążka i słucham, zastanawiając się przy tym jak potoczyłaby się kariera Pyramaze, gdyby wypuścili swoje krążki nieco wcześniej? Myślę, że spokojnie mogliby zająć miejsce Włochów z Rhapsody, którzy poszli w dziwną stronę. Pyramaze nie zapomina, że oprócz klawisza waży jest riff. Nic tylko pochwalić i czekać na więcej.
Krzysiek / [ 21.07.2006 ]
! Kup Płytę !
www.mystic.pl
|