Ktoś kiedyś napisał: "reklama dźwignią handlu". Działa do dziś, działa na wszystkich, nawet w muzyce. Wytwórnia rzuciła hasło "supergrupa" i wielu zaczęło przypisywać Red Circuit takie właśnie epitety. Rozumiem, że trzeba promować swoje wydawnictwa, ale przydałoby się przy tym nieco ruszać głową. Chity Somapala, Markus Teske czy chyba największa "gwiazda", Patrick Rondat (gościnny udział) to nie są jakoś specjalnie wielkie nazwiska. Nazwać Red Circuit "supergrupą" musiało zatem kilku "speców" od marketingu LMP po mocno zakrapianej imprezie. Coś trzeba było wymyślić, szef się domagał to i poszło, brać kupi... nie kupiła.
Nie będę znęcał się nad opisami wytwórni bo te często nie są zbyt trafne. Przejdźmy do sedna. "Trance State" na szczęście sprawia niezłe wrażenie, z pewnością nie jest to krążek, który dorobi się ołtarzyka. Z drugiej strony kilka osób z pewnością odnajdzie tutaj coś dla siebie. Odrobina brytyjskiego prog metalu, nieco hard rocka, delikatne akcenty gotyckiego rocka (śladowe ilości, ale są). Wokal Chity'ego Somapali automatycznie przywołuje na myśl Klausa Meine, co dla wielu (i dla piszącego te słowa) w żadnym wypadku zarzutem nie jest. A same numery? Utrzymane raczej w spokojnym, melancholijnym, skłaniającym nieraz do refleksji klimacie (choć zdarzą się i szybsze, bardziej powerowe wystrzały). Szkoda, że panowie niezbyt wysilali się w aranżach, gdyż brak tutaj jakiegoś zaskoczenia, wszystko jest z góry zaplanowane, takie jak powinno być, za spokojne, za przewidywalne. Numery "dzięki temu" mimo, iż same w sobie dość fajne zlewają się ze sobą powodując uczucie delikatnej nudy. Nieco mi to przypomina ostatni album Vanden Plas, który jakoś specjalnie na kolana mnie nie rzucił.
No właśnie, pojawiło się już wcześniej określenie "prog metal". Ja tu piszę o smętach, a przecież prog metal smętowaty nie jest. A jednak jest, przynajmniej w rozumieniu Red Circuit. "Ucieleśnieniem" tego jest "Where Your Are". Na pozostałych numerach panowie są już bardziej "rozbujani". Brak tutaj może jakiś progresywnych szaleństw, ale da się wyczuć, że muzycy pogrywają takie dźwięki na codzień. Najbardziej ciągną te numery w stronę prog metalu klawisze, które fanom takiej sztuki z pewnością będą się podobać. Dodatkowo mamy jeszcze jakieś elektroniczne "przeszkadzajki" na wstępach. O dziwo, całkiem pasujące do tej muzy.
Na pewno ciężko "Trance State" zaliczyć do genialnych albumów, na pewno nie jest to płyta, której można słuchać zawsze i wszędzie. Na pewno jednak kilka osób znajdzie tutaj coś dla siebie. Ja może zbyt często wracał do "Trance State" nie będę ale może kiedyś?
Krzysiek / [ 03.07.2006 ]
! Kup Płytę !
www.mystic.pl
|