01. Intro
02. Blustud
03. Vorpal
04. Diamond
05. Muertos
06. Lifeitis
07. Sickened
08. Cyberian Dance
09. Wrathorn



Że się tak już na samym początku brzydko wyrażę... większość zmieszała nowy krążek Naumachia z gó****. Dlaczego? Właśnie tego nie rozumiem. Sam jestem jestem z niego zadowolony, może daleko mi do hura optymizmu ale dziękuję szefom Empire, że krążek ten trafił do tego samego numeru Thrash'em All co nowy album Esqarial bo gdyby nie to pewnie nigdy bym się z debiutem Naumachia nie zapoznał. Czemu? Ano nigdy zwolennikiem brutalnych odmian metalu nie byłem, a Imperium takie granie właśnie serwuje. W tym właśnie fakcie doszukuję owego mieszania z błotem "Wrathorn". W sumie na dźwięk melodyjnych klawiszy i dobrej melodii fanom ekstremalnego metalu jeży się włos na głowie, chyba stąd te oceny. Myślę, że metalowa wiara spodziewała się kolejnej rasowej black tudzież death metalowej hordy a dostała coś innego i dostało się Naumachii, ojj dostało.

"Znakomite połączenie elementów death i symfonicznego black metalu. Jeśli lubisz Children Of Bodom, Dimmu Borgir i Rotting Christ, lepiej będzie jeśli sprawdzisz ten album!" - tak reklamowała "Wrathorn" wytwórnia i niektórzy dali się na to złapać. Nie lubię Dimmu Borgir, nie lubię Rotting Christ, nie lubię symfonicznego black metalu a Naumachia mi się podoba. Wszyscy wieszają psy za przesłodzone klawisze i owszem parapet czasami wysuwa się na pierwszy plan, ale nie drażni mnie to w żaden sposób, tym bardziej, że panowie serwują naprawdę ciekawe melodie. Tak objechane w każdej recenzji klawisze czasami mogą się podobać, ciekawe pasaże wygrywane przez Koshena na pewno nie są mistrzostwem na miarę Johanssona ale na zbluzganie na pewno nie zasługują! Porównania z Children Of Bodom i Dimmu Borgir nie są na pewno zbyt trafione, bliżej już Rotting Christ, gdyż wokal Soyaka przypomina to co robi Sakis. Szczerze mówiąc, growl można poprawić ale daleki jestem od stwierdzenia, że mi się nie podoba, wręcz przeciwnie. Myślę także, że niektóre momenty aż proszą się aby użyć w nich czystego wokalu ale to już zostawiam samym muzykom. Ich wola.

Prawdę mówiąc nie wiem jak nazwać tą muzykę. Ciężko podpiąć to pod black metal, na próżno słuchać tu ciągłego i bezmyślnego napieprzania czy bluźnierczej rzezi. Death metalem tym bardziej to nie jest choć i takie elementy tutaj znajdziemy. Heavy metalowe momenty czasami odnajdziemy w gitarowych melodiach i harmoniach (vide początek "Vorpal", "Diamond" itp.). "Wrathorn" to nic innego jak mieszanka różnych odmian ciężkiej muzyki dopełniona melodyjnymi, niekiedy wysuniętymi mocno do przodu klawiszami. Na dodatek w ostatnim numerze mamy wkomponowany w całość riff z "Eye Of The Tiger". Brawo za pomysł! Warto jeszcze wspomnieć o świetnej oprawie graficznej płyty, brzmienie również jest niczego sobie.

Dobrze się stało, że nowy krążek Naumachia dotarł w moje łapska, baczniejszą uwagę będę zawracał na to co Empire wydaje bo jak się okazuje czasami można się miło zaskoczyć. "Wrathorn" nie będę polecał nikomu bo jak widać opinie są mocno podzielone. Po prostu trzeba Naumachii dać szansę, a może właśnie Wam też przypadnie do gustu. Sam raczej obracam się w innych kręgach ale płytki słucham często z niekłamaną przyjemnością. Warto czasami posłuchać i docenić coś innego... a do niektórych osób - zrzućcie klapki z oczu panowie!

Krzysiek / [ 08.11.2004 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Naumachia
Wrathorn

Empire Records - 2004r.




6,5/10



brak recenzji



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!