01. A Dangerous Meeting
02. Nightmare
03. Desecration Of Souls
04. Night Of The Unborn
05. The Oath
06. Gypsy
07. Welcome Princess Of Hell
08. To One Far Away
09. Come To The Sabbath



Są takie albumy metalowe, które nigdy się nie znudzą, które są absolutnymi perłami pośród wielu innych kompozycji i które wytyczyły szlaki metalowego grania. Do takich z pewnością można zaliczyć drugi krążek duńskiej kapeli Mercyful Fate - "Don't Break The Oath", której wokalistą i liderem jest powszechnie znany i szanowany King Diamond - ekscentryczna i dość nowatorska osoba świata metalu. I taka jest też jego muzyka, a w szczególności pierwsze albumy Mercyful Fate.

Najmocniejszą stroną płyty jest niesamowity klimat, wytworzony nie tylko przez rewelacyjną grę na instrumentach - wystarczy sobie posłuchać utworu "The Oath", żeby zrozumieć, o co mi chodzi - odgłosy padającego deszczu, łomoczące błyskawice, bijące gdzieś w oddali dzwony... i pełen fanatyzmu głos wypowiadający słowa przysięgi Księciu Ciemności, którego imienia boję się wypowiedzieć nawet teraz, gdy jest jasno...

Zresztą cała płyta jest niezmiernie dziwna i klimatyczna, głównie ze względu na świetną grę gitarzystów - Shermanna i Dennera. Brzmienia ich gitar są niewygładzone i "brudne". Mamy tutaj ostre, gitarowe szarże, a także momenty pełnych napięcia przerw i złagodzenia, które jednak nie przynoszą wytchnienia, lecz niepokój...

Oczywiście muzyka Mercyful Fate nie byłaby tak niesamowita, gdyby nie wokal Kinga Diamonda. No cóż, na pewno nie jest on miły dla ucha i przystępny, musiałem włożyć wiele wysiłku, by się do niego przyzwyczaić, potem, by go polubić, ale teraz w pełni dostrzegam mistrzostwo Króla - każdy wrzask czy jęk ma niewyobrażalne znaczenie.

Płyta jak dla mnie jest absolutnie kultowa (mimo, że dawniej nie znosiłem tego zespołu, a i dzisiaj nie jestem wielkim fanem ich innych osiągnięć), nie ma tu niepotrzebnych dźwięków i brzmień. Takich utworów jak "A Dangerous Meeting", "The Oath", czy "Gypsy" można słuchać ciągle i świetnie wypadają przy kompozycjach współczesnych. O MF mówi się jako o zespole heavy metalowym, ja jednak uważam, że poprawniej byłoby wstawić go w ramki blacku, bo przecież na muzyce i image'u tej kapeli wzorowały się potem takie znane zespoły jak np. Mayhem. Kto nie zna tego albumu - niech natychmiast naprawi ten błąd.

Robson / [ 18.07.2003 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Pumpciuś [ pumpcius@gmail.com ] 16-02-2024 | 22:05

Nie lubię klaycznego heavy. Słucham głównie death metalu a właśnie jedyną płytą z heavy jaką mam do właśnie Dont veak the oath, jest tak specyficzna że sprawia wrażenie własnie blacku niż heavy metalu.






Mercyful Fate
Don't Break The Oath

Roadrunner - 1984r.




Klasyka



brak recenzji



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!