Przyznam się bez bicia, że to mój pierwszy kontakt z Ivanhoe. Niby nazwa w metalowym światku mało znana, ale dość ciekawa. Zespół bowiem istnieje od 1986 roku! Ma na swoim koncie już cztery krążki (łącznie z nowym). Warto również zaznaczyć, iż na pierwszych trzech płytach formacji śpiewał rozpoznawany dziś chyba przez każdego metala Andy B. Franck (Brainstorm, Symphorce). Mało kto pewnie wiedział, że w Ivanhoe Andy użyczał swego głosu. Co prawda teraz kapela ma nowego śpiewaka, ale udział Andy'ego warto odnotować.
Co zatem Niemcy pogrywają? Wszyscy Ci, którzy bez słuchania palnęli, że dosyć mocny power metal dali się wpuścić w maliny. Otóż moi drodzy, Ivanhoe to progresywny metal, progresywny metal pełną gębą. I co warto odnotować, nie ma tutaj odnośników do popularnego ostatnio mieszania melodyjnego power metalu z progresywnymi dźwiękami. Na "Walk In Mindfields" muzycy celują bardziej w klasykę gatunku, niż włoskie melodyjki. Nigdy jakimś wielkim fanem takiej muzyki nie byłem, a Ivanhoe naprawdę spowodowali, że zawiesiłem ucho, i to na dłużej.
W progresywnym graniu ważną rolę spełnia wokal. Z kiepskim śpiewakiem można sobie łoić dla kilku kolegów w śmierdzącej piwnicy miejskiego domu kultury. Ciekawe jak teraz wyglądałyby Dream Theater czy Queensryche bez takich sław jak James LaBrie czy Geoff Tate? Niemcy jak widać mają łeb do dobrych muzyków, bo chyba żaden człowiek z głową na karku nie powie, że Franck jest złym śpiewakiem. Mischa Mang, nowy frontman, też na pewno do słabiaków nie należy, jako rekomendację wystarczy tutaj napisać o jego udziale w musicalu "Jesus Christ Superstar". Tam raczej byle kto nie śpiewał.
Jeżeli chodzi o muzykę to wszystko tutaj naprawdę gra profesjonalnie. Wiem, że każdy z braku pomysłów porównuje co 2 zespół progowy do Dream Theater, ale tutaj naprawdę można się doszukać podobieństw. Miejscami miałem też wrażenie, że to i owo przywodziło na myśl wspomniane już Queensryche. Kompozycje są odpowiednio połamane, są dobre sola, dobre refreny. Numery oczywiście nie kończą się na typowym schemacie: zwrotka - refren - zwrotka - refren - solo itp. Myślę, że dla miłośników takiej sztuki będzie to naprawdę album wart zachodu.
Na koniec warto byłoby porównać to do wcześniejszych krążków. Jak wspominałem, nie znam poprzedników także chyba ciężko będzie mi zestawić "Walk In Mindfields" z "Polarized" czy "Symbols Of Life", o których zresztą przy okazji czytania notek prasowych znalazłem dość pochlebne opinie. Tak czy inaczej myślę, że album wstydu Ivahoe nie przynosi, a wprost przeciwnie. To na pewno dobry krążek. Dobry dla mnie, myślę, że dla Was też będzie dobry. Chyba, że jesteście zakochani w takiej muzie, wtedy powinniście łyknąć to bez popity.
Krzysiek / [ 30.03.2005 ]
! Kup Płytę !
www.mystic.pl
|