Hoax of Upsala to młoda kapela z Lublina poruszająca się po okolicach nowoczesnego, alternatywnego metalu. W 2020 roku wypuściła debiutancki album nazwany "Initum", ale tym pierwszym oficjalnym wyjściem do ludzi była dla niej EP-ka "Torn Apart". Wydana została własnym sumptem w 2016 roku zawierając cztery utwory. Warto zainteresować się zawartym na niej materiałem?
W wersji fizycznej kolorowa płytka zapakowana została w prosty digisleeve, w środku którego znajdziemy tylko najważniejsze informacje, tj. skład, miejsce nagrywania, czy autorów warstwy graficznej. Absolutne minimum, no ale wiadomo: młode grupy groszem nie śmierdzą. Znacznie ciekawiej się robi po włożeniu krążka do odtwarzacza, bo choć całość zamyka się w granicach 16 minut, to całkiem sporo się tutaj dzieje. Już otwierający "Torn Apart" pokazuje, że chłopaki mają talent: świetny, wściekły wokal, w którym nie brakuje różnorodności, a do tego fajne riffy i dynamiczna sekcja rytmiczna. Numer jest ładnie poukładany, przykuwa uwagę, a dzięki refrenowi szybko zostaje w głowie. Mocno to wszystko metalcore'owe, no ale na taki metalcore, to narzekać nie można!
Wysoki poziom utrzymuje "Destiny I Earned", żonglując tempami i płynnie przechodząc od brzmień typowo core'owych do nawet tych bardziej nu-metalowych. Nie boi się też zaskoczyć (co trzeba dodać: całkiem przyjemną) solóweczką. "I Can't Find Peace" to już podróż w nieco bardziej groove'owe rejony. Perkusja ładnie siedzi, gitara przyjemnie tnie (znów bardzo dobry riff!), a czyściej śpiewany refren bezproblemowo wpada przez bębenki uszne. No i mamy kolejną solówkę, choć tym razem zdecydowanie szybszą, bardziej techniczną. Całość kończymy "Blind Mass", który po spokojnym początku znów rzuca nas w metalcore'owe terytoria. Interesujące zmiany tempa, świetna praca gitar w tle, a do tego szaleńcza praca perkusji na koniec - jest moc.
"Torn Apart EP" to wydawnictwo zawierające bardzo przyjemny, dobrze zaaranżowany materiał. Jeśli miałbym się tutaj do czegoś przyczepić, to chyba tylko do miksu. Miejscami brakowało mi bardziej mięsistych gitar, mocniejszego uderzenia w twarz. No i początek "Blind Mass" jest zdecydowanie za głośny. No ale to już raczej wina budżetu, a nie samej kapeli. Ta nie ma się co swoich początków wstydzić.