01. Enter 02. Forgive 03. Believe Us 04. Leaving a Dream 05. Here I Am 06. We Have Never Really Lived 07. Hope 08. Bright Behind Your Eyelids 09. Ascend! 10. Struggle 11. Drinking from the Gutters of Descension 12. We Are Free 13. A Distant Memory 14. Endless 15. From the Ashes 16. shekissedmewithhervenomouslips
"Leaving A Dream" to trzeci studyjny album w dyskografii Whalesong ale pierwsze dokonanie, które zespół zarejestrował jako kwartet. W 2020 roku do składu dołączył E.V.T. z kapeli Owls Woods Graves, a w roku 2023 rolę drugiej wokalistki przyjęła Elise Aranguren. Ponadto w nagraniach udział wzięło wielu znakomitych gości, m.in. Attila Csihar (Sunn O))), Mayhem), Steve Blanco (Imperial Triumphant), Wukir Suryadi (Senyawa) i wielu innych doskonałych muzyków. Jak choćby wibrafonista Tomasz Herisz, saksofonista Aleksader Papierz, czy pianista Miro Snejrd z Herr Loung Corps. W kompozycjach wykorzystano bogate i oryginalne instrumentarium, m.in. melotron, dzwony rurowe, gong, theremin, cytra.
Na "Leaving a Dream" znajduje się szesnaście kompozycji, łącznie ponad dwie godziny muzyki. Materiał komponowany był na przestrzeni czterech lat - od 2016 do 2020 roku. Sesja nagraniowa odbyła się w tarnogórskim Antisound Studio. Okładkę przygotowała Aleksandra Stambulska. Wydawnictwo opublikowane przez Zoharum we współpracy z Old Temple. Album ukazał się w wersji cyfrowej, jako 2 CD, dla kolekcjonerów przygotowano wydanie w formie ekskluzywnego wooden boxu limitowanego do 24 sztuk, natomiast Three Moons Records wypuściło ten materiał na dwóch kasetach, limit 49 sztuk.
Muzyka z tego wydawnictwa jest trudna do opisania ze względu na swoją objętość oraz różnorodność gatunkową. Na albumie znajdziemy dźwięki reprezentujące rock, art rock, doom, stoner, shoegaze, psychodelia, dark ambient, drone, noise, awangarda, experimental, a także jazz, szamańskie śpiewy alikwotowe i klimaty Dead Can Dance. Pomimo to nie słyszymy objawów rozpadu osobowości twórców, wszystko jest spójne i poszczególne elementy składają się na harmonijną całość. Tym co łączy wszystko jest indywidualne piętno przejawiające się w każdej kompozycji. Wszystko jest przetworzone, dziwne, jazz, rock czy elektroniczny noise nie jest do końca tym co znamy. Jazz, dark ambient czy rock zawierają pierwiastki z innej planety, są pokręcone, swoiste, skrzywione, trochę nienormalne.
Twórczość nie przekracza granic obłędu oprócz utworu "From the Ashes", to już kompletne zatracenie, witające się z psychiatrykiem. Płyta jako całość jest mocna, niezwykle bogata, pesymistyczna. Okrąża słuchacza i wciąga w swoją niespokojną, niebezpieczną, sugestywną głębię. Pomimo 130 minut muzyki jej słuchanie nie nuży, co jest dużym osiągnięciem. Nie jest to rzecz dla każdego. Do mnie ta muza trafia, choć nie lubię pewnych gatunków które się na niej pojawiają, m.in. jazzu. Ale ten "whalesongowaty" jazz okazuje się intrygujący. Właściwie jest tajemnicą dlaczego przy takiej różnorodności wykorzystanych stylów, instrumentów, sposobów śpiewania, przechodzenia z jednego nastroju w drugi nie powstaje dźwiękowy chaos, wszystko jest koherentne, atrakcyjne, przekonywujące, godne podziwu. Pewnie w grę wchodzi tu przebłysk artystycznego geniuszu. Nie każdemu jest dane takie dzieła tworzyć. Dzieła potężne. I nie każdy będzie potrafił docenić muzykę z tego albumu.