1. Son of Fire 2. Thoughts of Despair (Apognosis) 3. Forever Lost 4. Mystery 5. Secret of Silence 6. Echoes of Hope 7. Can't Let You Go 8. Bridge of Life 9. Sunrise
Sunlight to grecki zespół z Aten istniejący od 2009 roku. Zespół po dziewięciu latach zaoferował drugi album - "Son of the Sun". A wraz z nim nieco zmieniony styl muzyczny. Poprzednio panowie kręcili się wokół melodyjnego hard rocka z klawiszami. A tym razem jest jakby ambitniej. I jak wieść niesie - "Album eksploruje spektrum emocji i doświadczeń za pomocą dziewięciu odrębnych historii, zagłębiając się w tematy życia i śmierci, nadziei i rozpaczy, miłości i nienawiści, oferując fascynującą podróż przez to, co głębokie i potężne"... Czyli epicko?
Muzyka zdecydowanie uległa progresowi, gdyż od samego początku zostaniemy zarzuceni bardzo energicznymi, wzniosłymi i bardzo melodyjnymi dźwiękami w stylu ambitnego melodyjnego power metalu. Owe melodie wręcz przelewają się z tego naczynia kompozycji. Rozbudowane gitariady i baśniowe klawisze tworzą ogrom multi-melodyjnych dźwięków. Nierzadko dzięki klawiszowym melodiom jest "kinematycznie" i rzeczywiście epicko. A gitarowo-klawiszowo-wokalane melodie przeplatają się z innymi melodiami i uzupełniają siebie nawzajem. Chwilami jest cukierkowo i romantycznie. Innym razem bardziej klimatycznie, delikatnie melancholijnie i nieco mrocznie. A na pewno wzniośle i z patosem. Tłem do tych melodii są dynamiczne gitarowe riffy - oczywiście mocne i drapieżne w power metalowym tonie. I wszystko zazwyczaj w szybkim lub średnio-szybkim tempie, prawie bez wytchnienia. No, może za wyjątkiem ballady "Secret of Silence" (w dużej mierze akustycznej ze wzniosłym i mocnym refrenem oraz nastrojową solówką gitary).
I myślę, że (nowy) wokalista poradził sobie znakomicie, wprowadzając swój bardzo nastrojowy, melodyjny śpiew, pełen emocji i wdzięku, poruszając się w falsetach jak i niższych rejestrach. Koledzy z zespołu uzupełniają główny śpiew swoimi wokalizacjami w tle. A całość - jako wielogłosowa - wypadła bardzo dobrze. I gdzieś tam pojawiły się także partie chóralne (ale czy żywe?). "Son of the Sun" poleciłbym fanom Stratovarius i Helloween. Ta muzyka jest jak światło słoneczne. Rozpala, pobudza i daje nadzieję.