Twórcą szwajcarskiego projektu B°TONG jest Chris Sigdell, który od pierwszej dekady XXI wieku konsekwentnie realizuje swój zamysł tworzenia eksperymentalnych pejzaży dźwiękowych. Artysta ma za sobą mnóstwo nagranych materiałów oraz wykonanych koncertów w różnych krajach Europy. Muzycznie porusza się w różnych kierunkach, aczkolwiek w większości są to obszary muzyki elektronicznej, eksperymentalnej z okazjonalnymi echami post rocka. Już sama obecność gitarowych dźwięków (czasami granych smyczkiem) towarzyszącym brzmieniom syntezatora, samplom i rożnym wokalizacjom odróżnia twórczość Chrisa od typowych ambientowych projektów. A materiał "Mass" jest dwupłytowym zestawem, na który składają się nagrania z dwóch różnych sesji zarejestrowanych w latach 2022 i 2023. I jak twierdzą znawcy tematu: "każda z nich mogłaby z powodzeniem istnieć jako osobna publikacja, ale razem tworzą spójną całość".
Pierwszy krążek to trzy-utworowe dzieło, które rozpoczynają bardzo tajemnicze i mroczne gitarowe pasaże oraz akordy o czystym brzmieniu, wzbogacone o pogłosy i echo. Wprowadza to hipnotyczny nastrój smutku i jakiejś melancholii. Jednak gdy dochodzą złowróżbne recytacje pojawia się dodatkowo niepokój. A syntezatorowe drone'owo-noise'owe dźwięki wzmacniają lęk. W konsekwencji często słyszymy w tle ścianę kontrolowanego hałasu z przodującymi delikatnymi, wręcz majaczącymi melodiami gitar i dźwiękami klawiszy. Chwilami szumy i trzaski oraz zgrzyty zaczną dominować wprowadzając industrialny ton (jednak bez jakiejkolwiek rytmiki). Innym razem ukoją nas transowe gitarowe dźwięki, lecz wciąż w tle jakby coś się czai. Coś złowieszczego, czasem coś demonicznego. Ową demoniczność szczególnie eksponują prawie growlujące recytacje i zsamplowane humanoidalne odgłosy. Także momentami pomiędzy tymi wokalizacjami przebijają się kobiecie artykulacje doznawania cierpienia. Ostatni utwór na tym krążku - "Goddes Of Delight" - ze względu na ponurą melorecytację niskim tonem głosu na tle drone'owych i ambientowo-noise'owych pejzaży nieco zabrzmiał jak Laibach, ale w zwolnionym tempie i w bardziej mrocznym nastroju.
Drugi krążek wprowadza nas w dark ambientową atmosferę swoimi hipnotycznymi dźwiękami. Choć może atmosfera sprzyja relaksacji to wciąż panuje wszechogarniający mrok. Czyste gitarowe brzmienia i melodie są mniej eksponowane. Częściej słychać ścianę dźwięku stworzoną ze zfuzowanych gitar. Albo elektroniczne tony - noise'owe, drone'owe, których natężenie miejscami przybiera bardzo silną formę. W pierwszym utworze "The Long Lost View" Chris spokojnie zaśpiewa melodią kojarzącą się jakby ze średniowiecznymi pieśniami albo z balladą szantową. Z kolei drugi utwór "Randlesham Forest" wprowadza swoją gitarowo-syntezatorową melodyką więcej dziwacznej melancholii. W tle przez chwilę usłyszymy jakieś odgłosy jakby codziennej ludzkiej egzystencji. Utwór wprowadza w stan anhedonii i czekania co będzie dalej. A natężenie dźwięków rośnie, zanika melancholia i wzrasta niepokój, który przeradza się w lęk. I tak też wejdziemy w ostatnią kompozycję, w której do głosu dojdzie cyklicznie powtarzany komunikat "Behold the Sky is Black" do syntezatorowej melodii wprowadzającej nieco spokoju, jakiegoś wybawienia, pozytywnego zakończenia tej historii. Jednak z czasem melodia zanika i zaczną dominować złowieszcze noise'owe dźwięki jakby ta czerń nieba przyniosła ze sobą coś złego. Komunikat uległ awarii...
Podsumowując, muzyka jest transowa, o nieco futurystycznym zabarwieniu, w pewien sposób psychodeliczna, a na pewno psychotyczna. Konkretnie schizofreniczna - gdzie równocześnie mamy delikatne, kojące dźwięki przy równoczesnym wybrzmiewaniu hałaśliwych momentów lub natężonych jednostajnych fonii przerywanych różnymi trzaskami. A wszystko przebiega w atmosferze mroku i lęku.
Paweł "Pavel" Grabowski / [ 04.12.2024 ]
|