01. [Enter] 02. Exit Plan 03. Where Dreamers Die 04. Not the Destination 05. The Oracle 06. I Finally Lost (All Faith in Humanity) 07. Denial Denial Denial 08. Finish What You Started 09. You Hurt This Child 10. Mindreader
"Exit Plan" to najlepszy tegoroczny album, którego nie słyszeliście. Bo choć duńska kapela istnieje od 1993 roku i w rodzimym kraju doczekała się statusu grupy kultowej, to poza jego granicami z tą rozpoznawalnością jest już różnie. Inspirowana dokonaniami wczesnego In Flames i Soilwork dostarczyła już sześć krążków zawierających numery spod znaku takiego klasycznego, "göteborgskiego" melodyjnego death metalu. Ci najwięksi poszli w bardziej nowoczesne formy, Duńczycy trzymają się bardziej old-schoolu i jasna cholera, jak mi takich dźwięków brakowało!
Nowy krążek muzyków zapakowany został w jewelcase'a okraszonego bardzo ładną, oniryczną okładką autorstwa Niklasa Sundina (ex-Dark Tranquillity). Po włożeniu płytki do odtwarzacza rzuceni jesteśmy w muzyczne rejony drugiej połowy lat 90. Będą fragmenty mocne, będzie mnóstwo ładnych melodii, a w takim "Denial Denial Denial" pojawią się nawet klawisze przypominające "Colony" In Flames. Tak, może i szwedzką legendę będziemy w głowie odmieniać przez wszystkie przypadki, ale jednak nie przekroczymy tej granicy nazywającej się "Reroute to Remain". To będzie cały czas metal - wpadający w ucho, ale jednak metal. Nie silący się na eksperymenty, wytyczanie nowych ścieżek, rewolucjonizowanie rynku. Tu ma być przy czym nóżką potupać, tu mają być refreny, które już po pierwszym przesłuchaniu będziemy nucić, tu mają być teksty, które fajnie będzie wykrzykiwać razem z zespołem na koncertach. I to wszystko oczywiście jest i spełnia swoją rolę: "Exit Plan" to płytka do której chce się wracać. A po powrocie zauważamy, że pod melodyjną powierzchnią skrywa coś jeszcze.
Łatwo zarzucić Withering Surface kopiowanie stylu bardziej znanych kolegów. Gdy jednak zaczniemy bliżej przyglądać się warstwie muzycznej "Exit Plan" to zauważymy, że muzycy bardzo dokładnie przemyśleli strukturę poszczególnych kawałków. Pojawianie się na chwilę nowych, niesłyszanych wcześniej riffów czy zaskoczenie zmianą tempa to standard. Podobnie zresztą jak drażnienie się ze słuchaczem solowymi popisami. Uznamy, że pierwsza solówka w "Exit Plan" jest zaledwie w porządku? Grupa zaraz uderzy kolejną, a następnie jeszcze jedną - i każda będzie lepsza od poprzedniej. Uznamy, że hałaśliwy popis w "Not the Destination" to pójście na skróty? Spokojnie: później będą jeszcze dwa czystsze. Grupa nie boi się także zmienić kolejność klocków w standardowym układzie "zwrotka, bridge, refren", jak również poflirtować z innym podgatunkami. W "Where Dreamers Die", czy złowieszczym "You Hurt This Child" pojawia się niemal blackowa gitara, a "The Oracle" dzięki dodatkowo fenomenalnym wokalom Andersena zaczyna wręcz przypominać Satyricon.
To wszystko to jednak dodatki, to takie ornamenty na tym naszym death metalowym ciastku. Sprawiają, że jest różnorodnie, że z każdym odsłuchem odkrywamy coś nowego. Jednocześnie nie odwracają uwagi od tego co na "Exit Plan" najważniejsze, a więc tych melodii. Są oczywiście kawałki, które z miejsca pokochałem (moim faworytem jest "I Finally Lost") i są też kawałki, które "zażarły" dopiero za drugim czy trzecim razem. Wiecie czego z kolei na tym wydawnictwie nie ma? Numeru, którego chce się w trackliście przeskoczyć. Nawet po kilkunastokrotnym odsłuchu. Czy trzeba dodać coś więcej?