Schröttersburg istnieje od 2008 roku i ma już za sobą kilka materiałów. Muzycznie oscylowali na pograniczu muzyki post-punk, new/cold wave, noise rocka czy kraut rocka, a nawet z odrobiną neo-folku. Ale od jakiegoś czasu zaczęli dodatkowo eksplorować industrialne rejony. Być może dlatego, że zespół w międzyczasie z trio przeobraził się w kwartet. A znawcy zespołu podkreślają, że ten szósty studyjny album - "Kosmogonia" jest najcięższym materiałem. Mimo wszystko czuje się wieź między poprzednim albumem "Om Shanti Om", aczkolwiek obecny krążek zawiera muzykę bardziej mroczną i bardziej przerażającą.
I rzeczywiście atmosfera wytwarzana przez muzyków jest przytłaczająca. Tutaj Schröttersburg nadal posiada cechy post-punka i cold wave. Może odrobinę w stylu kultowej Siekiery czy Nowego Horyzontu. Jednak gdy pojawiają się gitary, to są cięższe. A sam wokal jest bardziej ponury. I zdecydowanie większy nacisk położono na industrialne patenty, elektroniczne dźwięki oraz sample. Tego typu dźwięki przywołują post-apokaliptyczną atmosferę... bardzo złowieszczą. Podobny klimat stworzy chwilami utwór "Static Journey" Samael z materiału "Rebellion". Chociaż Schröttersburg rzeczywiście kreuje bardziej ciężką atmosferę. Tym bardziej z przesterowanym brzmieniem gitar. Ponadto te zfuzowane gitary momentami nadają cech sludge lub post-metalu, zwłaszcza w połączeniu z wolnym tempem.
Ogólnie muzyka z "Kosmogonia" jest bardzo mroczna i w dużej mierze transowa. Do tego przyczyniają się nie tylko transowe jednostajne rytmy i proste zapętlające się frazy, ale także neo-folkowe instrumentalizacje (jak dijiridoo i głównie plemienne perkusjady). A połączenie etnicznych rytmów z gitarowymi riffami czy elektroniką dało naprawdę ciekawy efekt. Z jednej strony klimatyczny, a z drugiej... no właśnie (!) - ciężki i przytłaczający.
Całości dopełniają polskie teksty, raczej melorecytowane niż śpiewane. Czasem są krzyczane i zdecydowanie stylistycznie nawiązują do punk rockowych korzeni. Schröttersburg ma ciekawy pomysł na muzykę. Zastanawiam się czy inspiracją do niektórych taktów mógł być na przykład Laibach (ale oczywiście - nie wokalnie).