01. I Am the Storm 02. Strike of the Cobra 03. Midnight Hunter (2023 Master) 04. This Is the Way 05. Evil Dead 06. Spartan War-Cry 07. Steelbladed Avenger (2023 Master) 08. Master & Commander 09. Burn with Me 10. Blade of Glory
Inner Axis powstał w 2008 roku gdzieś na terenie Niemiec. Jednak ich korzenie sięgają dalej - do kapeli Midgard, która funkcjonowała od 1999 roku, ale bez większych sukcesów wydawniczych. I dopiero po zmianie nazwy w 2008 roku oraz zmodyfikowaniu line-upu muzycy zaczęli nagrywać pełne albumy. Nawet w międzyczasie wypuścili klika singli. W dwóch z nich z 2021 roku - "Midnight Hunter" oraz "Steelbladed Avenger" udzielali się gitarzysta Nino Helfrich (który grał w 2020 roku w Iron Angel) oraz basista Rich Gray (Annihilator). I po tej przygodzie Nino pozostał w zespole do dnia dzisiejszego. A Rich nadal nagrywa partie basu, ale nie występuje jako członek zespołu. I także te dwa utwory znalazły się na najnowszym albumie "Midnight Forces", którego dystrybucją zajęły się FastBall Music oraz Bob-Media Distribution. Oczywiście gości wspierających nagranie albumu było o wiele więcej.
A muzyka? Można powiedzieć, że to odpowiednio zrównoważony heavy metal z tendencjami do porywczych momentów z zachowaniem tego charakterystycznego rytmu, który ja porównuję do galopu i cwału. Oczywiście to jest heavy metal w klasycznym wydaniu. Energetyczny, dynamiczny i ze sporą ilością specyficznej, chwytliwej gitarowo-wokalnej melodyki. Takiej jaką możemy usłyszeć chociażby w kompozycjach Iron Maiden, Helloween czy Judas Priest. Jednak Inner Axis wprowadził nieco innowacji do klasycznego heavy metalu. Utwór "Strike of the Cobra" rozpoczął się dźwiękami japońskich tradycyjnych instrumentów. Z kolei wprowadzenie do "This Is the Way" zabrzmiało niczym soundtrack z westernu w stylu Ennio Morricone.
Inner Axis oferuje zarówno cięższe i drapieżne kawałki, jak i wolniejsze kompozycje, a nawet wręcz balladowe akcenty ("Blade of Glory"). Nastrój panujący na płycie jest chwilami dość mroczny, co jeszcze bardziej podkreślają gitarowe melodie czy minimalnie użyte klawiszowe dodatki. Z kolei akcentujące chórki nadają powiewu wojowniczości. Struktury utworów są również klasyczne. Wstęp, rozwinięcie, łatwo wpadający w ucho refren lub linia melodyjna (wokalna czy gitarowa) i zakończenie. Ten schemat zawsze się sprawdza, zwłaszcza jeśli muzyka jest chwytliwa. A ta jest. Chociaż brakuje mi tutaj większej ilości wokalnych uniesień, emocjonalnych porywów, czy wrzasków w wysokich tonacjach. Byłoby bardziej energetycznie. A tak ten spokojniejszy ton wokalu wygładza całość, nawet jeśli miejscami gitary i perkusja potężnie i ostro naparzają.
Oprawę graficzną do albumu stworzył Jan Yrlund, który wcześniej pracował także dla Manowar, Apocalyptica, Bon Jovi i Korpiklaani.