01. Tuff It Out 02. God Bless Rawk'n'Roll 03. Love or a Fantasy 04. You Luv Is Drivin' Me Crazy 05. Desperate Hearts 06. Dangerous Attraction 07. We Were Born to Rawk n Roll 08. Carry on My Wind 09. Give It All up for Luv 10. Get Out 11. In the H.E.A.T. of the Nite
Zespół Grand Design powstał w Szwecji w 2006 roku pragnąc przywrócić światu taką klasyczną, gitarową, przebojową muzę lat 80. - w stylu Scorpions, Bon Jovi czy ówczesnego wcielenia Alice'a Coopera. No i w dużym skrócie: zażarło. Debiutancki album okazał się sporym sukcesem, a dziś formacja może pochwalić się już sześcioma płytami na koncie, jak również koncertami u boku m.in. Twisted Sister, Lizzy Borden czy Kee Marcello. Ostatnia studyjna propozycja kapeli pojawiła się w kwietniu 2023 roku. Cóż przyniósł nam "RAWK"?
Krążek numer sześć przyniósł nam więcej tego, z czego zespół jest znany. Mamy więc głównie mieszankę hard rocka i AOR, w którym słychać też echa melodyjnego heavy metalu (jak np. w "We Were Born to Rawk'n'Roll" czy "You Luv Is Drivin' Me Crazy"). Są fajne riffy (jak np. w otwierającym "Tuff It Out"*), jest też, pomimo wieku muzyków, taka młodzieńcza werwa, no i ogromna dawka melodyjności. Całość jest aż nieprzyzwoicie przebojowa: do naszych uszu co chwila wpada jakaś przyjemna, głównie gitarowa partia (ach, ten początkowy motyw w "Dangerous Attraction"!). Z głowy nie wyrzucicie także refrenów, w których najczęściej głos wokalisty przecinany jest chóralnymi partiami. Już nawet po pierwszym odsłuchu łapiemy się na ich nuceniu! Robotę robi też większość solówek. Bo choć zdarzają się popisy bez większego szału (jak w "You Luv Is Drivin' Me Crazy"), to jednak większość z nich jest po prostu kapitalna. Idealnie pasują do danej kompozycji i nie próbują na siłę pokazać kunsztu gitarzysty (choć gościnna partia Veitha Offenbächera w "Carry on My Wind" imponująca). Służą głównie utworom, nie ego muzyków.
Jak Grand Design jest w dobrej formie, to nóżka sama tupie, ale nawet jak łapie lekką zadyszkę w okolicy "Desperate Hearts", to i tak jest co najmniej dobrze. No i później wali hitami, które w latach 80. mogłyby królować na listach przebojów. Trudno więc się na "RAWK" nudzić. W końcu nawet jak pojawi się obowiązkowa, otulająca niczym ciepły koc "pościelówa" (a więc "Give It All up for Luv"), to po niej wybudza nas szybki "Get Out". Czy więc szósty album formacji ma jakieś wady? Otóż... zależy. Wiadomo, dla jednej osoby niektóre utwory będą lepsze, dla innej słabsze - kwestia gustu. Nie jestem natomiast wielkim fanem głosu Pelle'a Saethera. W spokojniejszych partiach jest bardziej niż kompetentny - jego barwa w takich "Give It All up for Luv" czy "Dangerous Attraction" przypomina wręcz Tobiasa Sammeta. W tych wyższych, których jest przecież dość sporo, brakuje mi jednak większego ognia. Jednocześnie rozumiem jednak, jeśli ktoś nie będzie miał z nim problemu. No i nie można też zapomnieć o bardzo prostej budowie utworów, choć w sumie można to zrzucić na obraną stylistykę. W końcu nie może być jednocześnie i przebojowo i skomplikowanie, co nie?
"RAWK" to 11 kawałków, które tworzą razem solidną porcję (powiedzmy, że) rock'n'rolla. Są ładne melodie, masa cudownych solówek i mnóstwo refrenów jakby stworzonych pod koncerty. Jest gościnny występ lidera Månegarm w "Carry on My Wind", jak również i parę elementów, które nie każdemu mogą się spodobać. Te są jednak kwestią bardzo indywidualną. Dlatego jeśli lubicie te starsze, prezentujące bardziej radiowe podejście do muzyki kapele (albo np. młodszy Kissin' Dynamite), to dajcie Grand Design szansę. Co macie do stracenia?
* czy zespół rzeczywiście "wypikał" tutaj słowo "fuck", czy to tylko na potrzeby egzemplarza promocyjnego?