Zmieniają się czasy, zmieniają się także gusta muzyczne. Niegdysiejsi bohaterowie nierzadko muszą teraz ustąpić miejsca młodszym, grającym bardziej nowocześnie kapelom. Już chyba nikogo nie dziwi fakt, że w line-upach festiwali coraz wyżej pojawiają się zespoły pokroju Jinjer, Infected Rain czy Whitechapel. Teraz do tego metalcore'owego klubu próbują się dostać Brytyjczycy z Vexed. Czy ta sztuka udała im się za sprawą debiutanckiej płyty?
Album "Culling Culture" początkowo miał się nazywać "Composed Hate" i przekonanie się dlaczego nie zajmie nam zbyt dużej ilości czasu. Już samo intro w postaci krótkiego "Ignorant" budzi niepokój: odgłosy miasta z syreną na czele, głośna gitara, dziwne wokalizy... i nagle dostajemy pałą w potylicę. Wraz z rozpoczęciem "Hideous" zaczyna się prawdziwa jazda na krawędzi: połamane tempa, djentowe riffy wygrywane na nisko strojonym wiośle, delikatna elektronika i świetne, pełne agresji wokale Megan Targett. O niej może za chwilę, bo jednak wielkie oklaski należą się przede wszystkim grupie. Co tutaj wyczyniają poszczególni muzycy to głowa mała. Gitara miejscami chodzi tak, że ciężko ją ogarnąć: Jay Bacon potrafi zarówno ładnie wygrywać gdzieś w tle (jak chociażby w schizofrenicznym "Narcissist"), jak i wymyśleć riff, który aż wykręca mózg ("Lazarus"!). Sekcja rytmiczna (Willem Mason-Geraghty i Al Harper) dotrzymuje mu kroku: mocno techniczne partie (tu wspomnę np. o połamanym "Misery" lub "Epiphany") chłopaki wygrywają bezbłędnie.
Temu świetnemu zespołowi przewodzi niepozorna Megan. Niech kruchy wygląd Was jednak nie zwiedzie: potrafi ona wydrzeć się tak, że aż się człowiek chce skulić ze strachu pod stołem. Jej partie są przy tym zaskakująco zróżnicowane: raz będzie krzyczeć tak, że włosy dęba stoją, innym razem nienawistnie wypluwać słowa z prędkością karabinu ("Weaponise", "Narcissist"), a kiedy trzeba... zaczaruje słuchacza czystym głosem. Ta odskocznia od wściekłości pojawia się wraz z niezwykle melodyjnym "Purity". Przebojowe gitary, czyste i nieco smutne wokale Megan - utwór w sam raz na singla! Następnie lekko melancholijna miniaturka ("Drift") i znów zaskakująca dawka ładnego, wysokiego śpiewu w "Aurora", gdzie znów miast złości gości smutek. I trzeba przyznać, że wprowadza on sporo orzeźwienia na albumie, w którym jednak dominuje gniew. Gniew wymierzony w ludzi, którzy krzywdzą innych, którzy manipulują i kłamią, w celu osiągnięcia zysku, w końcu też: gniew wymierzony w tzw. "cancel culture". Czyżby stąd tytuł albumu? Czy rzeczywiście zabijamy kulturę w imię walki o większe, "szczytne" cele?
"Culling Culture" to elektryzujący debiut. Vexed powinny poznać wszystkie osoby lubujące się w bardziej technicznym, core'owym brzmieniu. Młodziutki zespół z Wysp Brytyjskich wpadł i zmiótł z planszy sporą część podobnych wydawnictw, z "Wallflowers" niezwykle popularnego Jinjer na czele. Bije z tego krążka niezwykła siła oraz pewność siebie i aż strach pomyśleć co nas czeka wraz z krążkiem numer dwa. Ja sprawdzę, a i Wy powinniście.