1. Lament of the Graveless 2. Deviated Flesh 3. Scourging Across Cursed Realms 4. Wrath of the Abhorer 5. The Abominant Relics 6. Spectre of Thanatos 7. To the Dismal Depths 8. Enraptured by Evil
Filipiński Pathogen to jeden z wielu zespołów metalowych o identycznej lub bardzo podobnej nazwie, które dobry Bóg zesłał nam na ten świat. Ten Pathogen to prawdziwi scenowi weterani. Powstali w 2001 w San Pablo na wyspie Luzon, od tamtej pory, prowadzeni przez lidera Williego Desamero nagrali całą masę najprzeróżniejszych wydawnictw. Jeśli chodzi o albumy pełno czasowe to "Moribund Manifesto" jest ich szóstym. Wydanym w postaci CD, cyfrowo i na kasecie.
Okładka krążka nie jest zbyt ciekawa - ta grafika przypomina mi kadr wzięty z amerykańskiej niskobudżetowej kreskówki. Lecz jak powiedział Aleister Crowley - "Nie oceniaj płyty po okładce". Jej zawartość zadowoli każdego miłośnika brutalnego death metalu starej szkoły. Króluje tu szybkie, agresywne granie, ale nie pozbawione urozmaiceń, które uatrakcyjniają przekaz zespołu. Muza jest szybka, miejscami chaotyczna, ale też ciężka, do czego przyczynia się niski bas. Gitarzysta tworzy masywne riffy i ciekawe, utrzymane w różnych stylistykach solówki. W niektórych utworach wyraźnie są wpływy doom metalu, znajdziemy też fragmenty melodyjne. Gra gitarzysty i w ogóle maniera łączenia dźwięków przez zespół przywodzi mi na myśl amerykański Pessimist. Z drugiej strony widoczne są wpływy żywiołowości i nieokiełznania południowoamerykańskiego śmierć metalu.
Pathogen kreuje duszną, nieprzystępną atmosferę - klimaty cmentarnych, amoralnych rytuałów ścieżki lewej ręki. Muzyka napiera na słuchacza, przytłacza go, jednocześnie pociągając za sobą. Połączenie północnoamerykańskiego agresywnego i precyzyjnego stylu i latynoskiego gwałtownego i nieokiełznanego sposobu grania daje efekt w postaci dużej dynamiki i mocy. No i ta złowroga mroczność! Filipińczycy wykonali kawał porządnej roboty.