Paryska grupa Penumbra istnieje aż od 1996 roku. Przez zespół przewinęło się wielu muzyków i wokalistów oraz wokalistek. Obecnie jedynym członkiem, który jest od początku istnienia kapeli jest wokalista Jarlaath, chwilami grający również na oboju (!). Pozostali artyści to basista Agone, gitarzyści Néo i Loic, perkusista Arathelis, który także gra w gotycko metalowej kapeli The Old Dead Tree oraz Valérie Chantraine, młoda wokalistka, której barwa głosu i styl śpiewania w pewnych miejscach dość mocno przypomina śpiew Anneke van Giersbergen.
W tym roku zespół wydał piąty album "Eden". I w trakcie pierwszego przesłuchania stwierdziłem "ale to już było" (cytując pewną nieśmiertelną polską wokalistkę). Mnóstwo kapel spod znaku gotyckiego i symfonicznego metalowego grania z frontwoman przewinęło się ostatnimi czasy przez rynek muzyczny. I chyba właśnie to, czyli ta konkurencja, sprawiło że kapele zaczęły coraz bardziej dążyć do oryginalności wyplatając do swojego metalu przeróżne urozmaicenia. I właśnie tak jest z Penumbra. Aczkolwiek inspiracje muzyczne może nie są już aż tak oryginalne. Dołożenie do żeńskiej czystej warstwy wokalnej męskich brutalnych growli, demonicznych screamów i czystych śpiewów jedynie sprawiło, że kompozycje już nie są tak cukierkowe, ani do przesady rzewne. A takie wokalne połączenie daje bardzo dobry efekt zderzenia delikatności i melancholii z potężną agresywnością. A to już wywołuje silną burzę antagonistycznych emocji (jak w utworach "Neverdream", "Paasage", czy "Eden").
Podobnie ma się rzecz w warstwie instrumentalnej. Potężne gitarowe riffy i perkusyjne uderzenia przeplatają się z klimatycznymi melodiami budując miejscami bardzo spektakularną atmosferę. A tym bardziej gdy do tej muzyki dołączają się wzniosłe i pełne patosu śpiewy chóralne, symfoniczne dźwięki oraz łatwo wpadające w ucho emocjonalne linie melodyczne. Mimo, że Penumbrę można śmiało określić mianem symfonicznego gotyckiego metalu to ich kompozycje zawierają wiele obcogatunkowych wtrętów (oczywiście w metalowym znaczeniu). Mianowicie progresywno metalowe akcenty o skomplikowanej gitarowo-perkusyjnej rytmice, djent'owe riffy, a nawet groove metalowe patenty (chociażby w "Neverdream", "Empty Space" lub "Boogeyman"). W zasadzie każdy utwór posiada bogaty wachlarz tematyczny, co spójnie jest ze sobą scalone, aczkolwiek nie brakuje zaskakujących momentów. Ale Penumbra nie poprzestała na wykorzystaniu standardowych patentów gotycko symfonicznego metalu. W swoją muzykę tchnęli szczyptę folkowego klimatu w postaci bliskowschodnich muzyczno-wokalnych motywów oraz celtyckich melodii. A także wyraźne elementy muzyki elektronicznej (sample i industrialne akcenty) co należy podkreślić, że również tego typu elementy coraz częściej słyszy się na metalowych scenach.
Tak, można powiedzieć "ale to już było", ale tego typu muzyka w wydaniu Penumbra nie nuży, wręcz przeciwnie - porywa i sprawia, że chętnie po nią się sięga kolejny i kolejny raz. Niektóre melodie, tematy i ich połączenia są wręcz genialne, epickie (jak w utworach "Neverdream" czy "Boogeyman")! Większości utworów z powodzeniem mogłoby być hitami w metalowych rankingach. Ale jak wiemy, potrzebna jest bardzo dobra promocja by przebić się przez setki kapel. Ich muzyka potrafi wzbudzić silne emocje i to bardzo skrajne. A to czego brakuje współczesnym ludziom to szczere emocje. Może warto się ich nauczyć z Penumbra.