01. The Process
02. Antihero
03. King of Fools
04. Forget My Name
05. Karma
06. I Am the Storm
07. Virus
08. D.E.R.
09. The Swarm
10. Horizon in Black



Liv Jagrell to wokalistka, o której świat usłyszał dzięki formacji Sister Sin. Ta grająca heavy metal szwedzka formacja nagrała pięć ciepło przyjętych albumów, po czym niespodziewanie zakończyła działalność w 2015 roku (choć przed pandemią nastąpiła jej reaktywacja). Artystka nie porzuciła wówczas muzyki - zamiast tego szybko zaczęła pracować na własny rachunek. Jej grupa Liv Sin do tej pory wypuściła trzy krążki, z których ostatni pojawił się na początku 2023 roku. Co przynosi nam śliczny, utrzymany w odcieniach szarości digipack?

Początek "KaliYuga" może nieco wystraszyć fanów dotychczasowej twórczości Szwedki. "The Process" jest mocny, ciężki, ale za sprawą elektroniki czy sposobu śpiewania… także i nu-metalowy. I nie jest to przypadek, gdyż i w dalszej części krążka zawitamy w podobne rejony (chociażby w "D.E.R." z gościnnym udziałem wokalisty Clawfinger). Nie jest tego wiele, moim zdaniem elementy te dodają materiałowi kolorytu, no ale jak na dźwięk scratchy dostajecie wysypki - to mimo wszystko czujcie się ostrzeżeni. No dobra, ale reszta materiału to ciągle jednak klasyczny heavy metal, co nie? No właśnie i tak, i nie. Tak, Liv nie dokonuje tutaj gwałtu na własnej twórczości i nadal porusza się po stylistyce heavy metalu, ale jej najnowsza propozycja jest jednak troszkę inna. Wokalistka na krążku numer trzy zmienia strojenie na niższe: jej zespół gra teraz ciężej i… wolniej. Oczywiście mamy tutaj szybkie fragmenty, jak i kawałki rozpędzone przez niemal całą długość trwania (chociażby "Antihero"), ale zapomnijcie o czymś w stylu "Chapter of the Witch" z drugiego krążka. Koniec z nuceniem ładnych melodyjek - zamiast tego kop prosto w jaja.

Jeszcze nigdy panna Jagrell nie była tak wkurwiona: swoje linie dostarcza silnym, mocno charczącym, pełnym wściekłości głosem, miejscami ocierającym się nawet o growl. Tę czerń rozświetlają jednak promyki delikatności. Liv potrafi bowiem zaskoczyć słuchacza również i pięknym, subtelniejszym śpiewem, jak np. we fragmentach "King of Fools", "Forget My Name" czy "Virus". A że głos ma iście anielski, to aż chciałoby się całej ballady w takim stylu. Na "KaliYuga" nie można się więc nudzić, tym bardziej, że i muzycznie jest bardzo dobrze. Mimo iż takich weselszych melodyjek brak, to jednak ciągle mamy mnóstwo fragmentów wpadających w ucho. Cieszą znakomite refreny ("Antihero", czy mój zdecydowany faworyt w postaci "King of Fools"), fajne solówki ("Forget My Name", "Karma"), a i riffy nie są gorsze (ten z "Forget My Name" jakby ukradziony U.D.O.). Również w samej strukturze poszczególnych numerów sporo się dzieje: mamy bawienie się tempem czy zaskakujące breakdowny. Co ważne, to wszystko tutaj pasuje - nie odnosi się wrażenia, że zespół kombinował na siłę, dla samego kombinowania.

"KaliYuga" to więc solidny krążek, ładnie wyróżniający się w dyskografii Liv Jagrell. Z jednej strony to ciągle ta sama, poruszająca się w stylistyce metalu wokalistka, ale jednak na swoim nowym krążku potrafiła opuścić na chwilę strefę komfortu. Trzeci album Liv Sin zmienia klimat na bardziej depresyjny, wprowadza parę nowych elementów, jednocześnie nie tracąc na jakości. To płyta, na której próżno szukać złych kawałków. Ja z pewnością będę do niej regularnie wracał, a przyznam się, że jakoś nigdy fanem Sister Sin nie byłem.

I Am The Storm:



Tomasz Michalski / [ 16.05.2023 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Liv Sin
KaliYuga

Mighty Music - 2023 r.




8/10



brak recenzji



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!