01. Wielkie kontrakty, duże wytwórnie 02. Chaos bez granic 03. Crossover 04. Śmierć metal atak (Akt I) 05. Z piekielnej otchłani upiór 06. Krwawa zemsta 07. Sklonuj mnie 08. Dobrej jakości metal 09. Śmierć metal atak (Akt II) 10. Fit Life Gym 11. Jesteśmy legionem 12. RNR Lajf
Która to już pełna płyta Testera Gier? W sumie zależy jak kto liczy. Chłopaki nigdy nie byli wielbicielami dłuższych form, więc gdy oni mówią o pięciu lub sześciu krążkach, inne strony do płyt długogrających zaliczają ze trzy. Łącznie z tą ostatnią, która ukazała się w barwach Brain Dead Familia - labelu rapera Słonia. Ciekawy wybór wydawcy, no ale trzeba przyznać, że dupy nie dał. Płytka na żywo wygląda porządnie: mamy jewelcase'a ozdobionego lekko prześmiewczą pracą Jerzego Kurczaka - legendy polskiej sceny "okładkowej". W środku książeczka z tekstami, rysunkami i fotką kapeli oraz oczywiście wszystkimi najważniejszymi informacjami o wydawnictwie. Jest git. Jak natomiast z muzyką?
Nowy materiał Testera Gier rewolucji nie przynosi: to wciąż crossover/thrash podlany punkowym sosem, przypominający dokonania m.in. kultowego Stormtroopers of Death. I tak jak Scott Ian i spółka podchodzili do swojej pracy z pewnym przymrużeniem oka, tak i chłopaki potrafią opowiadać o pewnych (mniej lub bardziej ważnych) sprawach w luźniejszy sposób. Dużo czasu antenowego poświęca się tutaj zwłaszcza życiu muzyka grającego mniej mainstreamowe dźwięki. Podnosi się kwestie zarządzania interesami grupy (jak w np. świetnym, punkowym utworze tytułowym), narzeka o poświęcaniu wolnego czasu kapeli (szybciutki "Sklonuj mnie") czy też odpowiada na zarzuty o sprzedaniu się (nu-metalowy "Crossover" lub bardziej thrashowy "Dobrej jakości metal"). Oprócz tego, kapela porusza również temat zdrad przez przyjaciół (mocno wulgarny "Krwawa zemsta"), jak i rozlicza się z pandemicznym okresem ("Chaos bez granic").
Tester Gier nie porzuca swojego zabawowego stylu bycia, choć jednocześnie od czasu do czasu przemyca do swoich tekstów parę cierpkich przemyśleń. Że co? Że lubicie Testera Gier głównie za luz i humor? Spokojnie: aby zachować balans nie zabrakło na "Wielkich kontraktach..." zabaw z formą, charakterystycznych przecież dla chłopaków. Są trwające tyle samo i posiadające identyczną strukturę dwie części "Śmierć metal atak", w której zespół robi sobie jaja z death i black metalu (nawet śpiewając na skandynawską modłę!). Z tych ekstremalnych gatunków wychodzi także "Z piekielnej otchłani upiór", w którym absurdalnie (nie)poważny tekst przypomina dokonania Kata. A jakby Wam było mało, to pod koniec mamy chyba najdłuższą kompozycję w historii Testera, a więc "Jesteśmy legionem". Pompatyczny kawałek przywodzi na myśl Manowar: chóralny refren, tekst o metalowej wspólnocie... i sugestie aby kupować oryginalny merch. Ja śmiechłem.
"Wielkie kontrakty" zamykają się w okolicach 25 minut - może czas trwania niezbyt imponujący, no ale fani raczej do czegoś takiego są przyzwyczajeni. Razem z Testerem pędzimy na złamanie karku przez głównie krótkie (choć i tak dłuższe niż na poprzednich krążkach) kawałki, nierzadko okraszone przyjemnymi solówkami. Fajnie się do tego wszystkiego wraca - o ile ma się oczywiście odpowiedni nastrój. Są numery lepsze (tytułowy, "Sklonuj mnie", "Z piekielnej otchłani upiór") jak i te mniej trafiające w moje gusta (jakoś nie mogę się przekonać do "Fit Life Gym"), ale całość daje radę. Osobiście jednak zamieniłbym kolejność "RNR Lajf" z "Jesteśmy legionem" - taka epicka kompozycja musi zamykać album!