01. The Quiet Offspring
02. Between The Gentle Small And The Standing Tall
03. Just When You Think Its Safe
04. A Place For Me
05. The Everlasting Moment
06. Purple Door, Pitch Black
07. Childs Play - Part I
08. Dead But Dreaming
09. Pile Of Doubt
10. When I Was You
11. Childs Play - Part II



Już od dawna nosiłem się z zamiarem napisania czegoś o Green Carnation. Jeszcze 2 lata temu nazwa kapeli była mi kompletnie nieznana. Zespół poznałem przy okazji koncertu Anathemy. Norwegowie mieli rolę niewdzięczną, występowali jako pierwszy support i co by nie gadać, dali sobie radę wprost wyśmienicie. Nawet ja, raczej w takich dźwiękach nie gustujący, zawiesiłem ucho. Występ na tyle mnie zaintrygował, iż po powrocie do domu szybko sięgnąłem po dokonania zespołu. W mgnieniu oka zrozumiałem, że koło nosa przeleciały mi naprawdę niesamowita "A Blessing In Disguise" i 60 minutowa suita zatytułowana "Light Of Day, Day Of Darkness". Jednak, jak mówią, lepiej późno niż wcale. Nie wiedzieć czemu, jakoś wcześniej nie było okazji przedstawić szerzej dokonań kapeli, teraz jest ku temu wyśmienita okazja, 21 lutego ukazała się bowiem nowa płyta formacji zatytułowana "The Quiet Offspring".

Od razu na wstępie muszę zaznaczyć, że Green Carnation gra muzykę dosyć specyficzną. Jestem pewien, że nie wszyscy wielbiciele metalowego łomotu łykną bez problemów dokonania Tchorta i spółki. Ciężko krótko scharakteryzować tą sztukę. Mamy tutaj sporo melancholii, jest dużo dobrej melodii i zapadających w ucho refrenów. Nie braknie "hammondowych" klawiszy, czy akustycznych gitar. Muzycy często uciekają się do budowania klimatu, nierzadko częstują słuchacza dźwiękami kojarzącymi się ze starymi zespołami nurtu rocka progresywnego. Wszystko to zebrane do kupy tworzy zgrabną mieszankę. Mieszankę, która powinna dotrzeć do wszystkich ludzi ceniących po prostu dobrą muzykę. Nie chcę przez to powiedzieć, że Ci, którym Green Carnation nie przypadło do gustu, to ograniczeni buce, ale pewien jestem, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jedni więcej, inni mniej. Tak czy inaczej warto, naprawdę warto spróbować.

"The Quiet Offspring" podąża drogą "A Blessing In Disguise". Na pewno jest to płyta mocniejsza, żywsza, cięższa... po prostu bardziej metalowa. Z drugiej strony jeszcze bardziej progresywna. Nie zabrakło również klimatu, melancholijnych momentów i pięknych, skłaniających do zadumy melodii. Takie numery jak "Childs Play Pt. I & II" czy "When I Was You" to idealne tego przykłady. Pozostałe kompozycje to już zgrabne rockowo-metalowe łojenie na bardzo wysokim poziomie. Green Carnation nadal jest w wyśmienitej formie, choć prawdę mówiąc, po pierwszym przesłuchaniu jakoś nie mogłem się do tej muzyki przekonać. Swoją drogą pierwsze sekundy "The Quiet Offspring" mogą wprowadzić fanów kapeli w pewien niepokój. Mocniejsze, rwane riffy domeną tego zespołu jednak nie są. Dalej jest już "normalnie" i jestem na 100% pewien, że wszyscy wielbiciele takiego grania odnajdą tutaj kolejną porcję świetnej muzyki. Jakiej stylistycznie? Nie będę silił się na wpakowanie tego do odpowiedniej szufladki. Klasyfikację zostawiam każdemu z Was.

Pora na małe podsumowanie. Sam nie wiem komu polecić ten album. Myślę, że po prostu wszystkim zainteresowanym nowymi (czytaj innymi) dźwiękami. "The Quiet Offspring" może naprawdę sporo zaoferować. A czy jest to najlepszy album Green Carnation? Nie wiem, naprawdę ciężko to stwierdzić. Krążek rośnie z każdym przesłuchaniem i jestem pewien, że po kilku miesiącach będę spokojnie mógł powiedzieć, że to ten sam poziom co niesamowita "A Blessing In Disguise". Póki co, do kilku numerów muszę się jeszcze przyzwyczaić, co nie zmienia faktu, że i tak jest bardzo dobrze.

Krzysiek / [ 03.03.2005 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Green Carnation
The Quiet Offspring

Season Of Mist - 2005r.




8,5/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!