01. Nofrontside
02. Rage
03. Named
04. Father
05. Silver Flames
06. Old Movie
07. Ignorance
08. Triangle
09. Ice Shell



Apnea to stosunkowo mało znany zespół z Dąbrowy Górniczej, według samych muzyków, poruszający się po obrzeżach rocka i metalu. Pod koniec maja 2019 roku wypuścił on swoją debiutancką płytę, zatytułowaną "Sounds from the Depths" i to właśnie mi przyszedł zaszczyt zmierzenia się z jej zawartością. Wydawnictwo w wersji fizycznej to dość prosty digipak, w środku którego znajdziemy tylko nośnik CD (z ładnym nadrukiem) oraz skład grupy - minimum z minimum. Za sprawą jednak kapitalnej okładki i klimatycznego layoutu debiut prezentuje się jednak bardzo smakowicie. Czy jednak sama muza nie powoduje zgagi?

Chłopaki na "Sounds from the Depths" dostarczają słuchaczom 38 minut niemal klasycznego hard'n'heavy: są więc niskie gitary, wpadające w ucho refreny czy szybkie, melodyjne solówki (kapitalna jest ta z "Triangle"!). Grupa niekiedy próbuje też pobawić się drobnymi zmianami tempa (a w takim np. "Rage" mamy nawet akustyczne wstawki), wprowadzając do standardowej konstrukcji nieco orzeźwienia. Tu pojawi się więc drobne zwolnienie, tam nagle coś przyśpieszy. Nie jest to nic wielce skomplikowanego, no bo w końcu chłopaki prog-rocka grać nie zamierzają: ich muza ma przede wszystkim kopać pośladki. A to jej się całkiem nieźle udaje. Kompozycje na debiucie, choć stosunkowo proste, mają ręce i nogi, a i znajdzie się nawet tutaj kilka hiciorów, jak np. "Named" czy "Triangle", do których chce się wracać nawet po odłożeniu płytki na półkę.

Duża w tym zasługa wokalisty, w postaci Łukasza Zagdana: posiada on całkiem przyjemną, głęboką barwę głosu, w tych mocniejszych partiach nie pozbawioną jednak odpowiedniej ilości "piachu". Nie jest może przesadnie oryginalna, no ale w takiej, nie mającej ambicji zrewolucjonizowania gatunku, muzie sprawdza się znakomicie. Reszta chłopaków robi co do nich należy: sekcja rytmiczna chodzi jak powinna, a gitarzyści dostarczają sporo fajnych zagrywek. Co prawda zdarzyło im się w takim "Father" ukraść riff od Rammstein (a dokładniej, to z "Keine Lust"), a i początek "Ignorance" jakoś tak Nirvaną pachnie, no ale plusów jest jednak więcej. Southernowe klimaty w początku "Silver Flames", ciekawe riffy w takim "Ice Shell" czy drugiej części "Old Movie", no i wspomniane wcześniej całkiem przyjemne solówki sprawiają, że ostatecznie debiutanckiego krążka słucha się z przyjemnością.

"Sounds from the Depths", mimo iż nie zawiera muzy rewolucyjnej, to robi pozytywne wrażenie. Otrzymujemy dziewięć nieskomplikowanych, ale za to wpadających w ucho kawałków, do których w zasadzie ciężko się przyczepić. Wokalnie jest dobrze, muzycznie też porządku, realizacyjnie - również OK (może tylko trochę nad brzmieniem basu bym bardziej popracował). Dodatkowo, za sprawą ślicznej okładki (na żywo zdjęcie jest lepiej przycięte) wydawnictwo ładnie się na półce prezentuje. Potrzeba Wam czegoś więcej? Jeśli nie, to "Sounds from the Depths" znajdziecie na m.in. Spotify, Amazon Music czy Google Play. Ja jednak, jak zawsze zresztą, zachęcam do kupna wersji fizycznej.

Nofrontside:



Tomasz Michalski / [ 10.03.2020 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Apnea
Sounds from the Depths

Apnea - 2019 r.




7/10



brak recenzji



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!