01. Nie jem nic 02. Profesory 03. Jola Patola 04. Jadłostajnia 05. Dziennikały 06. Ręce do góry 07. Szofer 08. To chyba jakiś żart! 09. Walec 10. Nie mam zasięgu 11. Ona mówi 12. Grać utwory
Łydka Grubasa - zespół który stał się fenomenem, poprzez mieszanie niezliczonej ilości gatunków muzycznych z rockiem, metalem. Masa niebanalnych tekstów ukazujących wady naszego społeczeństwa, do których niewątpliwie należy kierowanie się stereotypami, itp. Ostatnimi laty Łydka zyskała masę fanów, czego idealnym przykładem jest Złoty Bączek na zeszłorocznym Pol'and'Rocku wraz z tłumami ludzi, odśpiewującymi każdy tekst.
Nowy rok przynosi nowe wydawnictwo. Czy "Socjalibacja" trzyma poziom takich płyt jak "O-dur C-ból", bądź "Perpetuum debile"? Na samym początku obcowania z tym krążkiem nachodzi myśl taka, gdzie podziały się bluzgi? Będąc obeznanym z koncertową wersją utworu "Nie jem nic", jakież było moje zdziwienie że wersja studyjna jest "ugrzeczniona". Po kilku odsłuchach jednak dotarło do mnie, iż to ewidentnie jedno z kolejnych wyznań zespołu.
Zespół nie bierze jeńców i od samego początku serwuje nam kawał dobrego rocka z poplątaniem. Od wyżej wspomnianego "Nie jem nic", który uważam za jeden z najlepszych z albumu, idąc przez "Profesory" z bardzo zapadającym w pamięci refrenem, aż po wyśmiewający nasze patosocjalne "madki" w utworze "Jola Patola". Zarówno w pierwszym jak i trzecim utworze gościnnie możemy usłyszeć Zenka Kupatasa (ex-Kabanos).
Im dalej w las, tym... dziwniej. "Jadłostajnia" to kolejny mocny punkt tej płyty, jeden z najzabawniejszych kawałków. Później mamy do czynienia z "Dziennikały" czy "Ręce do góry". Kawałki dobre, szczególnie pod względem muzycznym, z dobrym przesłaniem. Po folkowym "Szoferze" obcujemy z samym... Karolem Strasburgerem. Można by rzec, "To chyba jakiś żart", dziwna, trochę niepotrzebna wstawka.
"Walec" oraz "Nie mam zasięgu" to poprawne kawałki, które komponują się z resztą płyty. Dwa ostatnie utwory "Ona mówi" i "Grać utwory" to wraz z "Nie jem nic" i "Jadłostajnią" najlepsze pozycje na płycie. W tym ostatnim udało się Łydce oddać emocje towarzyszące zespołowi podczas koncertów. Kto nie wie, Łydka Grubasa postawiła sobie za cel wyeliminować używanie wulgaryzmów na koncertach metalowych. Zamiast popularnego zwrotu "napierdalać", zachęcają do skorzystania z grzeczniejszej wersji, czyli właśnie "grać utwory". Idealne zwieńczenie tej pokręconej przygody.
Płyta z każdym kolejnym odsłuchem zyskuje. Po ponad 60 odsłuchach jestem w stanie stwierdzić że jest to najdojrzalsza płyta zespołu. Wszystko łączy się w jedną całość, poziom zaprezentowanego humoru jest wyższy, a muzycznie zespół pokazał się zupełnie od innej strony. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko napisać GRAĆ UTWORY i wrócić do katowania krążka po raz 61.